"Szydło z najsilniejszym mandatem na przewodniczącą PE". W PiS śnią o potędze, ale zapomnieli o jednym

Paweł Kalisz
W Prawie i Sprawiedliwości zrodził się pomysł, by Beatę Szydło uczynić przewodniczącą Parlamentu Europejskiego. Ta funkcja ma się jej rzekomo należeć, gdyż zdobyła w Polsce rekordowe poparcie. Z realizacją tego planu może być jednak pewien problem. PiS wysyła z Polski największą delegację, ale w PE zasili ona marginalną frakcję.
Beata Szydło na przewodniczącą Parlamentu Europejskiego? Marzenia PiS raczej nie mają szans na to, by się spełnić. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
"Polka, Beata Szydło, była premier, zdobyła najsilniejszy mandat demokratycznych wyborów do Parlamentu Europejskiego – około 500 tysięcy głosów – powinna być forsowana przez nas na przewodniczącą tego Parlamentu" – stwierdziła na Twitterze Krystyna Pawłowicz. Posłanka PiS apeluje do polityków z Węgier i Włoch o wsparcie tej inicjatywy. Prawdą jest, że wynik Beaty Szydło robi wrażenie, gdyż była premier zdobyła najwięcej głosów nad Wisłą, ale obóz "dobrej zmiany" nie ma żadnych szans na przeforsowanie jej kandydatury na przewodniczącą Parlamentu Europejskiego. Powód jest prosty, PiS ma za słabych sojuszników.


Choć w Polsce partia Jarosława Kaczyńskiego wygrała wybory i zdobyła najwięcej mandatów, to na forum Unii Europejskiej nadal nie będzie się liczyć. Rozgrywającymi w Europie pozostają chadecy z Europejskiej Partii Ludowej i lewica z Postępowego Sojusz Socjalistów i Demokratów. Poza nimi realny wpływ na zapadające w UE decyzje będą mieli także liberałowie z ALDE, którzy zdobyli dużo nowych mandatów oraz Zieloni, czyli czarny koń tegorocznych wyborów na Zachodzie.

Tymczasem europosłowie PiS zasiądą w eurosceptycznej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, która liczyć będzie jedynie 62 spośród 751 członków Parlamentu Europejskiego. Jest ona pozbawiona też zdolności do współtworzenia koalicji zdolnej do rządzenia Unią.