13-latka z Podkarpacia podbiła serca wielkim głosem. Tylko jak takiego talentu nie zmarnować?
W finale 13-latka wzruszyła widzów wykonaniem piosenki "Świat się pomylił" Patrycji Markowskiej. Zgodnie z werdyktem widzów to ona otrzymała możliwość wydania singla z wytwórnią Universal Music Polska oraz stypendium w wysokości 50 tys. złotych, które ma być przeznaczone na dalszą edukację muzyczną.
Z gratulacjami dla Ani Dąbrowskiej pospieszyła m.in. Roksana Węgiel – dziś już 14-latka (również z Podkarpacia), która przed rokiem zwyciężyła w I edycji The Voice Kids i która później odniosła sukces na skalę europejską – wygrała w dziecięcej Eurowizji.
Nagłe przyspieszenie
W przypadku Ani Dąbrowskiej cała machina też już ruszyła z kopyta – po zwycięstwie w sobotni wieczór, w niedzielę rano pojawiła się w "Pytaniu na śniadanie".
To trudno pogodzić, ale się da
– Nikt w takim wieku nie jest gotowy na to, aby robić wielką karierę – ocenia w rozmowie z naTemat dziennikarz muzyczny Programu III Polskiego Radia Hirek Wrona. Dzieciństwo spędzane w studiach nagraniowych, w hotelach, w garderobach – mało kto byłby na to wszystko odporny.
Hirek Wrona podaje pozytywny przykład z branży – Igora Faleckiego, perkusisty, który w wieku 4 lat zachwycił świat tym, jak gra na bębnach. Nagrania z jego udziałem miały setki milionów odsłon. Na YouTube filmy te zamieścili rodzice - oboje muzycy, którzy zdawali sobie sprawę, jak wielki talent ma ich syn.Takie dzieciństwo miał Michael Jackson. Był skoszarowany przez swojego ojca razem ze swoimi braćmi, wychował się w świecie nierealnym. Nigdy nigdzie nie poszedł z kolegami na papierosa, bo nigdy nie miał kolegów. Nie wypił browca w ukryciu przed rodzicami czy zrobił cokolwiek innego, czego rodzice zabraniają – a to przecież też jest normalny element życia każdego nastolatka.
– Do jego taty sami zgłosili się bardzo znani muzycy amerykańscy, którzy powiedzieli, że oni bardzo chętnie będą go uczyć za darmo grać. Dziś Igor jest nastolatkiem i ma takich kumpli-muzyków, że w Polsce to takich ma może tylko Michał Urbaniak.
Wycisnąć co się da?
Ewa Czeszejko -Sochacka przez wiele lat prowadziła Fundację "Promocja talentu", organizującą i udzielającą stypendiów (i krajowych, i zagranicznych) szczególnie uzdolnionej polskiej młodzieży. Pod jej skrzydłami rozwinęło się wiele talentów muzycznych, głównie w dziedzinie muzyki klasycznej, choć nie tylko. Jedną ze stypendystek fundacji Ewy Czeszejko-Sochackiej była Georgina Tarasiuk, która swym talentem zachwyciła całą Polskę, gdy miała 10 lat.
– To nie jest tak, że wytwórnie płytowe chcą z tych świeżo odkrytych talentów wycisnąć tyle, ile się da. One myślą długofalowo. Serc, rynku i pieniędzy nie zdobywa się takim działaniem, aby zarobić dużo i szybko, a potem niech się dzieje co chce – zapewnia Ewa Czeszejko-Sochacka. Jej zdaniem przedstawiciele wytwórni zdają sobie sprawę, że młodzi ludzie przede wszystkim potrzebują edukacji.
Podobnie mówi Hirek Wrona. – Ludzie z wytwórni to nie są jakieś potwory. Oczywiście, przemysł muzyczny to jest biznes, ale to nie jest tak, że w wytwórniach płytowych pracują osoby bez serca. Znam ich i nie podejrzewałbym nikogo z nich o jakąś bezduszność bezduszność w traktowaniu młodych talentów – zapewnia dziennikarz radiowej Trójki.Młodzi ludzie przede wszystkim potrzebują możliwości rozwoju, dalszego szkolenia artystycznego, udziału w konkursach, kontaktu z autorytetami. Chodzi też o zrozumienie konieczności inwestowania nie tylko w promocję młodych talentów, ale przede wszystkim w nich samych w celu stworzenia możliwości rozwoju np. szkolenie głosu, praca z wybitnymi profesjonalistami, udział w konkursach rangi światowej. Bo to przyniesie najlepszy długofalowy efekt. I także sukces dla wytwórni.
Presja rodziców
Najwięcej jednak zależy od rodziców - jak dalej potoczy się kariera dziecka. I da się to pogodzić bez szkody dla córki czy syna. To rodzice mogą obronić swoje dziecko przed wszystkim złym, co niesie za sobą sukces. Ale często sami pchają to dziecko ku złemu. Po niektórych rodzicach wręcz widać, że nie żal im, iż swoim pociechom zabierają dzieciństwo.
Hirek Wrona był jurorem w programie "Hit Hit Hurra!", w którym udział brali uczestnicy w wieku od 9 do 16 lat. Przyznaje, że parę razy był zniesmaczony postępowaniem rodziców.
Ani Dąbrowskiej pozostaje życzyć, aby wszystko wokół sprzyjało rozwojowi jej niewątpliwego talentu. Aby jej kariera przebiegała tak, by nie stanowiło to przeszkody w zwyczajnym życiu. I dużo, dużo, dużo zdrowia - wiadomo bowiem, że dziewczynka choruje na mukowiscydozę.Zdarza się, że rodzice w sposób absolutnie desperacki próbują doprowadzić swoje dzieci do sukcesu. Są gotowi na wszystko. Mówię to jako eks-juror w talent-show. Byli rodzice, którzy przeróżnymi metodami próbowali wpłynąć na wynik głosowania.