Emilewicz ujawnia, kto tak naprawdę najmocniej dostanie po kieszeni. Chodzi o pomysł z ZUS-em

Tomasz Ławnicki
Minister przedsiębiorczości postanowiła przedsiębiorców uspokoić. Wydaje się jednak, że osiągnęła efekt przeciwny do zamierzonego. Jadwiga Emilewicz poinformowała, kogo ma dotyczyć, a kogo nie obejmie nowa zasada wyliczania składek ZUS.
Zmiany w ZUS. Jadwiga Emilewicz: proporcjonalność składek tylko dla najmniejszych firm. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Gdy w weekend na konwencji PiS w Lublinie premier Mateusz Morawiecki lakonicznie ogłosił: "Idziemy w kierunku liczenia ZUS od dochodu", na wiele osób padł blady strach. Już teraz nie brak narzekań na wysokość składek ZUS-u. Od przyszłego roku mają wynosić one 1445 zł. Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co stanie się wraz ze zmianą sposobu naliczania składki.

W mediach pojawiły się szacunki ekonomistów, że przedsiębiorcy z miesięcznym dochodem wynoszącym 5000 zł płaciliby 2154 tys. zł składek na ZUS, przy 10 tys. zł dochodu - 4309 zł, a przy 15 tys. zł - 6463 zł.


Szacunki, jakie ukazały się we wtorkowej "Gazecie Wyborczej", postanowiła skomentować minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz. Przedstawicielka rządu zdementowała doniesienia dziennika. "Chciałabym uspokoić przedsiębiorców" – zaczęła Emilewicz. Ale chyba niewielu uspokoiła.
Rodzi się bowiem wiele pytań – które przedsiębiorstwa wg rządu PiS są najmniejsze, a które są duże. Szczegóły co do nowego programu PiS mamy poznać pod koniec tygodnia.

Niemal pewne jest, że za najmniejsze firmy rząd uzna tzw. samozatrudnionych. Według szacunków Eurostatu takich osób w Polsce jest 2,8 mln. Rząd PiS już wcześniej szykował na nie bat w postaci "testu przedsiębiorcy". Tamten pomysł upadł, teraz szykuje się najwyraźniej nowy cios.