"Na dobre i złe". Cenckiewicz ujawnia dawny list Wałęsy do braci Kaczyńskich

Aneta Olender
"Teraz w mnogości gratulacji jakie są składane braciom Kaczyńskim, nadszedł moment na życzenia od osób, które ich szczerze cenią i lubią, na dobre i złe" – taką osobą, w 1991 roku kiedy lisy był napisany, był z pewnością jego autor, czyli ówczesny prezydent Lech Wałęsa.
Każde spotkanie Jarosława Kaczyńskiego i Lecha Wałęsy kończy się ostrą wymianą zdań. Podobnie było podczas rozprawy w gdańskim sądzie. fot. screen/Twitter/Roman Kozłowski
List na swoim profilu na Facebooku opublikował Sławomir Cenckiewicz, autor budzącej kontrowersje biografii byłego prezydenta pt. "SB a Lech Wałęsa". Słowa, które wtedy z okazji urodzin Jarosława i Lecha Kaczyńskich skierował do braci Lech Wałęsa, dziś wydają się być nie do pomyślenia. Prezydent Polski wyrażał się o swoich późniejszych politycznych przeciwnikach słowach w sposób nad wyraz pochlebny. Adresatem listu był Lech Kaczyński, który w 1991 był ministrem stanu. "Jesteście nie tylko bliscy ciałem, ale także w politycznej działalności, którą zaczynaliście w tak przecież młodym wieku, kradnąc księżyc przed kilkudziesięciu laty" – pisał Wałęsa.


Czytając życzenia można zauważyć, że w przeszłości polityków więcej łączyło niż dzieliło. "Jest dla mnie dużą przyjemnością, że w dniu Waszych urodzin mogę Wam życzyć wszystkiego dobrego, tych sukcesów, które są - mam nadzieję - wspólnymi sukcesami dla Polski" – podkreślał były prezydent.

Patrząc na to jak dziś wyglądają relacje Jarosława Kaczyńskiego i Lecha Wałęsy trudno uwierzyć, że mogły one kiedykolwiek być inne. Politycy ci zazwyczaj unikają spotkań, jednak w listopadzie ubiegłego roku musiało do niego dojść z powodu procesu, jaki prezes PiS wytoczył Wałęsie. Przypomnijmy, że chodziło o słowa o katastrofie smoleńskiej. Były prezydent stwierdził, że odpowiada za nią prezes PiS. To spotkanie idealnie obrazuje jak odległą przeszłością jest życzliwość, którą odnajdujemy w liście. Na korytarzu gdańskiego sądu doszło do ostrej, ale i zadziwiającej za wymiany zdań. Panowie posprzeczali się o swoją polityczną przeszłość.

– Nie jest to dla mnie miła sytuacja – stwierdził Kaczyński na widok Wałęsy. Potem Wałęsa zaczął wspominać ich wspólną pracę. – Po co ja pana brałem, to moja pomyłka była. W sferze wykonawczej to byli świetni ludzie, ale kiedy zaczęli się usamodzielniać, popełniali błędy i popełniają do dziś – mówił Wałęsa. Kaczyński był przez około rok szefem kancelarii Wałęsy.

– Po co ja pana robiłem ministrem? – wypalił w końcu Wałęsa. Ale i Kaczyński nie był mu dłużny. – Po co ja pana prezydentem? – odpowiedział.

– Bardzo dobrze się współpracowało, dopóki to kontrolowałem i dopóki wykonywali moje polecenia byli świetni. A jak zaczęli się usamodzielniać... – kontynuował w swoim stylu Wałęsa. Prezes PiS był albo cicho, albo reagował uśmieszkiem. – Naprawdę nie mam zamiaru rozmawiać na tym poziomie, to jest po prostu inna kultura – odpowiedział