Możemy zacząć się bać. Ten wątek przemówienia Kaczyńskiego powinien zaniepokoić wszystkich
Choć wyniki exit poll dawały PiS duż przewagę nad drugą Koalicją Obywatelską, Jarosław Kaczyński nie krył wieczorem rozczarowania i w rzadkim przypływie szczerości ujawnił dlaczego. I to nie oznacza niczego dobrego.
– W ramach Zjednoczonej Prawicy musimy wyciągnąć wnioski, dlaczego mimo znakomitego wzrostu gospodarczego i najszerszych w UE programów społecznych ponad połowa Polaków zagłosowała na partie opozycyjne – dodawał Jarosław Gowin, a Jacek Sasin wspomniał wprost o tym, że "lepiej by się rządziło przy poparciu 50+".
Miało być znacznie więcej
Z tych wypowiedzi wynika jasno, że partia, nie wiadomo czy wierząc wewnętrznym sondażom, czy propagandzie TVP, liczyła na znacznie lepszy wynik i większość konstytucyjną. Choć pierwsze dane z PKW - ponad 44 proc. dla PiS według głosów z 92 proc. komisji - są dla PiS lepsze, to nadal będzie za mało na wymarzone 307 mandatów. Humor prezesa psuje też na pewno poparcie i prognozowane wejście do Sejmu skrajnie prawicowej Konfederacji.
Jest to też bardzo niedobra wiadomość dla tych milionów Polaków, którzy boją się o stan nadwyrężonej polskiej demokracji. Obecność Konfederacji w Sejmie oznacza nie tylko wyskoki Bosako-Korwinów, ale też wejście PiS z nimi w licytację na "prawicowość" rozumianą na Nowogrodzkiej i u konfederatów jako obrona polskiej rodziny przed edukacją seksualną, genderem i "inwazją LGBT". Nie będzie też już w tej konfiguracji żadnych hamulców przy możliwym kryzysie uchodźczym po inwazji Turcji na kurdyjskie prowincje w Syrii.
Onecie, bój się
Ogłoszona dziś przez Kaczyńskiego walka o to, żeby "nikt w Polsce nie miał wątpliwości, że to co robimy jest dobre" oznacza jednak przede wszystkim rozprawę z "monopolem medialnym", który tak prezesowi PiS - mówił dziś o "potężnym froncie przeciwko nam" - jak i braciom Karnowskim kojarzy się z jednym. Z wyobrażoną demoniczną rolą "Gazety Wyborczej", TVN i Onetu.
Politycy PiS niejednokrotnie wspominali, że mają już gotową ustawę o tzw. dekoncentracji, a rzeczywistej repolonizacji mediów i tylko czekają na polityczny sygnał.
Ten polityczny sygnał może teraz nadejść. Jarosław Kaczyński nie przyzna przecież, że niewdzięczność ponad połowy Narodu to także jego wina.