"Te dzieci będą miały przerąbane". Doświadczona dziennikarka uważa, że Morawiecki zrobił ustawkę z SE

Anna Dryjańska
"Super Express" napisał wczoraj wielkimi literami na okładce, że premier Mateusz Morawiecki adoptował dwoje dzieci. Zilustrował to zdjęciem polityka PiS z pociechami. Początkowo publikacja tabloidu wywołała oburzenie z powodu rzekomego przekroczenia granic. Jednak w środowisku dziennikarskim coraz głośniej mówi się o tym, że "skandaliczna" okładka była ustawką, która miała zdyskredytować autorów książki "Delfin" o Mateuszu Morawieckim, w której wzmiankowano o adopcji.
Czy okładka "Super Expressu" była ustawką z premierem Mateuszem Morawieckim? Tak uważa doświadczona dziennikarka, z którą rozmawiał naTemat. fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
O tym, że okładka SE o adopcji dzieci Morawieckiego jest ustawką, mówił wczoraj naTemat informator z PiS. Jego zdaniem wyciągnięcie z książki "Delfin" Gajdzińskich wzmianki o adopcji na okładkę tabloidu, ma przykryć inne fakty podane w publikacji. Książka pojawi się na półkach księgarń 20 maja.

Portal naTemat zapytał o opinię w tej sprawie dziennikarkę, która ma kilkadziesiąt lat doświadczenia w mediach w różnych redakcjach. – Jestem przekonana, że to ustawka. Świadczy o tym kilka czynników – mówi.

Oznaki
Kobieta, która chce zachować anonimowość, jako jedną z oznak ukartowania afery z dziećmi Morawieckiego wymienia reakcję twitterowej prawicy. – Proszę zauważyć, że oburzenie na "Super Express" wyraziło tylko kilka mniej zorientowanych osób, jak np. Maciej Świrski. Reszta albo milczała, albo hejtowała autorów książki "Delfin" – wskazuje dziennikarka.


Drugą oznaką jest według niej to, że wiele mediów sympatyzujących z PiS również nie uderzało w gazetę, lecz w książkę, która podała informację o adopcji znaną publicznie już przynajmniej od kilku lat.

Trzecia poszlaka to według dziennikarki fakt, że Michał Dworczyk (szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów) wczoraj oburzał się sytuacją, ale potem bezzwłocznie udzielił wywiadu "Super Expressowi". – Gdyby tu był prawdziwy wk**w, to rozmawiałby z redakcją przez prawników, a nie udzielał wywiadu – tłumaczy.

Czwartym znakiem, że okładka SE z adopcją i Morawieckim była ustawką, są rozmowy dziennikarki ze znajomymi ze świata mediów i polityki. – Popytałam kilka osób. Wszystkie mniej lub bardziej wprost mówiły, że Morawiecki nie był zaskoczony tą okładką – mówi dziennikarka.

Piąta poszlaka to według niej fakt, że "Super Express" nawet nie zamazał twarzy dzieci Morawieckiego na swojej okładce. – Są tu dwie możliwości: albo w redakcji pracują same tumany, w co osobiście nie wierzę, albo redakcja dobrze wiedziała, że nie musi obawiać się pozwu na grube pieniądze – wyjaśnia ekspertka.

Szóstą oznaką świadczącą o ustawce Morawieckiego z "Super Expressem" jest według niej to, że gazeta dziś kontynuuje temat i rozpływa się nad szlachetnością polityka PiS. – Ustawki tabloidów z celebrytami to normalna sprawa. To się działo, dzieje i będzie się działo. Ale gdy polityk dla korzyści partyjnych wystawia na celownik własne dzieci, to mamy do czynienia z przekroczeniem wszelkich granic – ocenia dziennikarka.

Przekroczenie granic
– Ta sytuacja totalnie mnie rozwaliła. Przecież te dzieci będą miały przerąbane. Część rówieśników będzie im dokuczać z powodu adopcji, tak jak szykanuje się dzieci z zapłodnienia in vitro. Nie mogę pojąć jak rodzic może coś takiego zrobić własnym dzieciom, nawet jeśli jest cynicznym politykiem – konkluduje dziennikarka.