Kolejne pytania w sprawie działki Morawieckiego. Pojawiło się nazwisko abp. Głódzia
Sprawa sprzedaży kościelnych gruntów Mateuszowi Morawieckiemu okazuje się coraz bardziej skomplikowana. Tym razem w jej kontekście pada nazwisko arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia. To on, a nie kardynał Gulbinowicz, powinien wydać zgodę na transakcję.
W rozmowie z "Wyborczą" do tej kwestii odnosi się prof. Bartosz Rakoczy, znawca prawa kanonicznego z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy i adwokat pracujący w kościelnym Gnieźnieńskim Trybunale Metropolitalnym. – Właściwym organem do wyrażenia zgody jest tu ordynariusz diecezji, a nie ordynariusz miejsca – czytamy.
Obecny proboszcz parafii św. Elżbiet we Wrocławiu ks. Janusz Radzik przyznał, że w archiwum nie znajdują się, żadne dokumenty dotyczące umowy sprzedaży z 2002 roku. Co więcej, niewiele wie o niej także Ordynariat Polowy Wojska Polskiego.„Moja rodzina od wielu lat dobrze zna księdza kardynała i z tego powodu ja czasami bywam u niego w gościnie. Pod koniec lat 90. głośno było o możliwości nabycia nieruchomości od Kościoła i ja, słysząc te informacje, zapytałem w czasie któregoś spotkania z księdzem kardynałem o takie nabycie”. I potem: „W ofercie wskazałem numery działek, które mnie interesują, a miałem je z kancelarii Kurii. Tak zalecił mi kardynał, abym ustalił w kancelarii numery i wskazał je w ofercie”
fragment zeznań Mateusza Morawieckiego opublikowany przez "Gazetę Wyborczą"
Dziennikarze "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski i Jacek Harłukowicz, zwracają także uwagę na to, że zgodnie z kodeksem prawa kanonicznego, aby sprzedać kościelny majątek potrzeba nie tylko zgód, ale musi być także poważne uzasadnienie takiej transakcji.
Źródło: Gazeta Wyborcza