Ludzie łatwo wpadli w zachwyt Zandbergiem, ale nie wiedzą, co się kryje za "młodym i elokwentnym"

Katarzyna Zuchowicz
Ludzie zachwycają się, że głosi wspaniałe przemówienia, jest elokwentny, bystry, chyba najlepiej z polskich polityków mówi po angielsku. Celnie punktuje rządy PiS, jego ostatnie wystąpienie w Sejmie stało się takim wydarzeniem, że niemal obwieszczono go kandydatem na prezydenta. I to wszystko prawda. Ale za Adrianem Zandbergiem kryją się też poglądy, które nie wszystkim się podobają.
Niektórzy wytykają Adrianowi Zandbergowi skrajne poglądy. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Adrian Zandberg zauroczył całe rzesze Polaków już w 2015 roku, gdy razem ze swoją partią objawił się na scenie politycznej. Po występie w pierwszej debacie telewizyjnej stał się gwiazdą, a internet pierwszy raz oszalał na jego punkcie. Trochę tak, jak parę dni temu – gdy bezlitośnie punktował w Sejmie Mateusza Morawieckiego.

"Partia Razem, zupełnie nieznana, tkwiąca głęboko pod progiem wyborczym nagle stała się najgorętszym tematem internetu. Zainteresowanie hasłami z nią związanymi było kilkadziesiąt razy większe niż przed debatą. Nie wytrzymał tego serwer, przez kilka godzin strona Razem nie działała" – opisywał cztery lata temu nasz redakcyjny kolega. Aż 30 proc. czytelników naTemat uznało wtedy, że to właśnie Zandberg wygrał tamtą debatę. Podobnie było przed ostatnimi wyborami. Komentarzy, że był jednym z tych, którzy wypadli w TVP najlepiej, nie brakowało.


"Niebezpieczny demagog"
Zandberg jest młody, ma 39 lat. Świetnie potrafi mówić i przekonywać. Uchodzi za zdolnego, ułożonego, błyskotliwego. Ideowiec. Chce rozdzielić państwo do Kościoła, zabrać religie ze szkół, zlikwidować śmieciówki, zapewnić powszechny dostęp do antykoncepcji, refundować in vitro, wprowadzić edukację seksualną do szkół i walczyć z nierównościami. To się ludziom podoba.

Nie czyta z kartki. – Pana przechwałki w tej sprawie brzmią jak jakiś absurdalny żart. Przez cztery lata zbudowaliście 900 mieszkań i mydliliście ludziom oczy, że da się wybudować mieszkania bez pieniędzy z budżetu państwa – gromił Morawieckiego z sejmowej mównicy.

– Miał pan malować ściany w szpitalach. Tylko kto, w tych odnowionych szpitalach będzie nas leczyć? – punktował całą politykę PiS. A opozycyjny internet piał z zachwytu. Wielu szybko zobaczyło w nim kandydata na prezydenta.

Ale w tym zachwycie nie brak takich, którzy wytykają mu skrajne poglądy. A nawet uważają, że jest niebezpieczny. "To bardzo niebezpieczny demagog", "Nawet lewicowe SLD i PiS nie jest aż tak skrajne" – czytam przypadkowe opinie jego przeciwników.

"Dobrze wykształcony, merytoryczny przywódca. Szkoda, że mocno skrajne poglądy", "Razem to ucieczka biznesu wysokie podatki i upadek gospodarki" – bardzo wielu mu to wytyka. "Nie ufam Zandbergowi"
Poglądy Zandberga i jego partii już w 2015 roku zwracały uwagę. Razem proponowała np. nową skalę podatkową, a w niej 75 proc. podatku dla nadwyżki ponad 500 tys. zł, co zjeżyło wielu włosy na głowie. Tu znajdziecie cały tamten progam. "Obwołaliście Adriana Zandberga z Razem nową gwiazdą. A teraz ochłońcie i przeczytajcie program – przejdzie wam" – pisał Kamil Sikora.

Liberalna filozofka Agata Bielik-Robson skrytykowała właśnie "zandberowską lewicę" i powiedziała właśnie wprost: "Nie ufam Zandbergowi i jego młodej lewicy".

W wywiadzie dla gazeta.pl, który szeroko jest komentowany w internecie, mówiła, że ich głównym wrogiem stali się liberałowie, a nie PiS. I że jest to "gigantyczne oszustwo wyborcze, że sprzedali się jako fajna miła zachodnia socjaldemokracja, w którą – jej zdaniem – oni sami już nie wierzą.
Anna Bielik-Robson
wywiad gazeta.pl

"Młoda lewica jest bardzo antykapitalistyczna i nie możesz się dziwić, że w ludziach takich jak ja pojawia się nieufność do ich radykalnych rewolucyjnych pomysłów. "Chcemy demokratycznego socjalizmu" - słyszę od nich. Ale co to właściwie jest? Tego terminu używały przecież demoludy. Dlatego też nie ufam Zandbergowi i jego młodej lewicy". Czytaj więcej

"Chcą przebić PiS"
Czego można się po nim spodziewać? – W jego poglądach jest prosta kalkulacja. On chce przebić PiS w sprawach socjalnych i być lepszy od nich i robi to bardziej rozsądnie. W jego poglądach jest też niechęć do ludzi bogacących się. Ale nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy on coś na tym zyska, czy straci – mówi nam prof. Jacek Wódz, socjolog polityki z UJ.

Raczej nie zyska u bogatych i dużych korporacji. – Zmusimy wielkie podmioty międzynarodowe do płacenia podatków – zapowiadał Zandberg.

Jego partia chce dążyć do wprowadzenia jawności płac. "Tylko tak możemy osiągnąć równą płacę za tę samą pracę, skończyć z dyskryminacją ze względu na płeć lub wiek" – tłumaczą.

Zapowiadają zniesienie górnej granicy dochodu, od którego odprowadzane są składki emerytalne. "Uzależnimy wysokość składek przedsiębiorców od ich dochodów, odciążając małe firmy i mikroprzedsiębiorstwa" – czytamy w programie.
Gdyby Razem doszła do władzy, chciałaby też np. przenieść część urzędów centralnych poza stolicę. "Równomierne rozmieszczenie urzędów wspomoże rozwój biedniejszych regionów, a rządzącym będzie łatwiej dostrzec, że Polska nie kończy się na Warszawie" – zapowiada partia.

Utworzyliby też państwowy program budowy mieszkań pod wynajem. "Skończymy z pośrednim dofinansowywaniem deweloperów i banków z publicznych pieniędzy. Interwencja państwa ureguluje rynek mieszkaniowy, obniży ceny mieszkań i zwiększy ich dostępność" – czytamy. To tylko wybiórcze kwestie, ale już słychać pytania, skąd brać na to pieniądze.

"Zaczyna łagodzić skrajności"
Program partii Zandberga w 2015 roku liczył 30 stron. Dziś na stronie partii jest znacznie krótsza Deklaracja Programowa i to ona, jak czytamy, zachowuje nadrzędny charakter. Jest bardziej ogólna niż to co cztery lata temu forsował Zandberg. Nie za bardzo słychać też o takich pomysłach jak 75 proc. , które proponował w 2015 roku.

– Odnoszę wrażenie, że w ciągu ostatnich miesięcy Zandberg zrozumiał swoją szansę i zaczyna łagodzić wszystkie swoje skrajności, które kiedyś opowiadał. W polityce jest prosta zasada. Jeśli ktoś chce być głośny i słyszalny to musi głosić poglądy skrajne. Wtedy wszyscy na niego napadną, ale wszyscy będą o nim wiedzieć. Ale jak już wejdzie się do gry, a Zandberg właśnie to zrobił, to trzeba skrajności łagodzić. On w wyraźny sposób teraz to robi. I jest to dowód, że przeszedł od ideologa do polityka pragmatycznego – uważa prof. Jacek Wódz.

– Na pewno jest to postać, którą należy obserwować. Tylko media niepotrzebnie nagle się nim zachwyciły. Stworzyły wrażenie, że oto wyrósł nam zbawca. A to nie jest żaden zbawca. To inteligentny człowiek, który po prostu zorientował się, że jest na tyle znany, że nie musi już wykrzykiwać skrajnych haseł, by zyskać coś politycznie. Jeśli ma ambicje polityczne, to wie, że na skrajnościach w polskim społeczeństwie w 100 proc. nie da się zbudować przyszłościowej polityki – dodaje.