Koniec Marlboro i L&M-ów bliższy, niż ci się wydaje. Producent papierosów szczerze o przyszłości branży tytoniowej

Bartosz Świderski
Jacek Olczak w Philip Morris International pracuje od 26 lat. Powiedzieć, że na branży tytoniowej zjadł zęby, to jak nic nie powiedzieć. Dziś w tym koncernie jest prezesem ds. operacyjnych i mówi wprost, że za jakiś czas wyobraża sobie świat bez tradycyjnych papierosów.
Jacek Olczak jest prezesem ds. operacyjnych w globalnych strukturach Philip Morris International. Materiały prasowe
Choć prawie na pewno nie kojarzysz jego twarzy, Jacka Olczaka bez kokieterii można nazwać jednym z Polaków, którzy zrobili oszałamiającą karierę w międzynarodowej korporacji. Bo jak inaczej nazwać fakt, że w zeszłym roku szwajcarska centrala Philip Morris International (PMI) specjalnie dla niego stworzyła stanowisko prezesa ds. operacyjnych? 

Jeśli nadal niewiele ci to mówi, PMI to jeden z globalnych liderów w branży tytoniowej. Na całym świecie zatrudnia prawie 80 tysięcy osób i odpowiada za marki takie jak Marlboro czy L&M. Zanim Jacek Olczak trafił na szczyt, od 1993 roku pracował w oddziale spółki w Polsce, m.in. jako pierwszy polski prezes zarządu Philip Morris Polska, następnie zajmował to stanowisko w Niemczech, Austrii i Rumunii. I to głównie za granicą robił karierę.


Od 2009 do 2012 był prezesem firmy na UE, następnie dyrektorem zarządzającym ds. finansowych, aż ostatecznie w 2018 roku wylądował na wspomnianym stanowisku prezesa ds. operacyjnych, gdzie odpowiada za największą transformację w historii firmy.

I to właśnie o niej opowiadał na spotkaniu z dziennikarzami w Polsce. Mowa o decyzji firmy o przejściu w stronę tzw. innowacyjnych produktów alternatywnych. Analogia do branży motoryzacyjnej, gdzie firmy robią gigantyczny piwot w stronę elektryków, jest oczywista. Zresztą zapytany przez redakcję naTemat Olczak, czy jest to największe wyzwanie w jego karierze, sam odpowiada twierdząco. 

– Kiedyś Colin Powell powiedział, że gdy żołnierze mają 70 proc. pewności, traktują to jako pewnik i działają. W biznesie jest podobnie. Jeśli jest się pewnym czegoś na 70 proc., trzeba próbować. Jeśli będziemy czekać na 80, 90 czy 100 procent wewnętrznej pewności, że coś warto zrobić (postawić na wyroby alternatywne – red.), możemy być pewni, że ktoś zrobi to przed nami i będziemy spóźnieni – mówił.
Materiały prasowe
I jednocześnie nie ukrywał, że wielomiliardowa inwestycja w alternatywy dla tradycyjnych papierosów jeszcze się nie zwróciła (jak na razie PMI wydał na rozwój, badania i produkcję ok. 6 mld dolarów). Ale patrząc na tendencje, to może być kwestią czasu. W Polsce udział "podgrzewaczy" w rynku wciąż jest niewielki, ale wystarczy rozejrzeć się po palących znajomych, by zobaczyć jaka jest tendencja. 

Jacek Olczak, który prywatnie palił od wielu lat, dziś sam używa IQOS-a i mówi wprost, że nawet swoje dorosłe już dzieci, które nie chciały rzucić palenia, nakłaniał na przesiadkę z tradycyjnych dymków właśnie na podgrzewanie. 

To, co na spotkaniu z Olczakiem było w pewien sposób zaskakujące, to fakt, że mówił on wprost o walce z paleniem i tym, jak jego firma zmierza w kierunku "przyszłości bez dymu tytoniowego", dzięki opracowywaniu i produkcji innowacyjnych wyrobów alternatywnych. 
– Warto pokazać w prosty sposób, że skoro palacze nie mogą rzucić palenia, to mogą przynajmniej iść w kierunku wyrobów, które radykalnie ograniczą jego szkodliwe skutki – mówił. 

Skoro firma tytoniowa chce walczyć ze szkodliwymi skutkami palenia, to dlaczego w takim razie nie przestanie produkować papierosów? To przecież wydaje się najprostszym rozwiązaniem. Jego zdaniem to krótkowzroczne rozwiązanie, które nie rozwiąże problemu. 

– Mógłbym heroicznie zakazać od jutra produkcji papierosów. Jedyny efekt, jaki bym osiągnął, to zwiększenie sprzedaży wyrobów konkurencji oraz z szarej strefy. Gdybyśmy przestali z dnia na dzień produkować papierosy i pozamykali fabryki, problem palenia papierosów by nie zniknął, a większość ludzi paliłaby tak jak palą – wyjaśniał, jeszcze zanim dziennikarze zdążyli o to zapytać.

Rozwiązaniem dla palaczy, którzy nie chcą rzucić tradycyjnych papierosów, czyli najbardziej szkodliwego sposobu przyjmowania nikotyny, mogą być produkty alternatywne, takie jak e-papierosy czy systemy podgrzewania tytoniu. Mowa tutaj np. o IQOS-ach (I Quit Ordinary Smoking tj. Rzucam Tradycyjne Palenie – ang.), które coraz częściej można zobaczyć w rękach palaczy. 

IQOS to malutkie urządzenie,
które podgrzewa tytoń do 300 stopni Celsjusza. Aerozol, który wtedy powstaje ma – zgodnie z wynikami badań – średnio 90 proc. mniej szkodliwych substancji niż dym papierosowy. 

Zdaniem Olczaka, problem palenia w Polsce można by rozwiązać w pięć lat. I jako przykład podaje Japonię, gdzie w 2-3 lata blisko 20 proc. rynku wyrobów tytoniowych zdobyły produkty alternatywne dla papierosów. Warto podkreślić, że poprzez rozwiązanie problemu palenia nie rozumie się tutaj rzucenia – jak wskazują eksperci, część palaczy nie rzuci palenia – ale przejście właśnie na produkty alternatywne. 

I właśnie ta transformacja biznesu – z tradycyjnego producenta wyrobów tytoniowych w firmę działającą w oparciu o wyniki badań naukowych oraz rozwój technologii i innowacji – jest jego głównym zadaniem jako prezesa. – Przychodząc do firmy ponad ćwierć wieku temu nigdy bym nie pomyślał, że 26 lat później ktoś powie "chcemy przestać sprzedawać papierosy". Na szczęście byli tacy, którzy uwierzyli w przyszłość wolną od dymu tytoniowego – mówił sam wyraźnie rozbawiony tą perspektywą. 

Tym samym PMI zupełnie otwarcie dąży do sytuacji, w której produkty bezdymne będą odpowiadały za zdecydowaną większość oferty.

A niech podsumowaniem opisywanego trendu będzie sytuacja z ostatnich wakacji, gdy nad jeziorem do mnie i grupki znajomych podszedł mężczyzna i nie zapytał o "ogień", ale o to, czy... mamy pożyczyć ładowarkę do IQOS-a, bo swojej zapomniał z domu.