Uczestniczka Euroweeku pisze, co tam zobaczyła. "Większość komentujących to ludzie zaślepieni strachem"

List czytelniczki
"Na Euroweeku byłam trzy razy: w 2015, 2016 i 2018 roku. W styczniu moja szkoła planuje kolejny wyjazd. Każdy z tych wyjazdów pamiętam bardzo dobrze, moje przeżycia były zdecydowanie pozytywne" – pisze w liście do naTemat uczestniczka warsztatów.
Fundacja Euroweek od lat organizuje warsztaty językowe dla dzieci i młodzieży. Fot. Screen ze strony Euroweek.pl
Sprawa warsztatów językowych Euroweek, organizowanych przez Fundację Euroweek, od kilku dni jest żywo komentowana w sieci. Internauci, m.in. z portalu Wykop.pl, publikują zdjęcia z warsztatów językowych prowadzonych przez wolontariuszy z różnych części świata. Te mają być dowodem na rzekomo zbyt bliskie stosunki zagranicznych gości i dziewczyn. Prezes Euroweek w rozmowie z naTemat stanowczo odpowiada. Uważa, że to "atak konkurencji".

Ordoi Iluris po analizie internetowych materiałów dotyczących przebiegu warsztatów, zgłosiło do Prokuratury Okręgowej Świdnicy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.


Poniżej publikujemy list 17-latki, która w warsztatach Euroweek uczestniczyła trzy razy w: 2015, 2016 i 2018 roku.



W styczniu moja szkoła planuje kolejny wyjazd. Każdy z tych wyjazdów pamiętam bardzo dobrze, moje przeżycia były zdecydowanie pozytywne. Nie da się tam nudzić: cały czas prowadzone są przeróżne warsztaty, zabawy integracyjne i prezentacje z różnymi wolontariuszami – zazwyczaj jest ich około kilkunastu na turnus.

Każdy z nich na początku wyjazdu przedstawia się i opowiada krótko o sobie. Są to zarówno mężczyźni, jak i kobiety, we wszystkich kolorach skóry. Wolontariusze są bardzo pozytywnie nastawieni do uczestników i mają duży dystans do siebie – potrafią obracać nawet rasistowskie odzywki w żart.

Wolontariusze są bardzo przyjacielscy, bywają okazje do porozmawiania z nimi osobiście, np. podczas grupowych spacerów. Są po prostu jak koledzy, stąd czasami nawiązują się większe przyjaźnie. Po prostu i uczestnicy i wolontariusze są zazwyczaj bardzo otwartymi ludźmi. Pożegnania najczęściej są bardzo emocjonalne: jest płacz, przytulanie się i robienie zdjęć pamiątkowych – to, co wydaje się niepokoić ludzi najbardziej, chociaż ja nie widzę w tym nic złego. To po prostu przyjaciele cieszący się ostatnimi wspólnymi chwilami.

Rozumiem, dlaczego niektóre opisy do zdjęć czy opowieści uczestników mogłyby wzbudzać kontrowersje, aczkolwiek należy pamiętać, że Euroweek to duże przedsięwzięcie i bierze w nim udział naprawdę bardzo dużo wolontariuszy. Tak jak wspomniałam, na jedną edycję przypada ich co najmniej kilkunastu, czasem nie ma możliwości poznać każdego z nich, bo nie ma na to czasu.

Raczej oczywistym jest, że w każdej większej grupie ludzi znajdą się jednostki odstające swoim zachowaniem od reszty. Jestem tego świadoma. Czytałam wypowiedzi bodajże sprzed roku mówiące o tym, że któryś z wolontariuszy (już nie biorą udziału w projekcie) wysyłał niestosowne wiadomości czy zdjęcia do uczestniczek, i jestem w stanie w to uwierzyć, nie zamierzam tego negować.

Uważam jednak, że ten problem należałoby rozwiązać w inny sposób. Według mnie media i ludzie, które podchwyciły temat wcale nie oburzają się z powodu nieprzyzwoitych stosunków niektórych wolontariuszy do uczestniczek, ale ich pochodzenia.

Zdjęcia, jakie publikują media przedstawiają zazwyczaj dziewczyny pozujące z ciemnoskórymi mężczyznami, niektóre tytuły artykułów podkreślają nawet pochodzenie tych ludzi – "śniadzi mężczyźni". W moim odbiorze jest to ewidentna propaganda i celowa nagonka środowisk prawicowych wobec imigrantów. Wystarczył jeden stronniczy artykuł prawicowego portalu, by ludzie zaczęli dopowiadać swoje teorie spiskowe do i tak nieprawdziwych informacji.

Niektórzy podchwycą wszystko, byleby tylko mieli pole do wylewania swojej nienawiści. Nie potrafię zrozumieć, jak można tak łatwo uwierzyć w to, co czyta się w internecie, bez jakiejkolwiek weryfikacji.

Większość komentujących na niekorzyść Euroweeku to ludzie zaślepieni strachem do obcych kultur. Niejednokrotnie próbowałam wytłumaczyć sytuację z perspektywy uczestnika Euroweeku i zostałam zignorowana, za to moja znajoma została mocno zwyzywana i padły w jej stronę słowa: "Przyznaj się, że lubisz puszczać się z ciapatymi". Jest to obrzydliwe i niepojęte, w jak paskudny sposób media potrafią manipulować ludźmi.

Temat został niepotrzebnie rozdmuchany na ogromną skalę. Pojawiają się nawet filmy o tytule "Euroweek – handel ludźmi". Nawet nie wiem, jak mogę skomentować taki idiotyzm. No cóż, byłam trzy razy na tym wyjeździe i nie wydaje mi się, żebym została sprzedana.

Wiem, że w jednym z artykułów przeciwko tej organizacji zostały użyte zdjęcia i filmy, rzekomo pokazujące, jakie to złe rzeczy dzieją się podczas tego obozu, np. dziewczynki tańczące i robiące szpagat przed dorosłymi mężczyznami (i kobietami oraz swoimi wychowawcami ze szkół).

Obowiązkowymi punktami programu tych wyjazdów jest kręcenie krótkich filmów – np. horrorów i komedii, nierzadko z pomocą wolontariuszy. Oprócz tego zawsze odbywa się także pokaż talentów – uczestników i wolontariuszy. Zdjęcia i filmy używane w tych artykułach są po prostu wyrwane z kontekstu. Warto też pamiętać, że w każdych zajęciach biorą udział również wychowawcy ze szkół, więc nigdy nie ma sytuacji, w której wolontariusz pozostałby sam na sam z uczestnikiem.

Autorką listu jest 17-letnia Aneta (jej imię zostało przez redakcję zmienione).