Najtańsze schabowe na mieście, ale nie dla każdego. Kto może korzystać z sejmowej restauracji?

Paweł Kalisz
Gdy poseł SLD poskarżył się na koszty życia w Warszawie i konieczność stołowania w sejmowej restauracji, szybko posypały się komentarze pod jego adresem. Tym bardziej, że akurat na ceny we wspomnianej restauracji poseł nie może narzekać. Zjeść tam można i dobrze, i tanio. A kto może to sprawdzić osobiście?
Posłowie mogą korzystać z sejmowej restauracji i zjeść tam obiad za kilkanaście złotych. Oprócz nikt mało kto ma wstęp na tę salę. Fot. Twitter / Łukasz Rogojsz
Marcin Kulasek z Lewicy w jednym z wywiadów stwierdził, że za 9 tys. nie da się utrzymać w Warszawie. – To są wszystko koszty. Gdybym chciał sobie zrobić śniadanie, to mam to utrudnione. Nie mogę sobie ani podgrzać parówki, ani usmażyć jajecznicy, bo nie ma gdzie. Proponuję spróbować się utrzymać w Warszawie za 6,5 tys. zł na rękę, plus dieta 2,5 tys. zł – powiedział w rozmowie z Jakubem Szczepańskim z Interii parlamentarzysta lewicy. Później poseł próbował wycofać się z tych słów tłumacząc, że rozmowa nie była autoryzowana. Zanim to zrobił, w sieci pojawiły się cenniki śniadań, jakie można zjeść w sejmowej restauracji. Parówki z wody? 4 złote. Jajecznica z trzech jaj? 4 złote.


Najwięcej trzeba zapłacić za omlet z wszystkimi możliwymi dodatkami (pieczarki, papryka, cebula, pomidor, szczypiorek, boczek, szynka, miód i dżem, a dla twardzieli dodatkowo Nutella. Sam omlet kosztuje 4 złote, a każdy z dodatków dodatkowo złotówkę. Za Nutellę trzeba dopłacić 1,5 złotych.

Obiady też nie drenują zbytnio poselskiej kieszeni, naleśniki gryczane z łososiem podane z bukietem sałat, pomidorami i sosem pesto kosztują 19 złotych. Zestaw obiadowy składający się z kotleta, zupy i kompotu kosztuje 12 zł, a ryba po grecku 5 zł. Jeszcze do niedawna stołówką zarządzał zewnętrzny ajent. Teraz obowiązek karmienia posłów wzięła na siebie kancelaria Sejmu.

– Kiedyś jedzenie było niedobre, ale teraz bardzo się poprawiło. Szkoda, że tylko raz były pyszne ozorki w sosie chrzanowych i pieczone gęsie udka. To najbardziej mi smakowało. Rewelacyjne są też ceny. Takie na studencką kieszeń – tłumaczył w wywiadzie dla dziennika "Fakt" poseł PSL Jakub Stefaniak. Problem w tym, że na tej stołówce studenci będą bardzo rzadkimi gośćmi.

Suweren nie posili się w sejmowej restauracji. Nawet nie wejdzie do środka. Z owoców (podobno smacznej) sejmowej kuchni i z niskich cen mogą korzystać jedynie parlamentarzyści, pracownicy Sejmu oraz akredytowani goście.