Ponad 17 lat był żołnierzem Legii Cudzoziemskiej. Ujawnił, ile można zarobić

Rafał Gębura
dziennikarz, autor kanału na YouTube "7 metrów pod ziemią"
Tym razem gościem "7 metrów pod ziemią" był Waldek Ozga, który przez 17 lat służył we francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Opowiedział o tym, jak wygląda rekrutacja i służba w tej elitarnej jednostce.
Gościem "7 metrów pod ziemią" był Waldek Ozga, który przez 17 lat służył we francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Fot. YouTube / 7 metrów pod ziemią
Przez ponad 17 lat byłeś żołnierzem Legii Cudzoziemskiej. O żołnierzach Legii mówi się, że to pozbawieni uczuć najemnicy, gotowi zabijać dla pieniędzy. Jak wygląda rzeczywistość?

To, że legioniści zabijają dla pieniędzy, nie jest prawdą. Legioniści są zwykłymi żołnierzami wojska francuskiego. Są częścią sił NATO.

Jak wyglądają misje, na jakie wyjeżdżacie? Co tam się dzieje, jakie są wasze zadania?

Podam tutaj przykład wojny na Bałkanach, Sarajewo. Rok 1995. Naszym zadaniem było przybywanie i odbywanie patroli, jako siły ONZ. Czyli "błękitne hełmy". To były siły, żeby przeciwstawić się Bośniakom i Serbom.


Jak to się stało, że zostałeś żołnierzem Legii Cudzoziemskiej? Jak udało ci się tam dostać?

To były lata 90. Mając 18-19 lat nadszedł taki czas, że trzeba było zacząć myśleć o wojsku. Mieliśmy taki pomysł, dlaczego nie spróbować czegoś innego niż polskie wojsko? W mojej okolicy byli już koledzy, którzy doświadczyli tej przygody. Udało nam się od nich dowiedzieć, jak się tam dostać, gdzie jechać i co powiedzieć. Tyle nam było potrzeba.

I gdzie trzeba jechać, co powiedzieć?
Było dokładnie tak: Jedźcie do Paryża, weźmiecie taksówkę i powiecie, żeby was zawieźć do Fort de Nogent.

Czyli dostałeś dokładne wytyczne.
Doszło to do skutku, pojechaliśmy we dwóch autokarem do Paryża na Place de la Concorde. Tam taksówkarzowi powiedzieliśmy łamanym francuskim, gdzie chcemy jechać. Tak zaczęła się przygoda w Legii Cudzoziemskiej.

Czy łatwo było się dostać do Legii Cudzoziemskiej?

Jeśli spełnia się ich kryteria, to każdy może spróbować.

Czy jest jakiś egzamin, testy, jakieś ćwiczenia?

Na początku są śmieszne, lekkie testy sprawnościowe. Pytają, jaka jest twoja motywacja. To jest taki wywiad: dlaczego, po co, czy czegoś człowiek nie ukrywa. Czasami niezrozumiałe mogą być testy psychotechniczne. Chodzi tutaj o psychikę.

O Legii Cudzoziemskiej mówi się, że jej żołnierze dostają niezły wycisk, jeśli chodzi o ćwiczenia, zadania. Jakie były twoje doświadczenia?

Na początku był nacisk psychiczny z powodu nieznajomości języka. Będąc w miarę wysportowanym, fizycznie to nie było dla mnie problemem.

Uczyliście się w jakiś sposób języka, czy musieliście sami podsłuchiwać, uczyć się słów? Mieliście lekcje?

Zdarzało się, że były wojskowe lekcje języka. Samemu trzeba było dużo starać się, dla własnego dobra. Żeby lepiej się przystosować, trzeba było uczyć się dla swojej kariery i przyszłości.

Po jakim czasie załapałeś język francuski?

Francuski jest językiem dosyć trudnym, wiem o tym z doświadczenia. Po 2-3 latach człowiek w miarę panuje nad tym językiem. Na początku mojej kariery było dużo Polaków i problemem było to, że pomiędzy kolegami rozmawialiśmy po polsku. Tam, gdzie był na przykład jeden Argentyńczyk z językiem hiszpańskim, on szybciej uczył się francuskiego. My rozmawialiśmy po polsku i było ciężej się nauczyć.

Czy sam fakt, że w skład Legii Cudzoziemskiej wchodzą żołnierze z całego świata, to zaleta, czy w większym stopniu wada?

To bogactwo, że jest stworzona armia z całego świata. Jadąc na jakiś konflikt, w każde miejsce na Ziemi znajdzie się człowiek, który zna tę kulturę, pochodzi stamtąd. To raczej zaleta.
Fot. YouTube / 7 metrów pod ziemią

Ta wielokulturowość wyróżnia Legię Cudzoziemską. Jaka jest jeszcze jej specyfika, czym ona różni się od innych jednostek?

Jest tutaj ogromna dyscyplina. Legia jest gotowa w ciągu kilku godzin wysłać ludzi na jakąś operację. Innym aspektem jest to, że dowództwo, jest zawsze z przodu. Najpierw my pokonujemy jakąś przeszkodę, a potem wojsko za nami. Dowódca idzie jako pierwszy, potem wszyscy za nim. Pokazujemy, że my sami jesteśmy w stanie pokonać tę przeszkodę, dlatego wszyscy mają zrobić to, co dowódca.

Kiedy stawałeś się członkiem Legii, zmieniono twoje nazwisko. Czemu miało to służyć?

To jest wymiana dwustronna. Legia ukrywała mnie i chroniła samą siebie. Ja nie byłem w polskiej armii. Zmienili mi nazwisko, żeby mnie od tego uchronić. Nie mogłem powiedzieć nikomu, jak nazywałem się w cywilu.

A mogłeś opowiadać znajomym i rodzinie, że jesteś członkiem Legii? Bo twoja obecność w Legii była nielegalna.

Tak, oczywiście, w tamtych czasach była nielegalna. Najbliższa rodzina wiedziała, gdzie jestem. Wiedzieli i po prostu tolerowali to.

Miałeś kiedykolwiek nieprzyjemności z powodu, że służysz tam nielegalnie?

Tak, przychodzi mi na myśl sytuacja, kiedy w 2000 r. miałem już prawdziwe obywatelstwo francuskie. Jadąc już jako podoficer, nowym samochodem, zatrzymali mnie na granicy przy wjeździe do Polski. I mówił mi pan celnik, że jestem poszukiwany listem gończym za nieodbycie służby wojskowej w Polsce.

Skończyło się tak, że w ciągu 7 dni miałem być przed prokuratorem w Nowym Dworze Mazowieckim. Zostałem aresztowany i trwało to cały tydzień. Transportowali mnie tam i wszystko wytłumaczyłem pani prokurator. Powiedziała mi, że ma tu poważniejsze sprawy niż wojsko, strzelają się po Warszawie. Oddano mi paszport i miałem stawić się na sprawę.

Odbyła się jakaś rozprawa?

Po dwóch miesiącach przyjechałem do sądu, ukarano mnie karą pieniężną. Tak zakończyła się ta sprawa.

Służyłeś w Legii Cudzoziemskiej przez ponad 17 lat. W jakich misjach w tym czasie uczestniczyłeś?

Pierwsza misja, na której byłem, to 1995 r. w Sarajewie na 4 miesiące. Potem 1996 r. też misja w Sarajewie. Rok 1997 to był Mostar. W latach 1997-1998 byłem rok w Gujanie Francuskiej. Rok 1999 to 4-miesięczna misja w Dżibuti. Rok 2001 to ponownie misja w Dżibuti. Rok 2002 to misja w Gujanie Francuskiej.

Czyli cała masa tych różnych misji. Jak często wyjeżdżałeś?

W ciągu 17,5 roku prawie 5 lat byłem poza Francją.

To kawał czasu. Czy tego rodzaju służba pozwoliła ci założyć rodzinę?

Nie było to łatwe. Życie Legionisty jest bardziej kawalerskie, ale tak się potoczyło, że założyłem rodzinę.

Była jakaś cena, jaką musiałeś płacić za bycie członkiem Legii Cudzoziemskiej?

Było bardzo ciężko. Jeśli już żyje się z drugą osobą, bardzo ciężkie są rozstania. Można powiedzieć, że przez pewien okres czasu one wzmacniają, ale też mogą wszystko zabrać. Trzeba to po prostu dobrze dozować. Jeśli w domu jest dobrze, to będzie dobrze też w pracy. I jeśli w pracy jest dobrze, to tak będzie w domu. 50 na 50.

Wymieniłeś różne misje, w których uczestniczyłeś. Nie będę wypytywał cię o wszystkie, ale możesz opowiedzieć o jakiejś szczególnej dla ciebie. Co tam się działo, jak ona przebiegała, jakie były twoje zadania?

Misja, kiedy mogłem stracić życie, to była misja pokojowa ONZ w Jugosławii w 1995 r., gdzie znajdowaliśmy się na punkcie kontrolnym. To droga kontrolowana przez Serbów, prowadząca z lotniska do miasta. Tam naszym zadaniem było zapobieganie temu, żeby żołnierze serbscy nie rabowali konwojów logistycznych w biały dzień.

W pewnym sensie ci żołnierze serbscy byli naszymi kolegami. Piliśmy kawę, w języku słowiańskim łatwo było się z nimi dogadać. Ale oni mieli swoje rozkazy, a my swoje. Była taka napięta sytuacja, że zamknęli nas na 48 godzin na tym punkcie, zaminowali drogi i czuliśmy, że coś się dzieje. Pojawił się tam dobrze znany Radovan Karadžić, który teraz odbywa karę za ludobójstwo. Decyzja tam zależała od generałów.
Fot. YouTube / 7 metrów pod ziemią

To był moment, kiedy obawiałeś się o własne życie?
Rozmawialiśmy o tym z kolegami, że to jest takie napięcie, że zginąć to nie jest problem. Chodziło o to, że przez to będzie cierpieć rodzina. My jesteśmy i nas nie ma.

Czyli w tamtej sytuacji myśleliście o swoich bliskich?

Tak, bo do naszej świadomości doszło, że nas za chwilę może już nie być. Po prostu zginiemy.

A byłeś świadkiem sytuacji, kiedy twoi koledzy z Legii ginęli?

Na szczęście nie miałem takiego doświadczenia, że obok mnie, na moich oczach giną koledzy. Na jednej misji młody żołnierz, kolega, popełnił samobójstwo. Nie wiem, czy to było z powodów prywatnych, czy presję wywierała na niego kadra. Odebrał sobie życie.

Moi koledzy zginęli, z którymi dużo dzieliłem. Na przykład nie wrócili z Afganistanu. To koledzy, z którymi byłem zżyty. Miałem do nich numery telefonów, ale musiałem skasować, bo ich już nie było.

Czy podczas misji jest czas na jakąś refleksję, żeby się nad tym zastanowić, pomyśleć? Czy zadania nie pozwalają na to, by oddać się zadumie?

Lepiej o tym nie myśleć, po prostu trzeba być pozytywnie nastawionym. Na pewno nie da się tego absolutnie wykasować, ale jeżeli mamy o tym myśleć, to lepiej już na tę misję nie jechać. Trzeba być pozytywnie i dobrze do tego przygotowanym.

Wolałeś wyjeżdżać na misje, czy wolałeś, kiedy cała jednostka znajdowała się we Francji?

Każdy Legionista to potwierdzi, że tylko czeka, żeby wyjechać na jakiś "teatr". Jest dużo ciekawiej. Czasami poligony we Francji są tak ciężkie, że łatwiejsze są same misje niż przygotowania.

To jak wyglądają takie przygotowania?

Człowiek jest tak zmęczony, niewyspany. Wysiłek, marsze, nie ma czasu myśleć nad głupotami.

Żołnierze Legii Cudzoziemskiej dostają pieniądze za swoją służbę. Jak duże są to kwoty i czy one mogą być motywacją?

Jeśli ktoś angażuje się do Legii, by zarobić ogromne pieniądze, to mija się z celem. Tam nie ma dużych pieniędzy. Początkujący żołnierz zarabia 1000-1100 euro. To taka najniższa krajowa we Francji. Podoficer będzie zarabiał 1400-1500 euro.

Ja, odchodząc jako adjudant, zarabiałem 2200-2400 euro na miesiąc. Zwykły żołnierz we Francji będzie zarabiał 1000 euro. Wyjeżdżając na misje, będzie zarabiał 2500 euro. Misje są dużo bardziej opłacalne, dlatego każdy Legionista będzie chciał wyjeżdżać.

Po 17 latach służby odszedłeś na emeryturę. Czym się dzisiaj zajmujesz?

Pracuję w policji. Zdecydowaliśmy z żoną zostać we Francji i od 6 lat pracuję w policji w Grenoble.

Jeśli dobrze liczę, większość swojego życia spędziłeś we Francji. Czujesz się dzisiaj bardziej Polakiem czy Francuzem?

Czuję się i Polakiem i Francuzem. Staram się reprezentować Polskę we Francji. Swoją osobą pokazuję ludziom, którzy nie mają pojęcia o Polsce, jacy są Polacy. Polak to nie tylko hydraulik i pijak. W większości mają taką wyobraźnię o Polakach. Jestem dumny, że mogę reprezentować Polskę za granicą.

Jest to zapis wywiadu, który pierwotnie ukazał się na YouTube na kanale Rafała Gębury pt. "7 metrów pod ziemią". Ten i inne materiały znajdziesz też na Facebooku i Instagramie.