Kuriozalne "ćwiczenia antyterrorystyczne" w podstawówce. Dzieci wciąż mają traumę

Paweł Kalisz
W Barczewie dyrektorka szkoły podstawowej wydała zezwolenie na przeprowadzenie symulowanego ataku terrorystycznego na podległą jej placówkę. Dzieci były przerażona, miłośnicy militariów świetnie się bawili, a dyrektorka... szuka nowej pracy.
W Barczewie zorganizowano takie ćwiczenia antyterrorystyczne, że dzieci boją się wrócić do szkoły, a władze miasta zdecydowały się odwołać dyrektorkę placówki. Fot. Rafał Mielnik/ Agencja Gazeta
Ćwiczenie miało miejsce w połowie listopada w szkole podstawowej nr 3 w Barczewie w województwie warmińsko-mazurskim. Miłośnicy militariów, uzbrojeni w atrapy broni i środki pirotechniczne, umundurowani niczym bojownicy dżihadu na defiladzie, "zaatakowali" szkołę. Z tego co twierdziła dyrektor, młodsze dzieci miały o niczym się nie dowiedzieć. W praktyce wyszło zupełnie inaczej.

Uczniowie byli przerażeni. Jeden tak bardzo, że uciekając przed "zamachowcami" wyskoczył przez okno. Akcja wywarła też piorunujące wrażenie na dzieciach z sąsiadującego ze szkołą przedszkola. Ani dzieci, ani rodzice nie zostali powiadomieni, że jakiekolwiek szkolenie będzie miało miejsce. O akcji nie zostały także powiadomione odpowiednie służby.
Pikanterii dodaje fakt, że do placówki w Barczewie kierowane są dzieci z orzeczeniami o niepełnosprawności, w tym z zespołem Aspergera i z autyzmem. Dla nich widok "terrorystów", broni, krzyki i odpalanie ładunków pirotechnicznych było szczególnie ciężkim doświadczeniem. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", część dzieci boi się wrócić do szkoły. Jedno z nich ma po ataku zaburzenia snu, inne moczą się wciąż ze strachu.


Władze miasta podjęły decyzję o odwołaniu dyrektor placówki. Główny zarzut stawiany nauczycielce dotyczy braku odpowiedniego przygotowania dzieci na to, co może je spotkać w szkole i "odebranie im poczucia bezpieczeństwa".

Pozostaje się cieszyć, że spanikowani uczniowie nie powiadomili policji. Gdyby w trakcie "ćwiczeń" na miejscu pojawili się antyterroryści, nieprzemyślana akcja mogłaby się zakończyć strzelaniną i prawdziwą tragedią.

źródło: "Gazeta Wyborcza"