"Andrzej, pierd*lnij się w głowę". Pągowski pokazał nam wulgarną wiadomość od Jakimowicza
Kariera Jarosława Jakimowicza przeżywa prawdziwy renesans. Kiedy wiele osób o nim praktycznie zapomniało, nagle stał się takim medialnym (anty)bohaterem, że w końcu dostał angaż w TVP. Ale przy okazji stracił kolegę. Plakacista Andrzej Pągowski opowiada, jak skończyła się jego znajomość z aktorem.
Koniec przyjaźni
Jakimowicz wypłynął na antysemityzmie i krytyce LGBT mniej więcej w tym samym czasie co Zofia Klepacka. O homofobicznej sportsmence póki co jest cicho, tymczasem o nim jest coraz głośnej. Przypomnijmy, że celebryta stanął po stronie windsurferki w minione wakacje. Zaatakował przy okazji Borysa Szyca, który doradził jej oddać medale, bo "przynosi wstyd".
Aktor dodał, że wie, jakim wysiłkiem są okupione sukcesy Klepackiej i zaznaczył: – Jak jakiś chory pacjent, który przebalował pół życia, może mówić takie rzeczy? Puknijcie się ludzie w głowę.
Andrzej Pągowski w tamtym momencie nie wytrzymał i wysłał mu smsa z informacją o zakończeniu przyjaźni. W rozmowie z artystą poznaliśmy kulisy ich znajomości i powodów takiej reakcji.
– Stanąłem w obronie mojego przyjaciela Borysa Szyca. Zarzucono mu, że przepił pół życia, ale to aktor godny podziwu. Wyszedł z dołka, alkoholizmu i mówi o tym publicznie. Poukładał sobie życie, a teraz spodziewa się dziecka. Skoro ktoś go obraża w taki sposób, to nie chce mieć z taką osobą nic wspólnego – opowiada plakacista.
Screen z Facebooka
Andrzej Pągowski zaskoczony tym, że aktor opublikował treść smsa na Facebooku, przesłał nam ciąg dalszy dyskusji, o której już Jakimowicz nie wspomniał.
Fot. archiwum prywatne
Jakimowicz i Pągowski znają się od dawna. Ten pierwszy był bożyszczem nastolatek po filmie "Młode wilki", a drugi dyrektorem artystycznym "Playboya". To naturalne, że ich drogi się zeszły. – Pamiętam, co się działo, kiedy pojawialiśmy się w Międzyzdrojach. Ludzie go ubóstwiali – wspomina Pągowski.
Mój rozmówca twierdzi, że zawsze w tle było niedocenienie. – To jest zawsze problem ludzi, którzy na początku kariery dostają rolę, która przysparza im niesamowitą popularność, ale nie mają aż tyle talentu, by kontynuować passę – mówi.Teraz jestem niemile zaskoczony. Przyjaźniliśmy się, uważałem go za naprawdę fajnego faceta, z którym się dobrze rozmawiało. Nie był kimś, kto przesadza z alkoholem, jest agresywny, bije się w knajpach. Nie mam pojęcia co się stało z tym człowiekiem.
Po swoich słowach o LGBT Jarosław Jakimowicz stracił pracę w serialu. Szybko jednak się odkuł. Niedawno oddał kuriozalny hołd Antoniemu Macierewiczowi na antenie TVP. – Dziękuję za te 50 lat walki o niepodległość. Dziękuję za kraj, w którym żyję w imieniu moich dzieci, Polaków. Jestem dumny i zaszczycony – powiedział aktor w programie "Jedziemy".
W miniony weekend był gościem "Skandalistów" w Polsacie. Puściły mu nerwy, gdy dziennikarz Piotr Szumilewicz stwierdził, że Jakimowicz robi z siebie "ofiarę" hejtu w mediach.
– Nie jestem ofiarą, ty jesteś ofiarą. Spójrz w lustro. Wypraszamy gościa, nie robimy audycji – powiedział aktor. Między słowami wyzwał go na pojedynek. – Chodźmy, pogadamy jak mężczyźni poza kamerami – dodał.
– Byłem w szoku po tym co co zobaczyłem. Obrażał, przedrzeźniał zaproszonego dziennikarza, a do tego chciał się z nim bić, bo ten go nazwał "ofiarą". Zachowywał się tak, jakby nie zrozumiał pytania. A wcześniejszych wywiadach i wypowiedziach sam wspominał, że jest ofiarą hejtu Szyca i Pągowskiego – mówi mój rozmówca.
– Może on to wszystko inaczej postrzega. Jednak patrząc z boku, to wygląda na odcinanie kuponów. Przecież najpierw odwiedził wszystkie prawicowe media, potem wychwalał Antoniego Macierewicza, a na koniec dostaje pracę w telewizji kierowanej przez rząd. Pamiętajmy jednak, że władza nie trwa wiecznie – zauważa Pągowski.