"Te osoby są bardzo dobrze wychowane". Niepodanie dłoni premierowi nie ma nic wspólnego z brakiem kultury

Aneta Olender
– Przenoszenie zwyczajów towarzyskich na grunt polityczny nie jest takie proste – zapewnia w rozmowie z naTemat dr Janusz Sibora, ekspert od protokołu dyplomatycznego. Odnosi się tym samym do gestu niepodania dłoni premierowi podczas rozdania zaświadczeń o wyborze nowym europosłom. Zachowanie Bartosza Arłukowicza, Róży Thun i Danuty Huebner na tyle podzieliło opinię publiczną, że skrytykowali ich nawet partyjni koledzy.
Podawanie dłoni w życiu politycznym oznacza coś innego niż ten sam gest na gruncie towarzyskim. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Jak to jest z tym podawaniem ręki? Czy nowi europosłowie zaliczyli wpadkę, czy mieli do tego prawo?

W dyplomacji podawanie ręki jest pewnym aktem politycznym. Proste przenoszenie zwyczajów towarzyskich na grunt polityczny nie jest takie proste i nie jest w pełni możliwe.

Oczywiście ktoś pewnie powie, że powinno się podawać dłoń każdemu, bo tak mówi dobre wychowanie, ale ja bym stwierdził, że jednak nie. Dyplomacja rządzi się swoimi regułami. Nawet w przedwojennych podręcznikach dobrego wychowania, był zawsze taki rozdział: "Życie wielkoświatowe i dyplomatyczne", w którym mówiono o innych zasadach.


Dobrym przykładem będzie tutaj spotkanie w Brukseli Angeli Merkel z prezydentem Francji Francois Hollandem. Hollande przepuszczał ją w drzwiach, a ona wręcz go popychała, żeby on wszedł pierwszy.

Chodziło o to, że to pomieszczenie, w którym obradowano, należało do delegacji francuskiej, co symbolicznie oznacza, że Merkel była na ziemi francuskiej, dlatego właśnie kanclerz Niemiec chciała, aby prezydent Francji wszedł pierwszy i ją przywitał. Hollande był niedoświadczonym prezydentem i chciał być tak właśnie towarzysko grzeczny, a ona jako bardziej doświadczona wiedziała, że ta sytuacja powinna wyglądać inaczej.

W przypadku rozdania zaświadczeń nie chodziło raczej o nieznajomość zasad.

Wolfgang Ischinger, jeden z najlepszych dyplomatów niemieckich, szef Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, bodaj dwa lata temu udzielił wywiadu, w którym mówił o kulisach dyplomacji.

Jedno z pytań dotyczyło syryjskiego dyktatora i tego, czy można rozmawiać z kimś, kto niejako ma krew na rękach. Czy wielcy tego świata, politycy reprezentujący demokracje zachodnie mogą podawać mu dłoń. Ischinger powiedział, że nie. Mówił, że w dyplomacji jest taka zasada, że unika się spotkań, które byłyby kompromitujące dla polityków. A takim z pewnością jest spotkanie z tyranem.

Nie każdemu podajemy dłoń. Niepodanie dłoni jest pewnym aktem politycznym. Jeśli chodzi o nowych europosłów, to moim zdaniem można było uniknąć kontrowersji. Jakimś wyjściem, oczywiście mówię hipotetycznie, byłoby podjęcie decyzji, żeby w ogóle nie przybyć na tę uroczystość i poprosić o przesłanie dokumentów pocztą.

Ale widocznie osoby, które nie podały dłoni, chciały w ten sposób dokonać pewnego aktu będącego rodzajem manifestacji politycznej. To, obok kogo stoimy, komu podajemy dłoń, jak tę dłoń podajemy i czy obok są fotoreporterzy, to wszystko jest istotne i zapewniam, że nie ma tu przypadku.

Jednak o politykach, którzy nie podali dłoni premierowi, niektórzy mówili w kontekście braku wychowania.

W Polsce rozegrała się etykietalna burza. Jednak moim zdaniem to był rodzaj manifestacji, chodziło o wywołanie pewnego politycznego show. Dzisiaj politycy tak chcą się przebić do mediów. Chcą, aby o nich mówiono. Można było znaleźć inne formy protestu, np. nieprzyjście na tę uroczystość, ale to by tak nie wybrzmiało.

I nie ma to nic wspólnego z kulturą tych osób?

Z całą pewnością te osoby, które nie podały dłoni, są osobami dobrze wychowanymi. Trzeba i w tym kontekście na to spojrzeć. To była po prostu pewna polityczna dezaprobata.

W jednym z poradników życia towarzyskiego jest takie ładne zdanie: "W podaniu dłoni jest wiele odcieni".

Kiedy królowa Elżbieta II jechała do Irlandii parę lat temu z krótką wizytą i witała się z premier Irlandii, to trzymała dłoń nisko. Kiedy okazało się, że wizyta była bardzo udana, to podczas pożegnania dłoń królowej była już 20 cm wyżej. Chodzi o to, że królowa sygnalizuje swoje zadowolenie lub nie w ten sposób, że dłoń trzyma wysoko lub nisko.

To są małe gesty, które jak się okazuje mają wielkie znaczenie?

Pamięta pani jak Trump wyjeżdżał z Warszawy, a małżonka prezydenta podała rękę najpierw Melanii? On był taki zniesmaczony. Muszę powiedzieć, że to pożegnanie z dyplomatycznego punktu widzenia nie było prawidłowe, ale już z punktu widzenia praw kobiet, takiego feministycznego, to ono było nawet bardzo porządne.