Rodzina dziecka, które zginęło na wycieczkowcu, nie obwinia dziadka. Za śmierć odpowiedzialna jest obsługa

Zuzanna Tomaszewicz
Nowe informacje ws. wypadku na wycieczkowcu w Portoryko. Rodzina półtorarocznej dziewczynki, która zginęła w wyniku upadku z okna wycieczkowca, nie uważa, że za śmierć dziecka odpowiedzialny jest dziadek. Jej zdaniem obsługa statku nie dopełniła swojego obowiązku.
Półtoraroczna dziewczynka zginęła w wyniku upadku z 11 piętra wycieczkowca. Fot. Facebook / Royal Caribbean
Według pierwszej wersji zdarzeń, dziadek wystawił wnuczkę za okno na 11. piętrze statku "Freedom of the Seas" pływającego pod banderą firmy wycieczkowej Royal Caribbean. Wycieczkowiec był zacumowany w porcie San Juan w Portoryko. Dziewczynka spadła zatem wprost na betonowe podłoże. Zmarła krótko po przewiezieniu do szpitala.

Rodzina dziecka uważa jednak, że całe zdarzenie miało inny przebieg. Jak zapewnia, dziadek dziewczynki nie wypuścił jej z rąk. Dziecko miało wypaść przez okno, ponieważ było ono otwarte. – Chloe chciała uderzyć ręką w szybę (…) Jej dziadek myślał, że wszędzie jest szkło, ale w tym oknie go nie było, a dziewczynka po chwili zniknęła – powiedział adwokat rodziny Michael Winkleman.


18-miesięczna Chloe miała bawić się z dziadkiem w strefie przeznaczonej dla dzieci. Rodzina dziewczynki domaga się od obsługi statku wyjaśnień, dlaczego okno było tam otwarte.

Na chwilę obecną policja w Portoryko oraz firma organizująca rejs nie odniosły się do wypowiedzi Winklemana.

źródło: "The Guardian"