W salonie Skody byłbym klientem idealnym. Po prostu wszedłbym i wziął dokładnie to auto – Octavię RS

Piotr Rodzik
Jest szybka, czerwona (a takie, jak wiadomo, są najszybsze), zaskakująco ekonomiczna i ma to coś, co sprawia, że na parkingu odchodząc od auta jeszcze się za nią oglądasz. Gdybym miał sobie kupić dzisiaj Skodę, wziąłbym Octavię RS.
Skoda Octavia RS to auto bardzo szybkie i... równie praktyczne. Fot. naTemat
Pamiętam, jak w zeszłym roku w ramach naszej redakcyjnej współpracy ze Skodą wcieliłem się na jeden dzień w rolę sprzedawcy w jednym z salonów marki. Co mi utkwiło w pamięci? To, jak różne motoryzacyjne potrzeby mają ludzie.
Fot. naTemat
Jeden pan szukał auta, którym pojedzie z wnuczką nad Bałtyk. Inne małżeństwo szukało nieudziwnionego woła roboczego do ich rodzinnej firmy. Można powiedzieć, że tam, gdzie dwie osoby, tam trzy potrzeby. Bo przecież jest taki model, taki model… o, i jeszcze taki. Można tak bez końca.

Ze mną byłoby zupełnie inaczej. Gdybym wszedł do salonu Skody, to ominąłbym szerokim łukiem te wszystkie Kodiaqi i Karoqi (żeby nie było: to naprawdę fajne auta), otworzyłbym walizkę pełną stuzłotowych banknotów i zadałbym jedno pytanie: ile trzeba czekać na Octavię RS.
Fot. naTemat
Jeszcze zdążę kupić sobie SUV-a
Tego wspomnianego wyżej Kodiaqa być może jeszcze zapragnę kiedyś mieć. Ale teraz mam jeszcze trochę inne priorytety. Ślub może i już zaplanowałem, ale to wciąż pieśń przyszłości. Dzieci jeszcze nie mam. W swoim aucie najczęściej wożę powietrze. I co tu dużo mówić, lubię je wozić dynamicznie.


Dlatego jeśli Skoda, to tylko ta najszybsza. To znaczy okej, teoretycznie od Octavii RS mocniejszy jest Superb SportLine, który ma 280 koni mechanicznych, ale "er-eska" jest mniejsza, lżejsza, zwinniejsza, bardziej sportowa i wcale niewiele słabsza.
Fot. naTemat
Dlatego Octavia RS jako samochód jest dokładnie tym, czego oczekujecie od sportowego hothatcha. To znaczy de facto jest liftbackiem (lub kombi), czyli wygląda bardziej jak sedan, niż hatchback, ale przepis na sukces jest hothatchowy.

Mamy więc bardzo mocny, dwulitrowy, 245-konny silnik benzynowy, który możemy spiąć z 7-biegową ostrą jak żyleta przekładnią automatyczną DSG (fajnie) albo z sześciobiegowym, precyzyjnym, sportowym manualem (mega). Liftback czy kombi… Jeździłem i takim, i takim. Obie wersje są świetne.
Fot. naTemat
Mocy jest tutaj w sam raz
Ktoś powie, że te 245 koni mechanicznych to nic. Tak, są na rynku szybsze auta, pytanie co z nimi chcecie robić. Octavia RS jest wprost idealna – można nią pojechać na tor, ale dacie radę wykorzystać praktycznie cały jej potencjał w normalnym życiu. Czy to na autostradzie, czy wyprzedzając ciężarówkę na drodze krajowej, czy po prostu… kiedy zechcecie jako pierwsi ruszyć spod świateł.

Poza tym te konie mechaniczne to wiecie, trochę oszustwo. To tak jakby chwalić się wielkim domem, który w środku nie jest wykończony. Moc to tylko wyraz prędkości maksymalnej auta (która w przypadku RS jest ograniczona do 250 km/h). Uśmiech na twarzy generuje moment obrotowy. To on odpowiada za przyspieszenie.
Fot. naTemat
Tego w Octavii RS jest aż za dużo. 370 Nm jest dostępnych w bardzo szerokim zakresie obrotów. Darujmy sobie techniczne formułki i powiedzmy sobie wprost: Octavia RS pruje przed siebie jak szalona. Do setki rusza w 6,6 sekundy. A w tym czasie jeszcze walczy z nawierzchnią jak przystało na rasowego sportowca z napędem na przód. Wciskasz pedał gazu w podłogę, koła rozpaczliwie szukają przyczepności, wreszcie wklejasz się w fotel i ruszasz przed siebie.

Wspomniałem już o launch control? Zatrzymajcie się w miejscu. Przytrzymajcie przez kilka sekund guzik od kontroli trakcji, a wyłączą się wszystkie systemy. Wciśnijcie w opór pedał hamulca. To samo zróbcie z gazem. Zobaczcie, jak zablokują się obroty. Potem puśćcie szybko pedał hamulca i patrzcie na magię. Tak, to Skoda.
Fot. naTemat
Zanim zaczniecie drwić – spokojnie, Octavia RS nie służy tylko do pędzenia przed siebie z wdepniętym pedałem gazu. To bardzo sprawna maszyna torowa, w której nie musicie się bać żadnego zakrętu. O ile nie wjedziecie w niego ze dwa razy szybciej niż należy, rzecz jasna.

Stworzona do jazdy w zakrętach
Adaptacyjne zawieszenie, które w zależności od naszych potrzeb może być albo przyjemnie komfortowe, albo bardzo twarde, sportowe, to coraz częściej standard nie tylko w autach aspirujących do bycia usportowionymi.
Fot. naTemat
Ale tu się magia dopiero zaczyna, a nie kończy. W RS mamy też elektronicznie sterowany mechanizm różnicowy, a w porównaniu do "cywilnej" Octavii jest ona obniżona od 14 mm. Mało? Mamy jeszcze zwiększony o 38 mm rozstaw tylnych kół.

Efekt to samochód, który zakrętów zwyczajnie się nie boi. Octavia RS wręcz kusi, żeby coraz bardziej przeginać z prędkością. Elektroniczna szpera trzyma auto w ryzach przez cały zakręt. Nie tylko na jego wejściu, ale także przy wyjściu. Jest "spięta" zaskakująco mocno. Warto podkreślić, że jako kierowca cały czas czułem, że samochód świetnie przekazuje mi informacje o nawierzchni. Nie było ani jednej sytuacji, w której miałem wrażenie, że… nie wiem co się dzieje.
Fot. naTemat
Dobrą robotę robią tutaj zresztą fotele. Kubełkowe, niczym w prawdziwym sportowym aucie. Bardzo dobrze trzymają kierowcę w szybko pokonywanych zakrętach, a jednocześnie są... bardzo wygodne. Komfortowe, w sam raz w trasę. Taki złoty środek.

Swoją drogą wnętrze to kolejna fajna sprawa: ta skórzana, spłaszczona u dołu kierownica, sportowe akcenty. Aż miło tutaj być.
Fot. naTemat
Nie samymi osiągami człowiek żyje
Octavia RS ma jednak jeszcze jedną zaletę, która sprawia, że nie tylko wybrałbym ją dla siebie w salonie Skody, ale prawdopodobnie byłaby jednym z moich mocnych kandydatów do zakupu w ogóle w segmencie hothatchy, do których mimo wszystko uparcie będę ją zaliczał. Chodzi o ten wspomniany złoty środek.

Na co dzień w naTemat testuję różne auta, także te, które stanowią naturalną konkurencję dla Octavii RS. Wiecie jaki jest z nimi problem? Są często zbyt zero-jedynkowe. Pobawię się nimi kilka dni, ale kiedy je zwracam, jestem nimi już bardzo często… zmęczony.
Fot. naTemat
Octavia RS taka nie jest. Kiedy chcesz się wyszaleć, wybierasz tryb sportowy, przerzucasz DSG w tryb Sport i robisz swoje. Ale kiedy masz dość, wybierasz bardziej komfortowe nastawy pracy zawieszenia oraz układu przeniesienia napędu i po prostu… płyniesz.

Auto do tańca i do różańca
Bo chociaż RS jest diabelnie szybka, to wciąż "zwykła" Octavia. Do bagażnika spakujesz torby dla całej rodziny. Okej, akurat tej nie mam, jak zauważyłem wcześniej, ale weekend w górach ze znajomymi? Zmieści się wszystko. W sensie i torby w bagażniku, i znajomi w środku.
Fot. naTemat
Octavia RS jest też zaskakująco ekonomiczna. Owszem, jak zaczniesz korzystać z mocy na całego, spalanie wzrośnie, nie ma cudów. Ale normalnie traktowana pali tyle, co każde inne auto z podobnym dwulitrowym silnikiem.

I chociaż to RS, w bagażniku znajdę zestaw haczyków, mogę zamówić chowany hak holowniczy. W środku mam chłodzony schowek czy pojemnik na odpadki, a pod klapą wlewu paliwa znajdę nieśmiertelną (czyt. jak w każdej "cywilnej" Skodzie) skrobaczkę do szyb.
Fot. naTemat
To najszybsze auto, które jest jednocześnie całkiem zwyczajne. To jedyne zwyczajne auto, które jednocześnie daje ci mnóstwo wrażeń. Na Octavię RS można patrzeć pod wieloma kątami. I to jest największa siła tego auta. Ja to kupuję.

Tekst powstał we współpracy ze Skoda Auto Polska. Możecie też sprawdzić, jakie auta wybrali dla siebie Rafał i Paweł.