Trump chyba wreszcie zauważył, co narobił. Zadzwonił do Erdogana ws. Syrii
Aż sześć dni – tyle trwało zanim Donald Trump zareagował na agresję wojsk tureckich w Syrii. W rozmowie telefonicznej z Recepem Tayyipem Erdoganem zażądał natychmiastowego zawieszenia broni. O rozmowie dwóch prezydentów poinformował wiceprezydent Mike Pence, który zapowiedział, że uda się do Turcji, żeby negocjować między obiema stronami konfliktu zakończenie walk.
On sam ma udać się do Turcji, żeby rozpocząć negocjacje z Turkami zakończenie walk, które rozpoczęły się w ubiegłą środę po tym, jak Trump wycofał z granicy żołnierzy USA. Oczywiście Trump, jak zdążył już nas do tego przyzwyczaić, wyparł się, że dał zielone światło na atak.
Pence poinformował również, że prezydent zapowiedział sankcje na Turcję, w tym zerwanie negocjacji umowy handlowej o wartości 100 miliardów dolarów. Jeśli jednak Erdogan nie będzie chciał negocjować, to niewykluczone, że USA będą go straszyły kolejnymi konsekwencjami.
Przypomnijmy, że inwazja wojsk tureckich na Syrię trwa. Organizacje humanitarne informują o 35 ofiarach śmiertelnych i przeszło 100 osobach rannych w konflikcie. Turcja ostrzeliwuje miasta, a protureckie bojówki dokonują egzekucji na ludności kurdyjskiej.
Być może reakcja Trumpa została spowodowana atakiem żołnierzy tureckich na amerykańską bazę w Syrii, chociaż ogromną rolę odegrała tutaj na pewno międzynarodowa presja i krytyka, która spadła na prezydenta USA po wycofaniu wojsk z granicy z Turcją.
źródło: "New York Post"