Czarzasty bez litości o komunistycznej przeszłości Przyłębskiej. "Myślałem, że jestem wielką mendą..."

Paweł Kalisz
Włodzimierz Czarzasty w bardzo ostrych słowach skomentował przynależność Julii Przyłębskiej do komunistycznej organizacji. Przy okazji oberwało się też Marcinowi Wolskiemu i Stanisławowi Piotrowiczowi. Padły bardzo ostre słowa.
Włodzimierz Czarzasty w dosadny sposób skomentował rzekomy patriotyzm Julii Przyłębskiej czy Stanisława Piotrowicza. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta
"Byłem z Julią Przyłębską w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich, a ze Stanisławem Piotrowiczem i Marcinem Wolskim w PZPR. Myślałem, że jestem wielką mendą, a okazuje się że można być większą. Można z taką przeszłością zapisać się do PIS i awansować. Uczę się całe życie" – napisał na Twitterze szef SLD Włodzimierz Czarzasty. Chyba trudno o bardziej surową ocenę politycznych przeciwników niż ta, której dokonał Czarzasty. Nie sposób jednak odmówić racji szefowi SLD. Stanisław Piotrowicz był komunistycznym prokuratorem skazującym opozycjonistów, Marcin Wolski też wstydzi się dziś swojej przeszłości.


W ostatnich dniach z kolei ujrzały światło dzienne dokumenty IPN, z których wynika, że Julia Przyłębska na pierwszym roku studiów zapisała się do Socjalistycznego Związku Studentów Polskich. Dziś wszyscy pozują na niezłomnych obrońców wolności i demokracji. Obecna prezes Trybunału Konstytucyjnego nie chwali się przynależnością do SZSP. Woli podkreślać fakt, że była członkiem NZS.

Warto przypomnieć, że także mąż Julii Przyłębskiej nie ma kryształowo czystej przeszłości. Andrzej Przyłębski działał w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Wedle dokumentów IPN był zarejestrowanym tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Wolfgang". On sam zaprzecza, jakoby miał donosić służbom bezpieczeństwa.

Tymczasem rząd PiS, jeśli uwierzyć oficjalnej narracji polityków tej partii, za jeden z z celów stawia sobie oczyszczenie Polski z pozostałości po komunizmie. Właśnie chęcią pozbycia się sędziów nominowanych za czasów PZPR tłumaczone są próby przejęcia przez PiS kontroli nad wymiarem sprawiedliwości.