"Każda akcja wywołuje reakcję". Miller wyjaśnił, dlaczego kandydat PiS przegrał w PE

Paweł Kalisz
Leszek Miller tłumaczy porażkę dyplomatyczną obozu "dobrej zmiany", który nie potrafił przeforsować swojego kandydata na stanowisko wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. "Każda akcja wywołuje reakcję" – przypomniał politykom PiS były premier.
Leszek Miller wyjaśnił powody klęski dyplomatycznej PiS na forum europejskim. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Parlament Europejski wybrał swoje nowe kierownictwo. Do wyłonienia przewodniczącego tej instytucji koniecznie były dwie tury, po których zwyciężył włoski socjaldemokrata David Sassoli. Później aż trzy tury były konieczne, by wybrać grono jego zastępców. Na początku wszystko wskazywało na to, iż Polsce przypadną dwa fotele wiceprzewodniczących PE.

Bez problemu stanowisko zapewniła sobie tylko wystawiona przez chadeków Ewa Kopacz z Platformy Obywatelskiej. Poparło ją aż 461 z 751 członków PE. Natomiast kandydujący z ramienia konserwatystów polityk PiS Zdzisław Krasnodębski nie uzyskał wystarczającej liczby głosów.


W czwartkowy poranek do tej sytuacji odniósł się były premier i świeżo upieczony europoseł Leszek Miller. "Prof. Krasnodębski przegrał stanowisko zastępcy przewodniczącego PE, bo jego ugrupowanie pracuje usilnie na opinię antyunijnego. Zostało to potwierdzone zachowaniem Anny Zalewskiej i Witolda Waszczykowskiego, którzy nie wstali podczas hymnu UE. Każda akcja wywołuje reakcję" – napisał Miller na Twitterze. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w trzeciej turze głosowań Zdzisława Krasnodębskiego poparło jedynie 85 europosłów, a ostatnie prestiżowe stanowisko przypadło włoskiemu eurosceptykowi Fabio Massimo Castaldo. Europosłowi PiS ewidentnie ciężko jest się pogodzić z przegraną. Widać to po tweecie, który europoseł PiS zamieścił w środowy wieczór. "Tak się dotrzymuje reguł i zobowiązań w PE" – to jedyny komentarz, na który było go stać.