Ziobro w końcu mówi o aferze hejterskiej. Ekspertka od mowy ciała zauważyła kilka ciekawych rzeczy

Daria Różańska-Danisz
– Nie ma tu spójności między tym, co Zbigniew Ziobro mówi a tym, co pokazuje jego ciało. To niespójność pomiędzy komunikacją niewerbalną a werbalną – to często sygnał nieszczerości. Na zadane pytanie o to, czy jest się w stanie wyłączyć ze sprawy afery w resorcie sprawiedliwości, minister odpowiada, że tak, ale jego ciało pokazuje, że jednak nie – analizuje wystąpienie ministra sprawiedliwości w Mielcu Daria Domaradzka-Guzik, specjalista ds. mowy ciała.
Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej w Mielcu odniósł się do afery hejterskiej, która miała mieć źródła w resorcie sprawiedliwości. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Zbigniew Ziobro we wtorek pojawił się w Mielcu (woj. podkarpackie), by poprzeć kandydującego do Sejmu wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła (30. miejsce na liście PiS).
Tuż po konferencji nastał czas na pytania. Dziennikarz TVN24 zagadnął ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego o zorganizowaną aferę hejtowania niezależnych sędziów, która swoje źródło miała mieć w jego resorcie. Do tej pory Ziobro niewiele mówił na ten temat.

– Myślę, że afery w Polsce zdarzają się mniejsze lub większe – zaczął minister sprawiedliwości. Dodał, że jego reakcja – w porównaniu z reakcją byłego premiera Donalda Tuska, np. w przypadku afery taśmowej – była "modelowa".


– To nie jest tak wielka afera, jak tamta, to nie jest największa afera w historii. To nie jest tak, że mamy do czynienia z gigantyczną korupcją (...). Ale to jest zachowanie naganne. To jest rzecz zasługująca na zdecydowaną krytykę i zdecydowaną reakcję – przyznał wreszcie Ziobro.
Zbigniew Ziobro
podczas konferencji prasowej w Mielcu

Państwo sprawdza się nie wtedy, kiedy jest dobrze, tylko instytucje państwa sprawdzają się wtedy, kiedy pojawia się problem, kryzys, jak się go rozwiązuje. I w momencie, kiedy jako minister sprawiedliwości dowiedziałem się o tego rodzaju zachowaniach, których nie aprobuję i nie akceptuję, natychmiast wyciągnąłem konsekwencje, zapowiadając, że będą one wyciągnięte wobec każdego, kto ma bezpośredni związek z zachowaniami, które byłyby nielegalne.


Zbigniew Ziobro stresował się podczas konferencji w Mielcu, kiedy zaczęto pytać go o aferę hejterską, która swoje źródła miała w Ministerstwie Sprawiedliwości?


Daria Domaradzka-Guzik: – To pytanie z tezą, ale potwierdzam – stresował się. Widzieliśmy, że pan minister był w ogromnie problematycznej sytuacji.

Ale zanim do tego przejdę, chciałabym dodać, że pan minister sprawiedliwości i jednocześnie prokurator generalny Zbigniew Ziobro jest osobą, która ma problemy z wystąpieniami publicznymi. Widać pracę i poprawę w tym zakresie, jednak ciało zawsze zdradzi prawdziwe emocje.

On nigdy nie był i nie jest sprawnym mówcą. Kwestie związane z nieszczerością, ryzykiem kłamstwa, kłopotem czy dyskomfortem u takich osób są szczególnie widoczne.

Ciało Zbigniewa Ziobry zdradzało, że co innego mówi, a co innego myśli?

Widzieliśmy, że pan minister był w ogromnym problemie.

Co może oznaczać fakt, że Zbigniew Ziobro najpierw życzył sobie, by zadawać mu pytania na tematy związane z konferencją, później natomiast te z aferę w resorcie?

Gdy nie mamy nic do ukrycia, to jesteśmy gotowi odpowiadać na każde pytanie, jesteśmy do dyspozycji tu i teraz. Nie uciekamy przed pytaniami dziennikarzy, bo chcemy rozwikłać problem i rozstrzygnąć wszelkie wątpliwości. Jeżeli przesuwamy potencjalne – wiadomo, że czasem kłopotliwe – pytania dziennikarzy, to chcemy uchronić się przed wystawieniem na ryzyko.

Widzieliśmy, że minister sprawiedliwości odpowiadając na pytania dziennikarzy, miał szeroko rozstawione nogi, żywo gestykulował. Co w ten sposób mówiło jego ciało?

Rozstawione nogi powinny sprawiać wrażenie, że mówiący jest pewien siebie. Natomiast w przypadku pana Ziobry odległość rozsunięcia stóp była nienaturalnie szeroka. To zwraca uwagę.
Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej w Mielcu.Fot. Screen z YouTube
Często używam tu określenia, że ktoś chciał "dowyglądać" na pewnego siebie, stabilnego, rozdającego karty, tylko trochę przedobrzył.

I w mojej ocenie to samo zrobił pan minister. Dlatego wyszło to bardzo nienaturalnie. Jeśli dostrzegamy jakąkolwiek niespójność między tym, co słyszymy a tym, co widzimy, zazwyczaj mamy poczucie nieścisłości. A jeśli jest nieścisłość to zawsze wysyła sygnał potencjalnej nieszczerości.

Druga rzecz, czyli ręce. Przypomnijmy, że Zbigniew Ziobro jest osobą bardzo wstrzemięźliwą w gestach i ekspresji. Kiedy wychodzi na przysłowiową scenę, staje przed dziennikarzami, to zaczyna uruchamiać wszystkie mechanizmy, które mają spowodować, że będzie nam się jawił jako pewny siebie szef, osoba, która wie, co mówi.

Te gesty mają mu więc dodać animuszu, utwierdzić w przekonaniu, że wszystko, co robi, jest pewne, transparentne i prawdziwe.

Ziobro chwalił się tempem i refleksem w kwestii reakcji na zorganizowaną kampanię hejtu w jego resorcie. Mówił o opieszałości przedstawicieli innych obozów władzy. Wspomniał o PO i Gawłowskim, Neumannie.To sposób na odwrócenie uwagi?

Często, gdy dziecko wraca do domu z niską oceną, to za chwilę tłumaczy, że inni dostali więcej gorszych stopni. To naturalny mechanizm obronny ("a inni to..a inni tamto"), który stosujemy po to, by odwrócić od siebie uwagę.

Kiedy? Nie wtedy, gdy świętujemy sukcesy i mamy poczucie dumy, że dobrze postąpiliśmy, ale wówczas gdy nam coś nie wyszło. Jeżeli pan minister zwraca się do redaktora i zaczyna porównywać swoje reakcje, przywołując doświadczenia i zachowania innych, chce odwrócić uwagę od siebie.
Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej w Mielcu.Fot. Screen z YouTube
Jeśli nie miałby sobie nic do zarzucenia, jeśli byłby krystalicznie czysty i od początku do końca postępowałby fair, to pewnie nie musiałby zwracać uwagi na innych, którzy robią gorzej, tylko mógłby akcentować swoje zalety, skupić się na swoich sukcesach.

Pan minister co do zasady w całym tym wystąpieniu mówił dość szybko. Jakby chciał szybko zakończyć kłopotliwą sytuację.

I dość długo tłumaczył się z tej afery.

Tak, wręcz lawinowo wyrzucał duże ilości słów, tracąc końcówki, mówiąc niewyraźnie, zjadając pewne fragmenty. Momentami trudno było zrozumieć kontekst. To powodowało, że miałam wrażenie, iż on chce jak najszybciej zejść ze sceny. To też sygnał zdenerwowania.

Kiedy natomiast porównywał siebie do przedstawicieli innych obozów władzy, to nastąpiło wyraźne zwolnienie tempa mówienia. Wtedy też pan minister skupił wzrok w jednym miejscu, niekoniecznie patrząc w kamerę. Spuścił wzrok, zaczął częściej mrugać, pochylał głowę, akcentując, że ma rację.

W tej sytuacji otwierał też dłonie, ściskał palce. Mam wrażenie, że w ten sposób wyraźnie chciał dać akcent, że "to nie ja, tylko oni". Poza tym, jego ciało pokazywało, że ciągle jest w tym kłopocie, w stresie, chce, żeby ta sytuacja się skończyła.

W pewnym momencie Zbigniew Ziobro powiedział, że wyłącza się z tej sprawy.

W momencie, kiedy redaktor pyta o wyłączenie się Zbigniewa Ziobry z tej sprawy, pan minister odpowiada stwierdzeniem "oczywiście, że tak".

Mówi to pewnym głosem. Ale zdradzają go ramiona. Te unoszą się do góry, jak podczas gestu, który wykonujemy mówiąc "nie wiem". Ramiona pracują automatycznie. Nie można nimi sterować w emocjach. Zdradzają często prawdziwe emocje.

Nie ma tu spójności między tym, co Zbigniew Ziobro mówi a tym, co pokazuje jego ciało. To niespójność pomiędzy komunikacją niewerbalną a werbalną – to często sygnał nieszczerości. Na zadane pytanie o to, czy jest się w stanie wyłączyć z tej sprawy, minister odpowiada, że tak, ale jego ciało pokazuje, że jednak nie.

To bardzo charakterystyczne, ale niewidoczne dla wszystkich.

Za wszelką cenę pan Zbigniew Ziobro próbuje pokazać, że relacje niezależnych sędziów z tymi współpracującymi w resorcie są tylko "kłótnią w rodzinie". Dodaje, że Piebiak był związany z "Iustitią". "Kiedy budzą się silne emocje, to rozum usypia" – przekonuje Ziobro. Jaki efekt chciał w ten sposób osiągnąć?

W strategii komunikacyjnej pan Ziobro zadbał o to, żeby absolutnie obniżyć rangę tej afery. Bagatelizując problem, wskazując innych jako główne źródło sprawy, wyłączamy się z niego.

"Kłótnia w sędziowskiej rodzinie" – to umniejszenie rangi problemu, który ich przerósł.

Gdyby sytuacja była marginalna, nieistotna dla ministerstwa, to przecież minister nie zabierałby głosu na ten temat. A zatem, jeżeli zajmuje stanowisko i używa stwierdzenia, że to kłótnia w rodzinie, ale jednocześnie poświęca temu dużą część swojej wypowiedzi, i widać, że ma z tym kłopot, to potwierdza tylko, że to jego problem, o dużej wadze.

Emocje wzięły górę. Widać, że Zbigniew Ziobro stracił nad nimi kontrolę?

Jeżeli w grę wchodzą emocje, to trudniej zarządzać merytorycznie sprawami, które są w naszym obszarze działania. Emocje u pana ministra na poziomie niewerbalnym dość sprawnie odczytali użytkownicy Twittera.

Co ma pani na myśli?

Na twarzy pana Ziobry pojawiały się rumieńce, które następnie przechodziły w plamy. To informacja o silnych emocjach, nad którymi trudno mieć kontrolę. Dwa: szybkość mówienia. Pan minister mówił w tempie lokomotywy, wyrzucając jedno słowo za drugim. Jakby chciał szybko przemknąć przez tę sytuację.

Trzy: głośno przełykał ślinę. To nam się zdarza, kiedy mamy stres, gdy nie wiemy, co powiedzieć.

Dalej: głośny oddech. Jakby się przyjrzeć, to on łapał powietrze, głośno przy tym oddychając.

Szerokie rozstawianie rąk to też oznaka emocji. Kiedy się złościmy, emocjonujemy albo kłamiemy te ręce zawsze idą do góry.

W pewnym momencie pan Ziobro wspomniał, że modelowo rozwiązał aferę w resorcie sprawiedliwości.

I w tym momencie sam siebie skomplementował. Wtedy nastąpiło takie omiecenie spojrzeniem dziennikarzy, niejako jakby szukał potwierdzenia swoich słów. To też naturalna reakcja organizmu. Szukał poklasku.

Należy też zaznaczyć, że pan minister "podrygiwał" ciałem. Oprócz tego, że bardzo stabilnie rozpoczął swoją konferencję, to w trakcie wystąpienia tracił fason. Podrygiwał ramionami. Nie był w stanie tego kontrolować. Emocje przejęły nad nim kontrolę.