Kiedyś symbol pogardy, dziś kobieta mem. Posłanka PiS pokazuje jak nie powinna wyglądać kampania

Aneta Olender
Do niedawna symbol prawicowej złośliwości, zacietrzewienia i pogardy, dziś... polityczka, która musi mierzyć się z lawiną krytyki i żartami na swój temat. Gdyby stworzyć ranking wpadek w kampanii wyborczej Bernadeta Krynicka, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, zdecydowanie uplasowałaby się w jego czołówce.
Bernadeta Krynicka w tej kampanii zalicza wpadkę za wpadkę. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Choć media rozpisują się na temat wpadek Bernadety Krynickiej, zarówno jej polityczni sprzymierzeńcy, czyli koledzy z Prawa i Sprawiedliwości z Łomży (stamtąd posłanka pochodzi), jak i oponenci z tego miasta, nie wyrywają się do komentowania jej kampanijnych działań.

– Ze zrozumiałych względów nie będę się wypowiadał. Proszę zrozumieć – mówi mi jeden z rozmówców. – Na temat innych posłów nie będę się wypowiadał – dodaje kolejny. Wiele osób, z którymi próbowałam rozmawiać podkreślało także, że mają zdanie na ten temat i jest "słabiutko", ale Łomża to małe miasto, dlatego wolą się "nie narażać".


Bez problemu uzyskuję jednak komentarz w tej sprawie od jednego z radnych Łomży z klubu Prawa i Sprawiedliwości. Wiesław Tadeusz Grzymała broni Krynickiej. – Posłanka jest osobą dynamiczną, odzwierciedla to jej temperament. W wystąpieniach publicznych każdemu człowiekowi zdarzają się pewne wpadki. Sportowiec, który uzyskuje dobre wyniki również może mieć słabszy dzień i efekt może być nie w pełni satysfakcjonujący – mówi.

"Panteneu bohaterów"
Jeden z tych słabszych dni posłanka (jak i na jej nieszczęście internet) zapamięta na długo. Podczas uroczystości na Podlasiu upamiętniających 80. rocznicę walk pod Wizną w 1939 roku Bernadeta Krynicka miała problemy z odczytaniem z tabletu przemówienia.

Twitter natychmiast rozgrzały drwiny z jej niedzielnego wystąpienia. I tak np. "panteon bohaterów" zastąpił "panteneu", a jeden z wojskowych zamiast "panie generale" usłyszał "panie generania". Tak, to prawda, każdemu może się przejęzyczyć, a Bernadeta Krynicka (zazwyczaj konkretna i wyrazista) nie wyglądała jakby była w najlepszej formie, ale... tego nie można już było zatrzymać. Czasami warto jednak rzucić okiem na tekst przemówienia wcześniej. Być może łatwiej byłoby wybaczyć takie wpadki komuś, kto także na co dzień jest bardziej łaskawy dla innych. Krynicka, której wypowiedzi są często kontrowersyjne, do takich osób jednak nie należy.

Przykładem jej "dyplomatycznych" możliwości niech będzie odpowiedź na wpis na Twitterze Joanny Senyszyn z SLD, dotyczący Żołnierzy Wyklętych. Napisała wtedy: "Ruska swołocz nigdy nie przestanie obrażać polskich patriotów...", pokazując, że wybierająca się na polityczną emeryturę Krystyna Pawłowicz ma godną następczynię.

A jednak Krynicka zdziwiła się, kiedy zderzyła się z falą nieprzychylnych jej komentarzy. – Nigdy nie myślałam, że aż taka może być nienawiść do człowieka – podkreślała w rozmowie z Wirtualną Polską. – Ten nie popełnia błędów, co nic nie robi. Gdyby wszyscy politycy popełniali tylko takie błędy w swojej pracy... – dodała i wyjaśniła, że tamtego dnia po prostu źle się czuła, była chora.

Nie straciła jednak rezonu i zaskoczona "nienawiścią do człowieka" postanowiła... zrobić to samo, przypominając wpadkę byłego wicepremiera i ministra finansów w rządzie PO-PSL.

"Totalnym hejterom przypomnę wypowiedzi ministra Jana Vicenta Rostowskiego, który mówił o 'piniondzach', których nie ma, mieszkaniu 'Bydgoszczu'. Nie dziękujcie, używajcie sobie do woli. A może drzazgę widzicie tylko w oczach przeciwników politycznych?" – tak brzmi jej wpis na Twitterze. Ważni i ważniejsi
Kolejna wpadka i znowu na własnym podwórku. Dzięki Bernadecie Krynickiej i Agnieszce Muzyk, również kandydującej do parlamentu z list Prawa i Sprawiedliwości w podlaskim okręgu wyborczym, wiemy, że owszem miejsce na liście wyborczej jest ważne, ale równie mocno warto walczyć o miejsce przy mikrofonie.

Podczas konferencji prasowej na której prezentowani byli łomżyńscy kandydaci PiS do Sejmu, doszło, nie do końca w kuluarach, do niezbyt uprzejmej wymiany zdań. Posłanka Bernadeta Krynicka, o której mówi się, że lubi być zauważona, chciała skorzystać z okazji i zabrać głos po pośle Lechu Kołakowskim, który prowadził spotkanie.

– Ja też zabiorę głos – stwierdziła. Na tę inicjatywę zareagowała była wiceprezydent miasta Agnieszka Muzyk: – Jeżeli Bernadeta, to ja też. W tym miejscu Krynicka podkreśliła swoją "przewagę" wyjaśniając, że to ona jest posłem.

– Ale proszę pani, pani Krynicka, niech się pani nie popisuje jak zwykle. Wszyscy na liście są równi, pani poseł! – odpowiedziała Muzyk, z czym zdecydowanie nie zgodziła się druga z pań: – Nie, nie jesteśmy równe.

W efekcie żadna z kobiet głosu nie zabrała. Oczywiście i w tym przypadku posłanka miała gotowe wyjaśnienie. W rozmowie z TVN24 stwierdziła, że jest wyrozumiałym człowiekiem i pielęgniarką, więc potrafi "zrozumieć różne reakcje ludzkie, nerwy, stres".

Z niektórych pomysłów lepiej zrezygnować
"Niestety tego nie da się odzobaczyć" – napisał jeden z internautów, kiedy w sieci pojawił się kolejny film, którego bohaterką była Bernadeta Krynicka. Niezbyt przemyślanym okazał się sposób zwrócenia na siebie uwagi podczas wystawy koni w Piątnicy.

Posłanka postanowiła dosiąść nieosiodłanego konia. Podjęła się tego wyzwania ubrana w białą, luźną sukienkę. Udało jej się to z małą pomocą, ale niestety na tym kończy się lista sukcesów, ponieważ przy okazji posłanka zaprezentowała bieliznę, co skrupulatnie odnotowały plotkarskie gazety i portale. "PR najważniejszą ze sztuk"

– Pewnie jest świadoma tego, że poszło trochę nie tak, ale czy to przekreśla kandydata? Jest doświadczonym i skutecznym posłem. Osobę publiczną trzeba oceniać za całokształt jej działalności, a nie na podstawie incydentów. Każdego człowieka można ocenić negatywnie, jeśli ma się negatywne nastawienie – podsumowuje ostatnie wydarzenia radny Grzymała.

Wydaje się jednak, że Bernadeta Krynicka z tych ostatnich lekcji nie wyciągnęła żadnych wniosków. Raczej trudno liczyć na jej pokorną postawę, choć sama wie, co oznacza "wpadka". Co więcej (być może właśnie dzięki swoim doświadczeniom!) postanowiła pouczać innych w kwestii PR-u, a nawet stylizacji. – Trudno to oceniać, ale być może są to też zamierzone wpadki, taki sposób prezentowania własnej osoby przez osobliwą krzykliwość. Być może chodzi o pewnego rodzaju poklask, ale może to też być ucieczka od merytorycznych wypowiedzi i od konkretów. Niektórym ludziom podoba się taka prezentacja własnej osoby. Marketing polityczny ma całą paletę różnych możliwości. Jakie kandydaci zastosują środki wiele zależy od ich mentalności i kultury osobistej – mówi w rozmowie z naTemat Zenon Tadeusz Nowak.

Nowak jest członkiem Partii Zielonych, kandyduje do parlamentu z tego samego okręgu co Bernadeta Krynicka, ale z list Komitetu Wyborczego Koalicji Obywatelskiej. Przyznaje, że tak prowadzona kampania nie jest w jego stylu.

– Nie jestem czynnym politykiem, więc mogę odnieść się do tego, że nie jest to styl uprawiania polityki, który byłby mi bliski – podkreśla.
Kadr uchwycony przez operatora TVN24 stał się symbolem pogardy wobec osób niepełnosprawnych.Fot. kadr z materiału Arlety Zalewskiej z programu "Polska i Świat", TVN24
"Zapracowałam na szacunek otoczenia"
O Bernadecie Krynickiej zrobiło się głośno, gdy w kwietniu ubiegłego roku podczas protestu osób niepełnosprawnych i ich rodzin w Sejmie skrytykowała ich działania. Twierdziła, że rodzice manipulują swoimi dziećmi.

– Jako matka dziecka niepełnosprawnego, osoby dorosłej, może to będzie brutalne, znalazłabym paragraf na tych rodziców, którzy przetrzymują swoje dzieci w Sejmie w takich warunkach niegodnych. (...) To jest nieludzkie i niegodne, że rodzice przetrzymują swoje dorosłe dzieci. Nie wierzę w to, że te dzieci dobrowolnie chciały przyjść – stwierdziła.

Po tych wydarzeniach mówiono, że poniżyła protestujących, z którymi nie chciała nawet rozmawiać. Swoje niezadowolenie wyrazili także mieszkańcy jej rodzinnego miasta tworząc profil na Facebooku "Łomża przeprasza za Bernadetę Krynicą".

– Łomża wstydzi się za tę kobietę. W moich kręgach pani Krynicka nie jest dobrze postrzegana. Natomiast ona ma pewnego rodzaju poparcie strony katolickiej, konserwatywnej – mówił w rozmowie z naTamat jeden z mieszkańców. Takich wypowiedzi w artykule Darii Różańskiej było zresztą zdecydowanie więcej.

Na przychylność nie mogła także liczyć, gdy rozgorzała dyskusja wokół księży pedofilów, a ona postanowiła bronić kleru. – Trzeba zrozumieć w końcu, że ksiądz to jest człowiek, a nie postać święta, jak każdy, i ma prawo do popełnienia pewnych grzechów, błędów – mówiła. Później jednak wypierała się swoich słów.

Mimo podjętych prób nie udało nam się skontaktować z posłanką PiS Bernadetą Krynicką. W rozmowie z autorem bloga lomza-tuiteraz.blogspot.com powiedziała, że jest osobą, która "mówi to, co myśli dosadnie", a ta cecha jest ponoć jej atutem.

Cztery lata temu, gdy zostałam wybrana posłem na Sejm RP, postanowiłam, że moje biuro będzie otwarte dla każdego i tak się stało. Przychodzili do mnie różni ludzie, z rozmaitymi problemami i większość z nich udało nam się wspólnie rozwiązać. To jest powód do dumy.

Praca posła jest ściśle powiązana przede wszystkim z otwartością na zwykłych obywateli ich sprawy. Mam tego świadomość i zgodnie z tym działam. Nie owijając w bawełnę, w relacjach i działaniu jestem po prostu uczciwą i szczerą osobą, która mówi to, co myśli otwarcie i dosadnie. W tych czasach ta cecha nie jest atutem, ale ja i tak nie zamierzam się zmieniać. (...) Tak myślę, że swoim podejściem i tymi działaniami zapracowałam na szacunek otoczenia.

blog lomza-tuiteraz.blogspot.com