Najtańsze schabowe na mieście, ale nie dla każdego. Kto może korzystać z sejmowej restauracji?
Gdy poseł SLD poskarżył się na koszty życia w Warszawie i konieczność stołowania w sejmowej restauracji, szybko posypały się komentarze pod jego adresem. Tym bardziej, że akurat na ceny we wspomnianej restauracji poseł nie może narzekać. Zjeść tam można i dobrze, i tanio. A kto może to sprawdzić osobiście?
Najwięcej trzeba zapłacić za omlet z wszystkimi możliwymi dodatkami (pieczarki, papryka, cebula, pomidor, szczypiorek, boczek, szynka, miód i dżem, a dla twardzieli dodatkowo Nutella. Sam omlet kosztuje 4 złote, a każdy z dodatków dodatkowo złotówkę. Za Nutellę trzeba dopłacić 1,5 złotych.
Obiady też nie drenują zbytnio poselskiej kieszeni, naleśniki gryczane z łososiem podane z bukietem sałat, pomidorami i sosem pesto kosztują 19 złotych. Zestaw obiadowy składający się z kotleta, zupy i kompotu kosztuje 12 zł, a ryba po grecku 5 zł. Jeszcze do niedawna stołówką zarządzał zewnętrzny ajent. Teraz obowiązek karmienia posłów wzięła na siebie kancelaria Sejmu.
– Kiedyś jedzenie było niedobre, ale teraz bardzo się poprawiło. Szkoda, że tylko raz były pyszne ozorki w sosie chrzanowych i pieczone gęsie udka. To najbardziej mi smakowało. Rewelacyjne są też ceny. Takie na studencką kieszeń – tłumaczył w wywiadzie dla dziennika "Fakt" poseł PSL Jakub Stefaniak. Problem w tym, że na tej stołówce studenci będą bardzo rzadkimi gośćmi.
Suweren nie posili się w sejmowej restauracji. Nawet nie wejdzie do środka. Z owoców (podobno smacznej) sejmowej kuchni i z niskich cen mogą korzystać jedynie parlamentarzyści, pracownicy Sejmu oraz akredytowani goście.