Możemy zacząć się bać. Ten wątek przemówienia Kaczyńskiego powinien zaniepokoić wszystkich

Rafał Madajczak
Choć wyniki exit poll dawały PiS duż przewagę nad drugą Koalicją Obywatelską, Jarosław Kaczyński nie krył wieczorem rozczarowania i w rzadkim przypływie szczerości ujawnił dlaczego. I to nie oznacza niczego dobrego.
– Otrzymaliśmy dużo, ale zasługujemy na więcej. Musimy doprowadzić do tego, aby nikt w Polsce nie miał wątpliwości, że to co robimy jest dobre – zapowiedział Jarosław Kaczyński. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
– Otrzymaliśmy dużo, ale zasługujemy na więcej. Musimy doprowadzić do tego, aby nikt w Polsce nie miał wątpliwości, że to, co robimy, jest dobre – mówił na gorąco Jarosław Kaczyński w reakcji na 43,6 proc. poparcia, jakie przewidywał IPSOS dla Prawa i Sprawiedliwości.


– W ramach Zjednoczonej Prawicy musimy wyciągnąć wnioski, dlaczego mimo znakomitego wzrostu gospodarczego i najszerszych w UE programów społecznych ponad połowa Polaków zagłosowała na partie opozycyjne – dodawał Jarosław Gowin, a Jacek Sasin wspomniał wprost o tym, że "lepiej by się rządziło przy poparciu 50+".

Miało być znacznie więcej
Z tych wypowiedzi wynika jasno, że partia, nie wiadomo czy wierząc wewnętrznym sondażom, czy propagandzie TVP, liczyła na znacznie lepszy wynik i większość konstytucyjną. Choć pierwsze dane z PKW - ponad 44 proc. dla PiS według głosów z 92 proc. komisji - są dla PiS lepsze, to nadal będzie za mało na wymarzone 307 mandatów. Humor prezesa psuje też na pewno poparcie i prognozowane wejście do Sejmu skrajnie prawicowej Konfederacji.

Jest to też bardzo niedobra wiadomość dla tych milionów Polaków, którzy boją się o stan nadwyrężonej polskiej demokracji. Obecność Konfederacji w Sejmie oznacza nie tylko wyskoki Bosako-Korwinów, ale też wejście PiS z nimi w licytację na "prawicowość" rozumianą na Nowogrodzkiej i u konfederatów jako obrona polskiej rodziny przed edukacją seksualną, genderem i "inwazją LGBT". Nie będzie też już w tej konfiguracji żadnych hamulców przy możliwym kryzysie uchodźczym po inwazji Turcji na kurdyjskie prowincje w Syrii.

Onecie, bój się
Ogłoszona dziś przez Kaczyńskiego walka o to, żeby "nikt w Polsce nie miał wątpliwości, że to co robimy jest dobre" oznacza jednak przede wszystkim rozprawę z "monopolem medialnym", który tak prezesowi PiS - mówił dziś o "potężnym froncie przeciwko nam" - jak i braciom Karnowskim kojarzy się z jednym. Z wyobrażoną demoniczną rolą "Gazety Wyborczej", TVN i Onetu.

Politycy PiS niejednokrotnie wspominali, że mają już gotową ustawę o tzw. dekoncentracji, a rzeczywistej repolonizacji mediów i tylko czekają na polityczny sygnał.

Ten polityczny sygnał może teraz nadejść. Jarosław Kaczyński nie przyzna przecież, że niewdzięczność ponad połowy Narodu to także jego wina.