Skandal w Rydze. Polski bokser znokautowany po nieprzepisowym ciosie łokciem

Kamil Rakosza
Polski pięściarz był niesamowicie zmotywowany do zawalczenia o główną nagrodę turnieju WBSS – Puchar Muhammada Alego. Niestety – Krzysztof Głowacki odpadł w półfinale zawodów w Rydze po brudnej walce z Łotyszem Mairisem Breidisem. W decydującym momencie walki Polak nieprzepisowo został zaatakowany łokciem. A i na tym nie koniec skandalu.
Krzysztof Głowacki w skandalicznych okolicznościach został znokautowany przez Marisa Briedisa. Fot. Screen z TVP Sport
Krzysztof Głowacki podchodził do starcia z Breidisem z pięknym rekordem 31-1 (19 KO). – Jestem przygotowany na wojnę z Mairisem i będę walczył do samego końca, nawet gdy będę przegrywał na punkty – zapowiadał polski pięściarz. Na spełnienie obietnic nie miał jednak szans, ponieważ pojedynek zakończył się przed czasem. Pod koniec drugiej rundy Polak nieprzepisowo uderzył Łotysza w tył głowy, kiedy bokserzy byli w bliskim kontakcie. Nie było to sportowe zachowanie, jednak odpowiedź Breidisa była naprawdę karygodna. Łotewski pięściarz uderzył "Główkę" łokciem w szczękę.


Sędzia Robert Byrd, który prowadził ten pojedynek, nie zareagował na brzydki faul Łotysza, po którym Polak wylądował na deskach. Do końca drugiej rundy pozostawały ostatnie sekundy. Po jej wznowieniu Łotysz, już prawidłowo, trafił Polaka na tyle mocno, że Głowacki padł i był liczony. Wystarczyło tylko dotrwać do gongu.

Problem w tym, że sędzia Byrd nie zakończył walki po tym, jak sygnał wybrzmiał. Breidis ruszył wtedy na zdezorientowanego Głowackiego i na zakończenie drugiej rundy, już po gongu, posłał Polakowi jeszcze kilka mocnych "akcentów". Na początku trzeciej rundy Mairis Breidis powalił Głowackiego mocnymi ciosami. Sędzia podjął wówczas pierwszą dobrą decyzję w tej walce i ogłosił nokaut. "Mój styl muay thai"
Breidis tłumaczył swoje zachowanie po walce. – Otrzymałem cios w tył głowy. Przepraszam za sposób w jaki na niego odpowiedziałem, ale to był mój stary styl Muay-Thai – powiedział Łotysz. "Bezsens" – skomentował jego wypowiedź dziennikarz sportowy i promotor bokserski Mateusz Borek. – Pierwszy cios łokciem byłego mistrza świata w muay thai, cios który jest przez niego wytrenowany, to jego wielka broń, to był ewidentny faul. Zresztą sam Mairis to przyznał po walce. Ten cios nie był nokautujący, ale podłączył Krzyśka. Potem były uderzenia po gongu i wtedy przyjął dwa decydujące ciosy – mówił po walce trener Głowackiego, Fiodor Łapin.

Źródło: sport.tvp.pl