Szokuje cię związek szczupłego faceta i grubej kobiety? Prosta rada: po prostu zamilcz

Ola Gersz
Nie wszyscy mogą w to uwierzyć, ale nie zawsze waga partnera jest w związku rzeczą największej... wagi. Związki szczupłych mężczyzn z kobietami plus size wciąż jednak budzą emocje. Bo coś jest przecież nie tak. Jak ona go mogła zdobyć z tym ciałem? On pewnie się męczy i cierpi, pewnie jest z nią z litości. Niespodzianka: wcale nie musi tak być i większości przypadków wcale nie jest. Niespodzianka numer dwa: TO NIE NASZA SPRAWA.
Komu przeszkadzają związki szczupłych mężczyzn i grubych kobiet? Fot. kadr z filmu "Kluseczka" / Netflix / screen z Facebooka / Doktor Agnieszka
"Będąc na wycieczce statkiem, wśród ludzi w strojach kąpielowych, poczyniłam pewne obserwacje. Jako lekarz tak już mam – zboczenie zawodowe. Otóż było tam sporo par i rzuciła mi się w oczy pewna dysproporcja. O ile faceci wyglądali niczego sobie, o tyle ich partnerki były po prostu grube. A mówi się, że to kobiety bardziej dbają o wygląd. I tak się zastanawiam, czy oni takie lubią? Czy im to zwisa? A może boją się zwrócić uwagę, że coś poszło nie tak?".

Post na Facebooku Doktor Agnieszki, czyli neurolożki Agnieszki Klimowicz, już został usunięty (doktor stwierdziła potem, że przegięła, chociaż nadal utrzymuje, że ma rację), ale niesmak pozostał. Zresztą nie tylko niesmak, ale również smutek, oburzenie i internetowa burza.
Fot. Screen z Facebooka
Bo pozbawione empatii i zrozumienia słowa Doktor Agnieszki, która w opisie na Facebooku ma opis, że "lubi edukować pacjentów", dały prosty przekaz: grube kobiety nie mają prawa do miłości i są tak odrażające, że po prostu nie powinny mieć partnerów. A dodatkowo w ich życiu "coś poszło nie tak".


Nie muszę chyba udowadniać, jak bardzo jest to nie w porządku i to na wiele poziomach. Ale od początku.

"Pewnie go zje"
Na jakich zasadach dobieramy partnerów? Szczerze mówiąc, trudno mówić o zasadach – ile par, tyle historii.

Niektórych przyciąga wygląd, innych charakter lub osobowość, jeszcze innych pasja. Czasem to dobry seks, świetna pozycja życiowa czy przekonanie, że nasz wybranek lub nasza wybranka będzie świetnym rodzicem. Zwykle po prostu się w kim zakochujemy i już. Trudno to wyjaśnić, chyba, że ktoś chce się bawić w chemiczne, naukowe teorie.

Odpowiedzenie na pytanie, dlaczego z kimś jesteśmy, nie jest więc proste, nie ma tu często logiki. Jednak niektórzy wciąż myślą, że decydujemy się na związek z kimś tylko dlatego, bo ten jest szczupły i piękny. Do tego stopnia, że kiedy ktoś atrakcyjny jest sam, jesteśmy zdziwieni, bo "taka ładna, a nikogo nie ma".

Oczywiście, wygląd odgrywa ważną rolę, ale nie to jedyne, uniwersalne kryterium, jakie bierzemy pod uwagę, kiedy wybieramy partnera. A co więcej to, co się komu podoba, jest stuprocentowo subiektywną kwestią. Dla niektórych kobiet Benedict Cumberbatch to ósmy cud świata, dla innych obleśny brzydal. Trudno uwierzyć w to, że niektórym nadwaga nie przeszkadza? Tak się wydaje, patrząc na post Doktor Agnieszki, przyklaskujące jej reakcje pod postem czy komentarze niektórych pod adresem par "szczupło-grubych". Przykład? Tomasz Kammel i Katarzyna Niezgoda. Co to się te lata temu działo! Ludzie grzmieli, że Kammel zgłupiał, że to tylko dla pieniędzy, że to ustawione, że świat stanął na głowie. Przecież to nie mogła być miłość.

Inny przykład? Scrollując Facebooka, zupełnie przypadkiem natknęłam się na organizowane przez magazyn "Wedding" wydarzenie: Targi Ślubne w Warszawie. Na zdjęciu para młoda: szczupły pan młoda i panna młoda plus size. Od razu przykuło to moją uwagę. Dlaczego? Bo w reklamach czy mediach rzadko widać pulchne kobiety poza kontekstem diet czy ciałopozytywnej retoryki. A tutaj, jakby nigdy nic, piękna panna młoda w rozmiarze 44 wzwyż uśmiecha się u boku równie uśmiechniętego panna młodego. Nie do uwierzenia, w końcu!

Oczywiście musiałam wejść w komentarze. Wiedziałam co tam zastanę, ale lubię być czasem masochistką. Nie zawiodłam się: niektórzy internauci wprost wyśmiewali zdjęcie. Ktoś napisał nawet, że panna młoda pewnie zje swojego męża po ślubie. W końcu grubi ludzie uwielbiają jeść ludzkie mięso, to znany fakt. Związki szczupło-grube są więc dalej uważane za coś nienormalnego, dziwnego, czasami wręcz chorego. Szczególnie w konfiguracji: szczupły mężczyzna i kobieta plus size. Szczupła kobieta i mężczyzna plus size aż tak nie oburza – to "misiek" z brzuchem piwnym albo seksowny właściciel "ciała tatuśka". To kobieta ma być atrakcyjna, mężczyzna ma być tylko "męski", obojętnie co to znaczy.

"Częściej o swojej wadze w związku mówię ja"
Jednak, czy to nam się podoba, czy nie, pary są różne. Różnorodne, wszelakie. Nie ma normy i nic nam do tego, kto się z kim spotyka

Partnerka jest gruba? Nie nasza sprawa. Zwłaszcza, że to, że nam przeszkadza jej waga, nie oznacza, że każdemu przeszkadza. Jej partnerowi może to "zwisać", jak pisze Doktor Agnieszka. Bo – co dla niektórych jest nie do uwierzenia – grube ciało może być seksowne i pociągać. A dla innych ciało jest w ogóle na dalszym miejscu.

"Wysokie Obcasy" piszą chociażby o Jennie Kutcher, amerykańskiej influencerce i fotografce ślubnej, która w ubiegłym roku wstawiła na Instagram romantyczne zdjęcie swoje i swojego partnera – w kostiumach kąpielowych, na plaży. On ma sześciopak, ona nie nosi rozmiaru 36.

"Raz dostałam wiadomość prywatną na Instagramie od kogoś, kto nie mógł uwierzyć, że ktoś taki, jak ja jest z kimś tak przystojnym. Szczerze mówiąc, byłam zaskoczona" – napisała w poście Jenna. Amerykanka przyznała, że czasami dopadają ją kompleksy i zadaje sobie pytanie, czemu dziewczyna z krągłościami jest z Panem Sześciopakiem. "Czasem czuję się nic nie warta, (...) nie jestem szczupła, nie zasługuję na niego" – dodała. Jednak w jej związku nie ma miejsca na krytykowanie wyglądu. "Ten mężczyzna od dziesięciu lat akceptuje każdą krzywiznę, każdy dołek, kilogramy i pryszcze. Zawsze mi przypomina, że jestem piękna. Więc tak, moje uda się stykają, moje ramiona są duże, a mój tyłek jest wyboisty, ale jest mnie jeszcze więcej do kochania i dlatego wybrałam mężczyznę, który radzi sobie z tym wszystkim" – dodała influencerka, a jej post spotkał się z olbrzymim, pozytywnym odzewem.

"Powiem wam, jako gruba żona chudego faceta, że częściej o swojej wadze w związku mówię ja" – skomentowała z kolei na Facebooku post neurolożki blogerka, autorka bloga Zwierz popkulturalny i autorka książki "Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej" Katarzyna Czajka-Kominiarczuk. "Mąż mój zwykle komunikaty o moim wyglądzie ogranicza do stwierdzenia, że jest mi w czymś ładnie. Albo bardzo ładnie" – stwierdziła.

Takie związki istnieją i wcale nie muszą być nieszczęśliwe, jak zasugerowała Doktor Agnieszka. Często przypominają o tym filmy, seriale czy książki: "Kluseczka", "Jak romantycznie", "Glee", "Tacy jesteśmy", "Hairspray", "Podtrzymując wszechświat". Albo teledyski, jak przełomowy klip DNCE, w którym Joe Jonas jest szczęśliwe zakochany w modelce plus size Ashley Graham. Graham, która prywatnie jest związana ze szczupłym mężczyzną i właśnie spodziewa się dziecka.
"Zrobiłaś się gruba" odpada
O tym, że wypominanie osobom plus size ich wagi nie jest w porządku, pisaliśmy już wielokrotnie. Chociażby przy okazji komentarzy Ewy Chodakowskiej, która w swojej retoryce fit zapędziła się już za daleko i idzie w kierunku "grubofobii". Doktor Agnieszce w jej niesławnym poście bardzo blisko jest do Chody, bo tak jak trenerka wszystkich Polek, poczuła się w obowiązku informować obcych ludzi, że są grubi i mają... przestać być grubi. Niby dla ich dobra.

Pisaliśmy też o krytyce osób plus size przy okazji burzy o grube manekiny Nike. Niektórym się one nie spodobały, bo "promują otyłość". Ale w czym mają ćwiczyć większe osoby? Bo tak, one też ćwiczą. A skoro "żądamy", by weszły na ścieżkę fit, to czy nie powinniśmy się cieszyć, że mają w końcu strój na siłownię? Dostrzegam brak logiki.

Powtórzmy jeszcze raz: waga innej osoby – a zwłaszcza takiej, której historii nie znamy, bo otyłość jest też często skutkiem choroby lub chorobliwie niskiej samooceny – nie jest naszą sprawą. Związek innych ludzi też nie jest naszą sprawą. Powstrzymajmy się od komentarzy, to naprawdę nie nasza sprawa. A dodatkowo – mówię z doświadczenia – czyjeś uwagi dotyczące wagi wcale nie motywują. Wręcz przeciwnie, dołują i zniechęcają do zmiany diety lub ćwiczeń.

Oczywiście, zdarza się, że komuś w parze nie podoba się, że ktoś przytył, ale to też nie jest nie sprawa kogoś z zewnątrz. Post Doktor Agnieszki poruszył więc też inną kwestię: czy można swojemu partnerowi lub partnerce zwrócić uwagę, że mają nadwagę? Można, na tej samej zasadzie, jak można zachęcić kogoś do zrobienia badań, bo niepokoi nas stan jego lub jej zdrowia. Albo kiedy widzimy, że ktoś wyjątkowo źle się odżywia, co wpływa na jego fizyczne i psychiczne samopoczucie. Wtedy warto poruszyć ten temat – a nie z powodów estetycznych, bo te są wartością względną.

Ale uwaga! Ważne też jest, jak poruszymy ten temat. Śmianie się, ironizowanie, obrażenie nie wchodzi w grę. Rozmowa – miła, szczera, kulturalna – tylko ona jest na miejscu. Partner chce przecież wyrazić troskę, pomóc, zachęcić do życiowych zmian, a nie podkopać całą samoocenę. Musi pokazać, że mu zależy, że akceptuje i że kocha – że to się nie zmieni ani wtedy, jak partnerka przytyje, ani jak schudnie.

A propos, doktor Agnieszka napisała w ostatnim poście, że już się nie dziwi burzy po jej słowach, bo widzi, że "partnerzy otyłych kobiet faktycznie boją się zwrócić im uwagę, że 'coś poszło nie tak'". Boją się kolejnej awantury, cichych tygodni/miesięcy, bądź rozstania. Dla świętego spokoju machają ręką i biernie patrzą jak osoba, którą kiedyś kochali zmierza ku samozagładzie" – dodała. Może po prostu ci partnerzy nie umieją rozmawiać? Może słowa "zrobiłaś się gruba" niekoniecznie są miłe i na miejscu? Może przesadzają? Może muszą dać partnerce przestrzeń? Może ich nieprzemyślane uwagi zwyczajnie dołują? A może – skoro partnerka jest w dobrym zdrowiu, ma świetne wyniki badań i czuje się świetnie – po prostu ją zaakceptować?

"Zawsze będzie grubaską"
A uwierzcie, dołowanie w związku z powodu wagi, jest bardzo częste, co widzę chociażby na Facebookowych tajnych grupach dla kobiet.

Niedawno jedna z członkiń takiej grupy wyznała, że jej partner non stop wypomina jej dodatkowe kilogramy albo fałdki tłuszczu. Publicznie ją ośmiesza, stwierdził ostatnio również, że już go ona nie pociąga, bo jest odrażająca, nie chce uprawiać z nią seksu i woli już oglądać porno. Wow.

Z kolei moja znajoma bardzo zakochała się w pewnym mężczyźnie. Rozmiar 42, nigdy nie miała kompleksów, zawsze czuła się dobrze w swoim ciele i miała powodzenie u facetów. Jednak jej nowa miłość stwierdziła, że wolałaby, żeby schudła. Przeszła na drakońską dietę, straciła na wadze. Mężczyzna ją potem rzucił, bo stwierdził, że i tak zawsze będzie "grubaską". Teraz znajoma walczy z depresją i zaburzeniami odżywiania.

Takiego kogoś trzeba wyrzucić z naszego życia. Proste. Znajdzie się ktoś, kto fałdki tłuszczu może mieć w głębokim poważaniu. Bo, jak pisze blogerka Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, "wizja że gruba kobieta nie zasługuje na miłość, że coś poszło nie tak, skoro jej partner jest szczupły, że miłość mężczyzny jest uzależniona od wagi partnerki, to jeden z najgorszych mitów współczesności". "Wmawianie kobietom że uczucie zależy od wagi jest jakimś koszmarem. Zwłaszcza że obsesja utrzymania tej samej wagi przez cały związek jest dokładaniem niesamowitej presji. Waga zmienia się z wiekiem, zmienia się po urodzeniu dziecka (tak samo jak figura), zmienia się po chorobie. Zmienia się z miliona powodów. Obsesja że każdy centymetr to obniżenie uczucia partnera zamyka kobiety w jakiejś straszniej spirali przerażenia, że miłość jest tylko pożyczona ich szczupłej sylwetce" – dodaje.

Nic dodać, nic ująć. Więc my, kobiety (na Was patrzę, Doktor Agnieszko i Ewo Chodakowska), naprawdę nie powinnyśmy dodatkowo tej spirali nakręcać. Cieszmy się raczej, że ktoś jest szczęśliwy i spełniony w związku. Tylko tyle i aż tyle. Nie martwmy się zdrowiem obcych ludzi, martwmy się zdrowiem swoim i swoich bliskich.