Skandal w Rydze. Polski bokser znokautowany po nieprzepisowym ciosie łokciem
Polski pięściarz był niesamowicie zmotywowany do zawalczenia o główną nagrodę turnieju WBSS – Puchar Muhammada Alego. Niestety – Krzysztof Głowacki odpadł w półfinale zawodów w Rydze po brudnej walce z Łotyszem Mairisem Breidisem. W decydującym momencie walki Polak nieprzepisowo został zaatakowany łokciem. A i na tym nie koniec skandalu.
Sędzia Robert Byrd, który prowadził ten pojedynek, nie zareagował na brzydki faul Łotysza, po którym Polak wylądował na deskach. Do końca drugiej rundy pozostawały ostatnie sekundy. Po jej wznowieniu Łotysz, już prawidłowo, trafił Polaka na tyle mocno, że Głowacki padł i był liczony. Wystarczyło tylko dotrwać do gongu.
Problem w tym, że sędzia Byrd nie zakończył walki po tym, jak sygnał wybrzmiał. Breidis ruszył wtedy na zdezorientowanego Głowackiego i na zakończenie drugiej rundy, już po gongu, posłał Polakowi jeszcze kilka mocnych "akcentów".
Breidis tłumaczył swoje zachowanie po walce. – Otrzymałem cios w tył głowy. Przepraszam za sposób w jaki na niego odpowiedziałem, ale to był mój stary styl Muay-Thai – powiedział Łotysz. "Bezsens" – skomentował jego wypowiedź dziennikarz sportowy i promotor bokserski Mateusz Borek.
Źródło: sport.tvp.pl