MEN pokazał tabelkę z płacami nauczycieli i zawrzało. Jest akcja: "pokaż pasek Zalewskiej"

Tomasz Ławnicki
Nie udało się minister Annie Zalewskiej uspokoić nastrojów w szeregach szykujących się do strajku pedagogów. Szefowa MEN próbowała udowodnić, że płace w szkołach już teraz są niezłe, a będą jeszcze lepsze. Tyle że nauczyciele sami doskonale wiedzą, jakie kwoty co miesiąc wpływają na ich konto. I raczej mają się one nijak do tego, o czym mówi ministerstwo.
Anna Zalewska pokazała, ile zarabiają teraz i ile będą zarabiać nauczyciele. Tyle że w szkołach nikt raczej takich płac nie widział. Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
"Jestem żoną dyplomowanego, albo sprzeniewierza połowę albo przezornie odkłada na czarną godzinę, ale tej kwoty z tabelki nawet brutto nie oglądam..." – napisała na Facebooku jedna z moich koleżanek, żona nauczyciela, prezentując ministerialną tabelkę. Tę, z którą na poniedziałkowe rozmowy ze związkowcami udała się minister Anna Zalewska.

Protestujący związkowcy żądają podwyżek wynagrodzeń o 1000 zł. Grożą takim samym protestem, jakim niedawno władze "uraczyli" policjanci – zamierzają masowo iść na zwolnienia lekarskie. Ministerstwo odpowiada, że przecież to za rządu PiS płace w końcu rosną, bo wcześniejsze podwyżki miały miejsce w 2012 r.
Plan podwyżek pensji zaprezentowany przez MEN.Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Pod koniec grudnia resort edukacji skierował do konsultacji społecznych projekt rozporządzenia w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia nauczycieli, jakie mają obowiązywać w 2019 r. Zgodnie z nim, wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wzrośnie w tym roku od 121 do 166 zł brutto.


MEN przypomina, że podwyżka w 2019 r. o 5 proc. będzie już drugą z trzech zapowiedzianych. Pierwsza wyniosła 5,38 proc., nauczyciele otrzymali w kwietniu 2018 r. Trzecią zaś, znów o równe 5 proc., mają otrzymać w 2020 r. Wychodzi, że po trzech podwyżkach wynagrodzenia nauczycieli mają wzrosnąć łącznie o 15,8 proc.

Ale jeśli kwotą wyjściową jest to, co pokazują ministerialne tabelki, to coś jest nie tak. Gdy na Facebooku MEN opublikował dane o tym, ile teraz zarabiają nauczyciele i ile zarabiać będą, pod postem pojawiły się setki komentarzy. Rozpoczęły się poszukiwania takiego nauczyciela dyplomowanego, który faktycznie zarabiałby wskazane w tabeli ponad 5300 zł brutto. "Chyba że na dwóch etatach" – sugerowano.

Kłamstwo!

Co?!?! Phi, w życiu!! Absolutnie na umowie nie mam takiej kwoty, jako nauczyciel kontraktowy. Boże, jaka ściema...

Proszę ministerstwa... brakuje mi do tych 5300 zł w wypłacie. Dostaję 3400 brutto. Na rękę dostaję 2400.

Gdzie należy zgłosić się po różnicę między kwotą z tabeli a realnym wynagrodzeniem?

Bardzo bym chciała, żeby ministerstwo przestało okłamywać społeczeństwo, mam 41 lat 19 lat pracy, dwa kierunki studiów wyższych, dyplomowanego, dodatek za wychowawstwo i dodatek motywacyjny i jeszcze nigdy na koncie nie zobaczyłam 3 tys. wypłaty!!!!!

Zdaniem komentujących ministerialne dane pedagogów, ta statystyka jest mocno przekłamana.

"Jak szef je mięso, a pracownik kapustę, to średnio jedzą gołąbki. Podajecie nieprawdę, bo nikt tyle nie zarabia. Nie interesuje nas średnia, tylko realne wpływy na konto. Nie róbcie społeczeństwu wody z mózgu! Jestem nauczycielem mianowanym, 2100 na rękę!" – napisała jedna z nauczycielek.

W innym miejscu padła propozycja: "A może stwórzmy plakat z naszych pasķów... Niech inni zobaczą te nasze średnie wynagrodzenie". I lawina ruszyła. Na Facebooku już w grudniu powstał profil "Pasek nauczyciela". Jednak po prezentacji ministerialnej tabelki zdjęć nauczycielskich pasków zaczęło napływać tyle, że administratorzy nie nadążają z ich publikacją. Na razie nie pojawił się ani jeden pasek z sumą, jaka by wynikała z tabeli MEN. Zdarzają się natomiast paski, gdzie wypłata netto to nieco ponad 1400 zł – tyle dostają niektórzy nauczyciele stażyści (przypominają przy tym, że minister Zalewska wydłużyła staż do dwóch lat). Stażyści, którzy mają ukończone studia magisterskie, mogą liczyć na niewiele więcej. Skąd zatem bierze się ta średnia, którą przedstawia ministerstwo? Różnice w płacach mogą wynikać z różnic w dodatkach motywacyjnych – one zależą od samorządów. W Warszawie taki dodatek może wynieść 500 zł, w niedużych gminach owa motywacja wyceniana bywa miesięcznie na 25 zł. Oczywiście średnią też mogą zawyżać wynagrodzenia dyrektorów szkół oraz tych nauczycieli, którzy pracują dużo ponad pensum.

Temat nauczycielskich płac wraca raz po raz. Niejednokrotnie pedagodzy porównywali swoje wynagrodzenia z zarobkami w supermarketach. Choć oczywiście - zgodnie z zasadą "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" - biedronkowo/lidlowa rzeczywistość tylko z pozoru może wydawać się nauczycielom atrakcyjna, ale to już temat na inną opowieść.

A co do szkół – na razie nie wygląda na to, aby między panią minister Zalewską a związkowcami miało dojść do płacowego porozumienia. Czwartkowe rozmowy wyglądały tak, że Anna Zalewska opuściła salę, bo nie odpowiadało jej, że ZNP wysłało na rozmowy zbyt liczną jej zdaniem reprezentację. Po czwartkowych rozmowach szef ZNP Sławomir Broniarz oświadczył, że do porozumienia nie doszło. Padła zapowiedź, że jeśli szybko nie dojdzie do przełomu w rozmowach w sprawie podwyżek, to zorganizują masowy strajk. Tym razem już nauczyciele nie zapewnią dzieciom opieki i zagrożone będą egzaminy gimnazjalne oraz testy ósmoklasistów.