"Nic dla nas nie zrobił". Zapytaliśmy w rodzinnych stronach Kuchcińskiego o aferę z lotami

Katarzyna Zuchowicz
Rodzinne loty marszałka Sejmu rządowym samolotem wywołały oburzenie w całym kraju. W jego rodzinnym Przemyślu niektórym tylko wściekłość ciśnie się na usta. – Za nasze pieniądze! Zamiast coś dla Przemyśla zrobić? – reaguje jeden z mieszkańców. Część z nich tym bardziej jest zbulwersowana, bo – jak mówią – marszałek Kuchciński po prostu ich zawiódł. – Ludzie mieli oczekiwania. A on nic dla miasta nie zrobił – słychać. Choć takich, co go bronią też tu nie brakuje.
Marszałek Sejmu ma pokryć koszt przelotu członków rodziny rządowym samolotem. Pieniądze maja być przekazane na cele charytatywne. Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta
Afera z lotami marszałka Sejmu wybuchła w piątek. Radio Zet ujawniło wtedy, że Marek Kuchciński latał rządowym Gulfstreamem z Warszawy do Rzeszowa i zabierał ze sobą rodzinę. Chodziło o sześć lotów – od stycznia do lipca 2019 r. Jak podała stacja, członkowie rodziny latali z marszałkiem w różnym składzie – albo córka, albo synowie, albo żona.

– Jestem zbulwersowana. To są nasze, podatników pieniądze, które wyrzucane są w błoto. To przykład trwonienia pieniędzy podatników, które powinny iść na dzieci, emerytów, ludzi potrzebujących, na niepełnosprawnych, na szkoły. U nas szpital ma problemy finansowe – reaguje jedna z mieszkanek Przemyśla. "Nie słyszałam pozytywnych opinii"
To miasto marszałka Kuchcińskiego. Tu się urodził, tu przed Sejmem działał zawodowo – był m.in. redaktorem naczelnym miesięcznika "Spojrzenia Przemyskie", przez 10 lat kierował kierował Przemyskim Towarzystwem Kulturalnym. Tu do dziś mieszka jego rodzina.


Tu również w ubiegłym roku przyznano mu tytuł honorowego obywatela miasta. "W ponad tysiącletniej historii naszego Wolnego Królewskiego Miasta nie było Przemyślanina na tak wysokim stanowisku" – napisała wówczas Rada Miasta.

Dlatego afera z lotami rodziny, wywołała tu szczególne reakcje. – Wszyscy są zbulwersowani, nie słyszałam pozytywnych reakcji – mówi naTemat Grażyna Stojak, przewodnicząca Klubu Koalicji Obywatelskiej w Radzie Miasta. Dodaje, że nie tylko wśród opozycji słychać takie głosy. W niedzielę spotkała się z mieszkańcami, którzy reprezentowali przeciwną jej opcję polityczną.

– Ludzie komentują to jednoznacznie: prywata, prywata i jeszcze raz prywata. Nic więcej. Takie negatywne opinie słyszałam. To skandal wykorzystywać transport państwowy do celów prywatnych – mówi. "Sprawiał wrażenie człowieka skromnego"
Pochodzący z Przemyśla poseł PO Marek Rząsa też uczestniczył w niedzielę w regionalnej uroczystości. I nasłuchał się wielu ironicznych komentarzy pod adresem Marka Kuchcińskiego. – Odczytywano list pana marszałka. I nawet ludzie, których nie posądzam o nastroje antypisowskie, wręcz przeciwnie – było to środowisko pisowskie, komentowali głośno: "O, nie doleciał", "Widocznie samolot się zepsuł" – opowiada w rozmowie z naTemat.

Ale poseł przyznaje – zaskoczyło go nieco, że afera dotyczy akurat marszałka Kuchcińskiego: – W mojej ocenie do tej pory sprawiał wrażenie, że jest człowiekiem dość skromnym. Owszem, jak przylatywał do Przemyśla, to i tak czekała na niego limuzyna z oficerami SOP. Mówiono też o nim, że potrafi ot tak, nagle, zarządzić np. o 22.00, że teraz jedzie do Przemyśla. Ale z jego strony nie było pokazówki, chwalenia się Bizancjum.

W mieście nikt nie chce rozmawiać o rodzinie marszałka. Ani w PiS, ani w opozycji, ani zwykli mieszkańcy. Ani oficjalnie, ani nie. – Rodzina jak rodzina, dajcie spokój rodzinie – słychać nawet głosy oburzenia. Wiadomo, że żona marszałka jest nauczycielem-konsultantem oddziału Podkarpackiego Centrum Edukacji Nauczycieli w Przemyślu. Mają troje dzieci, w tym bliźnięta. Tu pisaliśmy o tym więcej.

"Ja nie jestem zbulwersowany"
Przez cały weekend pod adresem marszałka Sejmu padały głosy oburzenia. On sam tłumaczył, że to były przeloty służbowe, udział rodziny nie podniósł ich kosztów, wreszcie zapowiedział, że wpłaci pieniądze na cele charytatywne.

Ale żeby nie było. W Przemyślu marszałek ma grono zwolenników, którzy potrafią podejść do sprawy z dużym zrozumieniem. Jeden z radnych PiS broni Kuchcińskiego i jego rodziny, tłumaczy nam, dlaczego nie czuje się zbulwersowany jak inni. – Jedni mogą być zbulwersowani, inni nie. W przeszłości też tak było, że kto miał możliwość, to latał z bliskimi. Jeśli było to nieakceptowane przez część społeczeństwa, to było to naświetlane i dana osoba np. zwracała pieniądze. A pan marszałek chyba zachował się w porządku, skoro zapowiedział, że je odda, prawda? – mówi naTemat Andrzej Berestecki.

On rozumie, dlaczego marszałek zabrał do samolotu rodzinę. Sam, jak wyjaśnia, często w
przeciągu trzydziestu lat działalności społecznej wyjeżdża do Warszawy służbowo i jeśli mógł, to nieraz korzystał (ze wspólnej podróży) z samochodu byłego prezydenta, posła, czy starosty, osób pochodzących z różnych opcji politycznych.

– Gdy jadą do Warszawy, proszę, czy mogą mnie wziąć. Uważam, że jeżeli ktoś ma do kogoś zaufanie i jest taka możliwość i można z niej skorzystać – nie obciążając budżetu – to jak najbardziej. Jeśli było miejsce i nie obciąża to budżetu? Ale pewnej grupie społecznej to się nie podoba. Dlatego uważam, że trzeba uregulować to prawnie i jeśli to się komuś nie podoba, to nie będzie korzystał – mówi radny Andrzej Berestecki.

Stagnacja miasta
Pomijając emocje, które wywołała samolotowa afera, dla mieszkańców Przemyśla ważniejsze wydaje się jednak co innego – odpowiedź na pytanie, co marszałek zrobił dla swojego miasta.

Tu muszę przyznać – reakcje są kompletnie inne niż te, który słyszałam w Chełmie, pisząc o Beacie Mazurek. Była wicemarszałek Sejmu jest bardzo aktywna w regionie. Tam nawet jedna z osób, która nie popiera ani PiS, ani PO przyznała: – Uważam, że Chełm nigdy nie miał takiego posła, jakim jest pani Beata Mazurek. W pozytywnym znaczeniu.

Tu po stronie opozycji słychać głównie żal. I niespełnione oczekiwania części mieszkańców. Grażyna Stojak: – Skoro Marek Kuchciński jest z tego miasta, to oczekiwano od niego wsparcia i pomocy. Miasto przez lata miało ciężką sytuację. Na rubieżach Polski, niedofinansowane, zapomniane, wyludniające się. A ja nie znam inicjatyw marszałka Kuchcińskiego dla miasta.

Poseł Rząsa wypomina, że miasto się nie rozwija. Przypomina, jak było kiedyś. – Po 8 latach rządów Platformy miasto wzbogaciło się o dwie drogi obwodowe, o wyremontowane budynki użyteczności publicznej. Wyremontowano dworzec PKP, zamek, klub garnizonowy, większość zabytków została odnowiona. A za czasów pana marszałka w Przemyślu wybudowano pomniki. Dwa konie, huzar, ułan i skrzynka pocztowa. Symbol twierdzy przemyskiej – mówi. Grażyna Stojak kojarzy jeszcze marszałka m.in. z pociągiem relacji Przemyśl-Kijów, który został uruchomiony w 2016 roku.

"Cieszymy się, że jest z tej ziemi"
Jednak mieszkańcy oczekiwali czegoś więcej. Atmosfera polityczna przecież wydawała się sprzyjać. – Cztery ostatnie lata to rządy PiS w kraju, rządy PiS w województwie i do niedawna rządy PiS w mieście. Do 2018 roku PiS rządził tu niepodzielnie. Dlatego mieszkańcy Przemyśla oczekiwali, że druga osoba w państwie plus to, że PiS rządził w kraju i lokalnie, sprawi, że miasto ożyje. Tym bardziej, że Przemyśl kompletnie wymiera. Stagnacja ostatnich czterech lat jest porażająca – ocenia poseł Rząsa.

Podobne głosy słyszę od kilku anonimowych mieszkańców. "Coś pozytywnego dla miasta by zrobił, a nie latać samolotami". "Nic nie wiem o działalności marszałka" – to tylko niektóre opinie.

– Zależy kto mówi – reaguje radny PiS. Twierdzi, że poprzez kontakty z panem marszałkiem dużo się dowiedział i nauczył. – To, że marszałek jest z Przemyśla, to otwiera dużo drzwi. I już to jest dla nas plus. A że nie przywiózł worka pieniędzy, czy inwestora? To nie jest jego rola. Nie jest jego rolą załatwianie czegokolwiek. Pan marszałek, który pochodzi z Przemyśla, jest drugą osobą w państwie i dla nas już to jest bardzo ważne. Cieszymy się, że jest z tej ziemi – mówi.

Dodaje: – Pan marszałek reprezentuje wszystkich Polaków i musi być sprawiedliwy, a władze samorządowe są odpowiedzialne za pozyskiwanie środków.

"Myślę, żo boi się niewygodnych pytań"
Poseł PO twierdzi, że w poprzedniej kadencji Marek Kuchciński praktycznie był nieobecny w mieście. W obecnej trochę się to zmieniło, ale i tak podobno trudno zastać go na dyżurze. Częściej jego listy odczytywane są na różnych uroczystościach. – Jedna z mieszkanek zadzwoniła do mnie w piątek, w poniedziałek przyjąłem ją w swoim biurze. Była bardzo zdziwiona, że przyjąłem ją po kilkudziesięciu godzinach. "A do marszałka Kuchcińskiego zapisana jestem od początku kadencji". Z tego wynika, że on tu praktycznie nie pełni dyżurów – mówi poseł PO.

Na Twitterze widać, że Marek Kuchciński jeździ po Podkarpaciu. Ale poseł dodaje, że nie pamięta otwartego spotkania marszałka z mieszkańcami Przemyśla.– Myślę, że boi się niewygodnych pytań. Bo teraz PiS nie ma politycznego interesu, by pomagać miastu. Skoro PiS przegrał tu z kretesem i nie ma tu swojego prezydenta? – mówi poseł.

Ostatnie wybory samorządowe w Przemyślu wygrał Wojciech Bakun popierany przez Kukiz'15. W październiku 2018 roku była to niemała sensacja.