Miał złamane obydwie nogi, ale i tak rozwoził paczki. Kurierzy opowiadają, jak wygląda ich praca

Aneta Olender
Ta sytuacja nie powinna się zdarzyć i trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek mógłby pracować w takim stanie... A jednak. Kurier DPD rozwoził paczki, chociaż miał dwie nogi w gipsie. Jak się okazuje, zmusiły go do tego warunki umowy. Gdyby nie odebrał towaru z magazynu, musiałby liczyć się z finansową karą, nawet 10 tys. zł.
Zdjęcia kuriera, który pracuje mimo obydwu nóg w gipsie, wywołały oburzenie. Fot. Magdalena Pacewicz / Facebook
O sprawie być może nie zrobiłoby się głośno, gdyby nie jedna z internautek. Zamieściła ona na Facebooku zdjęcie kuriera DPD, który pracuje, chociaż ma złamane nogi. Fotografię opatrzyła wpisem.

"Co jak masz działalność jednoosobową i podpisaną umowę z DPD o rozwożenie paczek, a masz złamane dwie nogi? Nic. Pracujesz, bo jak nie to 10 tyś. zł kary dziennie za niepodstawienie auta. Mógłbyś poprosić kolegę o pomoc, o ile zna teren, wszystkie adresy, potrafi posługiwać się HH i weźmie na siebie odpowiedzialność za pieniądze z paczek pobraniowych... I tu kolejny problem, gdzie znaleźć kogoś takiego z dnia na dzień??? Więc jak to zrobić? A tak jak na zdjęciu..." – czytamy.


Do sprawy szybko odniosła się firma DPD. W stanowisku przekazanym mediom czytamy, że kurier dostarczył kierownikowi oddziału w Szczecinku zwolnienie lekarskie i na tej podstawie nie powinien być dopuszczony do wykonywania obowiązków. Z konsekwencjami będzie musiał się więc liczyć przełożony.

Stanowisko DPD

Zgodnie z procedurą kurier nie powinien być dopuszczony do wykonywania obowiązków z uwagi na niedyspozycję zdrowotną. W takich sytuacjach – zgodnie z umową kurierską – podwykonawca zobowiązany jest zorganizować zastępstwo. DPD zaproponowała kurierowi przekazanie paczek z jego rejonu innemu przewoźnikowi. Jak się później okazało, kurier mimo wszystko osobiście uczestniczył w rozwożeniu przesyłek (jako pasażer), co nie powinno mieć miejsca. W związku ze złamaniem zasad, wobec przełożonego tego kuriera zostaną wyciągnięte konsekwencje. Jednocześnie chcielibyśmy wyrazić ubolewanie, że doszło do tego zdarzenia.

Małgorzata Maj, rzeczniczka firmy podkreśliła także, że w przypadku choroby, czy awarii samochodu kurierzy mają prawo do "przerwy w świadczeniu usług na rzecz DPD Polska", a spółka nie popiera takich rozwiązań, jakie miały miejsce w Szczecinku.

Mimo tej odpowiedzi postanowiliśmy sprawdzić, czy taka sytuacja to rzeczywiście jednostkowa historia i z jaką presją kurierzy muszą mierzyć się każdego dnia. Tym razem nie chodzi o kontakty z adresatami paczek.

Inna kara
– W łódzkim oddziale był kurier, który miał wypadek, a kierownik zapytał go... czy rozwiezie paczki – opowiada Andrzej, jeden z przewoźników DPD. – Takich przypadków jest od groma. Przy moim kierowniku często trzeba coś robić ponad wszystko. Kurier kończy robotę o 23, rozładowuje się, a już przed 6 musi znowu być na magazynie. Jak przyjedzie za późno, to dostanie notę 100 lub 200 zł – dodaje.

Andrzej podkreśla także, że z takimi karami trzeba się liczyć, chociaż w umowie, którą podpisują kurierzy, nie ma zapisu, o której powinni stawić się w magazynie. Istnieje jednak zapis "kara inna". – I to jest według uznania kierownika oddziału – mówi nasz rozmówca.

Większość kurierów DPD, tak jak i innych firm kurierskich, to współpracownicy. Są podwykonawcami i prowadzą działalność gospodarczą. Podpisują umowy, w których rzeczywiście istnieje zapis dotyczący kar za niewywiązywanie się z obowiązków.

Stanowisko DPD

DPD posiada umowne prawo do nałożenia kar w przypadku, w którym przewoźnik nie będzie świadczył usług na rzecz DPD. Jest to uprawnienie, z którego spółka może, ale nie musi skorzystać. Jest ono stosowane wyłącznie w ostateczności.

Kary te, jak zapewnia rzeczniczka firmy, egzekwowane są tylko w przypadkach, które rażąco naruszają zapisy umowy, np: "uporczywie i bez podania przyczyny nie świadczy usług przewozu i tym samym uniemożliwia DPD wykonywanie swoich zobowiązań wobec Klientów DPD Polska".

"Twoja babcia może to wywieźć"
Co do ostateczności egzekwowania prawa do nałożenia kary, wątpliwość ma kolejny rozmówca naTemat. Jego zdaniem przełożonych nie interesuje to, kto wyjedzie z paczkami.

– Paczki muszą wyjechać, taka jest zasada, ale kto je wywiezie, nie ma znaczenia. Tak naprawdę, jak oni to mówią, może nawet "twoja babcia to wywieźć". Jak nie, to dostaniesz notę i cześć, i czapka. Nie tylko w DPD tak jest, bo inne firmy też słyną z bardzo dużej liczby not. Może ktoś nie dostał całych 10 tysięcy, ale na pewno z 8, czyli coś tam symbolicznie obcinają. Wiem jednak, że są i takie odziały, gdzie po 10 tysięcy sypie się jak z kapelusza – dzieli się swoimi doświadczeniami Sławomir.

Podkreśla, że w 99 proc. wszystko zależy od kierowników oddziału, a ci z kolei boją się dyrektorów. – Dyrektorzy regionalni tak naprawdę kurierkę znają chyba tylko z filmu "Kurier" Pasikowskiego... i z tabelek. Oni nie wiedzą, co się dzieje – mówi kurier.

– Najważniejszy w DPD jest wskaźnik, który mówi o tym, ile paczek wyjechało, ile jest awizo, czyli paczek niedoręczonych, ile jest odmów przyjęcia, błędnego sortu, spóźnionych pojazdów liniowych. Później od tego kierownicy oddziału i koordynatorzy mają płacone premie, więc robią wszystko, aby ją dostać. Nic się nie liczy dla nich – stwierdza Sławomir.

Kłopotliwe zastępstwo
W przypadku kuriera ze Szczecinka, tak jak i zresztą innych kurierów, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, istnieje możliwość znalezienia zastępstwa, aby nadal wywiązywać się z zapisów umowy, czyli nie ponosić żadnych konsekwencji. To, jak przyznają moi rozmówcy, nie jest jednak wcale takie łatwe.

– Ogólnie jest tak, że przewoźnik może zatrudnić pracownika na umowę o prace albo jeździć sam. Jeśli jeździ sam i ma ciężki rejon, wtedy nie znajdzie chętnego, żeby go zastąpił. Dlaczego w ogóle jest taka sytuacja, że jest z tym problem? Odpowiedź jest bardzo prosta, nie chcą płacić ryczałtu dla tzw. skoczków. Są chętni ludzie, którzy by na przykład przyszli do pracy za kogoś, ale wiadomo, że nie przyjdą za taką stawkę, jaką im się proponuje – wyjaśnia Andrzej.

"Nigdy do takich absurdów"
Okazuje się jednak, że nie wszyscy współpracujący z DPD mówią tym samym głosem i nie wszyscy sytuację opisaną na Facebooku odbierają tak samo. W trakcie pracy nad tekstem otrzymaliśmy wiadomość od kuriera z północnej części Polski. Woli on jednak pozostać anonimowy. Dla niego historia ze Szczecinka nie jest tak oczywista, więc trudno postawić się zdecydowanie po którejś ze stron.

"Jeżeli chodzi o umowy, to rzeczywiście taki zapis istnieje, jak wiele innych zresztą temu podobnych. Każdy wie, co podpisuje. Nie znamy konkretnego powodu, dlaczego ten człowiek w takim stanie jest w pracy. Pracuje ponad 4 lata w tej firmie, w innym oddziale, i nigdy nie spotkałem się z taką obojętnością przełożonych" – pisze kurier.

Autor wiadomości podkreśla, że przewoźnik zarabia tylko kiedy jest w pracy i wykonuje swoje obowiązki. Nikt nie zna prywatnej sytuacji człowieka, który jest na fotografii, a być może był do tego właśnie przez nią zmuszony.

"Tam, gdzie pracuję, nie doszło nigdy do takich absurdów, jeżeli już, to z własnej nieprzymuszonej woli kuriera. Oddział musi być przygotowany na różne ewentualności. Dobrze przygotowany i elastyczny oddział, nigdy nie miał takich problemów i nikt nie otrzymuje kar umownych. Ogólnie cały temat wydaje się przesadzony, jak znam ludzi pracujących w innych oddziałach, to nie sądzę, że pozwoliliby pracować komukolwiek w takim stanie" – zaznacza autor wiadomości.

Nie podobają mu się też komentarze w internecie, a zwłaszcza to, że najczęściej pod wpisem udzielają się osoby, które mają ograniczoną wiedzę na temat zasad działania firm kurierskich. Chodzi mu klientów.
Kurier DPD

Teraz wszyscy współczują kurierowi i wypowiadają się na temat firmy, ale wyobraźmy sobie inną sytuację... Kurier jest samotnym ojcem, a jest takich wielu, który musi codziennie o konkretnej godzinie odebrać dziecko z przedszkola, czy też pojechać z nim po prostu do lekarza, co za tym idzie, musi skończyć pracę do godziny maksymalnie 15:30. Tutaj wyrozumiałość ludzka się już kończy, bo przecież "ja czekam na paczkę, za którą zapłaciłem i chce ją otrzymać po 17:00". Do tego skargi, obelgi w stronę kuriera... Kto wtedy jest bardziej nieludzki? Gdzie są wtedy wszyscy Ci, którzy krzyczą najgłośniej...

Imiona rozmówców na ich prośbę zostały zmienione.