Giertych zwrócił uwagę na coś ważnego. To rzuca nowe światło na słowa Kaczyńskiego o pozwaniu PiS

Paweł Kalisz
To była trudna rozmowa. Monika Olejnik próbowała przebić się przez zaporę tajemnicy adwokackiej, a Roman Giertych ważył słowa, by nie zaszkodzić swojemu klientowi. Ostatecznie mecenas zwrócił jednak uwagę na ważny szczegół, który wielu umknął recenzentom "taśm Kaczyńskiego".
Roman Giertych zwraca uwagę na fakt, że Kaczyński odsyłał Birgfellnera do sądu w czasie, gdy PiS próbował przejąć sądy w Polsce. Fot. Albert Zawada/Agencja Gazeta
"Pisz na Berdyczów" to stare polskie powiedzenie, które oznacza w skrócie tyle, że jakiekolwiek pisanie prośby czy skargi nie ma żadnego sensu. Często bywa używane w sytuacjach, w których jedna osoba chce "spławić" drugą. Zdaniem Romana Giertycha, właśnie "pisaniem na Berdyczów" było odsyłanie Geralda Birgfellnera do sądu przez Jarosława Kaczyńskiego

W środę Roman Giertych był w gościem w programie "Kropka nad i" Moniki Olejnik. Mecenas zwrócił tam uwagę na to, w jakim momencie Kaczyński powiedział Birgfellnerowi, by ten dochodził swoich praw w sądzie.


Otóż ówczesna sytuacja polityczna była taka, że... PiS było bliskie przejęcia kontroli nad polskimi sądami. Gdyby "dobrej zmianie" się to udało, jakiekolwiek skargi austriackiego przedsiębiorcy na PiS lub Jarosława Kaczyńskiego mogłyby zostać zwyczajnie uznane za bezzasadne.

Roman Giertych odciął się też od spekulacji, że podejmuje się jedynie spraw politycznych wymierzonych przeciwko PiS. – Poprzednio reprezentowałem rodzinę Donalda Tuska. Teraz rodzinę Jarosława Kaczyńskiego – stwierdził mecenas. Gerald Birgfellner jest zięciem kuzyna prezesa PiS.