"To są wściekłe, paniczne ataki PiS". W Konfederacji bojowe nastroje, debata w TVP tylko mogła im pomóc

Katarzyna Zuchowicz
Sondaże dają im co najmniej 5 procent głosów, czyli 3 mandaty w Parlamencie Europejskim. Ale niektóre pokazują, że mogą liczyć na jeszcze więcej. – Pięć, może sześć mandatów – mówi naTemat Witold Tumanowicz, jeden z członków Konfederacji. Po ostatniej debacie TVP nie brak głosów, że jeszcze bardziej zyskali. "Kurski wiedział co robi, że wcześniej nie dopuszczał ich do głosu" – posypały się komentarze.
Konfederacja może zyskać 3, a nawet 5-6 mandatów w PE – wynika z sondaży. Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Przez całą kampanię mocno uderzali w PiS. Krzyczeli wręcz, jak bardzo partia Kaczyńskiego ich zdradziła. – Obecnie recenzujemy rząd PiS, mieliśmy dużo większe nadzieje. Ale wszystkie zostały zawiedzione – podkreśla Witold Tumanowicz.

Do tej pory, w obecnej kampanii, żaden z ich reprezentantów nie był gościem TVP. W Konfederacji twierdzą, że telewizja publiczna celowo ich bojkotowała. – Odkąd mamy komitet wyborczy Konfederacja, to kandydaci, nawet posłowie, nie są zapraszani do TVP. Choć na początku roku posłowie związani z partią Wolność jeszcze byli. Ale potem to nawet oni zniknęli – mówi nasz rozmówca.


Dlatego czwartkowy występ Krzysztofa Bosaka był dla nich taki ważny. Po nim, sądząc po komentarzach, sojusz narodowców, środowisk katolickich i konserwatywnych, na pewno zyskał jeszcze większy rozgłos. "TVP traktuje wybory z pogardą"
– Te pięć i pół minuty, które dostał Krzysztof Bosak to w ostatnich tygodniach, miesiącach wręcz, była właściwie jedyna możliwość dla kandydata Konfederacji, by pojawił się w telewizji publicznej. Wykorzystał je na maksa. I on, i pomimo różnic w poglądach Adrian Zandberg byli najbardziej spokojni i merytoryczni – mówi Witold Tumanowicz, który sam jest jedynką na lubelskiej liście Konfederacji.

Trudno się dziwić, że występ Bosaka odbiera najlepiej, ale tak uważają też spore rzesze internautów, którzy debatę oglądali. Jak niektórzy zaznaczają – zupełnie obiektywnie.


– Ta debata pokazała też, jak TVP traktuje te wybory. Z dużą pogardą. Debatę zrobili tylko i wyłącznie ze względu na to, że to jest obowiązkiem narzuconym przez KRRiT. Widać było, że zrobili to z dużą niechęcią. Formuła debaty, w czasie 45 minut, czyli najmniej, jak tylko się da, pokazała, że robią to zupełnie od niechcenia – uważa członek Konfederacji.

"Pokażemy, że jesteśmy wybieralni"
Konfederacja – jakkolwiek by politycznie nie oceniał – to fenomen tej kampanii wyborczej. Sondaże dość szybko zaczęły dawać jej co najmniej 5 procent poparcia. W ostatnim badaniu IBSP dla radiozet.pl i "Newsweek Polska" znalazła się na trzecim miejscu po PiS i KE – z wynikiem 7,23 proc. Wyprzedziła tu Wiosnę Roberta Biedronia (7,02 proc).

Największe szanse, jak słyszymy, na zdobycie mandatu ma Krzysztof Bosak oraz kandydaci z południa Polski – Konrad Berkowicz w Krakowie i poseł Jacek Wilk w Katowicach. Mówi się też o Piotrze Liroyu Marcu w Wielkopolsce i Robercie Iwaszkiewiczu na Dolnym Śląsku.

– Jeśli będzie wynik w granicach 9 proc., możemy zdobyć pięć mandatów, a być może nawet sześć. Dla nas najważniejsza nie jest ilość, ale sam fakt, że pokażemy, że jesteśmy wybieralni. Że mamy szansę na to, żeby zbić ten beton partyjny. Że w wyborach parlamentarnych jesteśmy w stanie wprowadzić dużą reprezentację, która z pozycji parlamentarnej będzie aktualnie rządzić – mówi nasz rozmówca. Wojna na całego
Dziś obie siły prawicowe – PiS i Konfederacja – żywią do siebie ogromną niechęć. Wręcz wojna odbywa się w związanych z nimi mediach. Konfederacja nie zostawia na PiS suchej nitki, grzmią, że partia Kaczyńskiego się ich boi, że zabiorą jej trochę wyborców. "Przeciek z rządu: "PiS już wie, że Konfederacja odniesie sukces" – donosi tuż przed ciszą wyborczą "Najwyższy czas", związany z Januszem Korwinem-Mikkem. Zwolennicy Kaczyńskiego nie pozostają dłużni. Atakują przede wszystkim Rosją. – Pokazaliśmy dziś, że brat pana Bosaka ma bliskie związki rodzinno-finansowe z Rosją. Jest utrzymywany przez jednego z najgroźniejszych rosyjskich oligarchów, kumpla Putina – mówił kilka dni temu redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz.

Twierdzą, że w mediach społecznościowych jest istna fala promocji Konfederacji. "Konfederacja przypuściła frontalny atak na PiS. Pomaga w tym... „Gazeta Wyborcza" – odpowiada teraz niezalezna.pl.

– To są wściekłe, paniczne ataki PiS. Oni chyba nie wiedzą, co robić. Posuwają się już do promowania kandydatów Kukiz’15 tylko po to, by pokazać wrogość wobec Konfederacji – ocenia Witold Tumanowicz. Ale jego zdanie, tak twierdzi, zabiegi te powodują odwrotny efekt.

Sojusz z PiS czy nie
Pojawiły się jednak sygnały, że po wyborach parlamentarnych obie siły mogłyby szukać sojuszu, więcej o tym pisaliśmy tutaj. Dzień po debacie w TVP Jarosław Kaczyński temu zaprzeczył.
Jarosław Kaczyński

Konfederacja jest, delikatnie mówiąc, prorosyjska, a my jesteśmy formacją prozachodnią. Ta prorosyjskość jest ewidentna. Nie ma o czym mówić. Czytaj więcej

Co na to Konfederacja? – Wykluczamy możliwość sojuszu z PiS, rządzonym tak jak dziś, i przez ludzi, którzy wywodzą się z PO i UW. Musiałoby nastąpić poważne przemodelowanie PiS, powrót do konserwatywnych korzeni, żebyśmy w ogóle mieli możliwość pomyślenia o tym, żeby zacząć z nimi współpracować – odpowiada nasz rozmówca.

O Koalicji Europejskiej nawet nie chcą myśleć. – Nie. Niczego dobrego po KE się nie spodziewamy. Często słyszymy zarzut, że atakujemy PIS. Ale prawda jest taka, że KE nie rządzi. Dlatego rozliczamy PiS. A on nas zawiódł – mówi dwa dni przed wyborami.