Nowy wątek w aferze podkarpackiej. Wiadomo, gdzie mogły trafić sekstaśmy

Piotr Rodzik
Ukraińskie służby już od 2007 r. interesowały się, jacy politycy i biznesmeni są klientami agencji towarzyskich braci R. na Podkarpaciu – podaje "Rzeczpospolita". Tak wynika z zeznań samych braci R.
Nowy wątek w aferze podkarpackiej. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
O kompromitujących VIP-y taśmach, które powstały w agencjach braci R., mówi się w kontekście afery podkarpackiej już od dawna. Nieoficjalnie padały nazwiska wysoko postawionych polityków PiS. Teraz "Rzeczpospolita" za zgodą Sądu Okręgowego w Tarnowie zapoznała się z jawną częścią akt sprawy karnej przeciwko braciom R.

Okazuje się, że według zgromadzonych dokumentów już w 2007 roku Służba Bezpieczeństwa Ukrainy szukała informacji o klientach prowadzonych w Polsce przez braci R. agencji towarzyskich. "Oni (SBU – red.) pytali, jaką działalność prowadzimy, ile mamy klubów, kogo zatrudniamy, jakie mamy powiązania biznesowe i polityczne. Pytali, jacy konkretni politycy i biznesmeni bywają w naszych lokalach" – zeznawał Jewgienij R. w krakowskiej ABW.


Z jawnych akt nie wynika, czy śledczy drążyli ten wątek. Sama prokuratura dementuje fakt istnienia sekstaśm, ponieważ na miejscu… nie znaleziono ich. Rzecz w tym, że za szukanie tych taśm śledczy wzięli się dopiero w 2016 roku.

Przypomnijmy, że w przybytkach braci R. miało powstać aż 4 tysiące nagrań dotyczących m.in. polityków, wiceministra obrony, arcybiskupa i szefa wojewódzkiej komendy policji. Taśmy zaś miały trafić na Ukrainę.

Dodajmy, że wciąż nie wiadomo, dlaczego śledczy działali wobec braci R. tak opieszale, skoro już w 2012 roku nieżyjący bokser Dawid Kostecki wsypał układ łączący policjantów CBŚ z ukraińskimi sutenerami.

źródło: Rzeczpospolita