Wyrzutek, żołnierz, Kylo Ren. Adam Driver w zaledwie kilka lat stał się adorowaną gwiazda kina
Po odejściu z piechoty morskiej nie wiedział, co ze sobą zrobić. Postanowił zostać aktorem i... była to najlepsza decyzja, jaką mógł podjąć. Adam Driver to nadzieja współczesnego kina, aktor ambitny, wszechstronny i taki, który nie idzie na kompromisy. Ale jednocześnie taki, który nie boi się popkultury i blockbusterów – jego Kylo Ren z "Gwiezdnych wojen" to wzorowy czarny charakter XXI wieku: niejednoznaczny, złamany życiem, pogubiony. Teraz Driver ma szansę na worek nagród za "Historię małżeńską" i mimo ogromnego sukcesu nie zwalnia tempa – ku uciesze zakochanych w nim fanów.
Aktorem nie byle jakim. Driver to obecnie jeden z najciekawszych, najbardziej intrygujących i wszechstronnych artystów w Hollywood. A statusu gwiazdy dorobił się w nieco ponad cztery lata. Nieźle, jak na byłego żołnierza marines, którego początkowo nie chciała przyjąć w poczet swoich studentów prestiżowa uczelnia artystyczna Juilliard w Nowym Jorku.
Imponujące? Bez wątpienia. Jednak 36-letni Adam Driver dopiero się rozkręca.
Odmieniec, żołnierz, student
O niektórych aktorach mówi się, że "kariera była im pisana". Bo urodzili się w Los Angeles, wychowali w aktorskiej rodzinie albo grali w szkolnych przedstawieniach od siódmego roku życia. Jednak w przypadku Drivera było zgoła inaczej – aktorstwo długo nie wydawało się być jego przeznaczeniem.
Dlaczego? Bo mimo że urodził się w Kalifornii, to wychował w dość prowincjonalnej Mishawace w stanie Indiana. Bo w szkole nie był królem popularności, ale – jak sam siebie nazywał – "odmieńcem", który lubował się w piromanii, wdrapywał na wieże radiowe i założył... fight club na wzór kultowego filmu. Bo nie dostał się na wydział aktorski do Juillard i – po tym, jak był akwizytorem sprzedającym odkurzacze Kirby i telemarketerem w firmie, która uszczelnia piwnice – poszedł do wojska.
Po odejściu z wojska Driver długo nie wiedział, co ze sobą zrobić – skutkiem była depresja. – Żyłem na tyłach domu rodziców, płaciłem czynsz i nie robiłem nic, by to zmienić. Chciałem mówić, jak wielkim aktem patriotyzmu jest zaciągnąć się do marines, a jednocześnie nie reprezentowałem sobą żadnej wielkości, marnując czas w McDonaldzie – mówił potem w wywiadzie.
Kelner, debiutant, Adam z "Dziewczyn"
Driver został w Nowym Jorku i dołączył do setek aspirujących w tym mieście aktorów, którzy łapią się małych lub (rzadziej) większych ról na Broadwayu i off-Broadwayu, a, żeby przeżyć, pracują jako kelnerzy. Driver powielił ten scenariusz w stu procentach, jednak udało mu się też zaczepić w serialach telewizyjnych i filmach krótkometrażowych. Jego telewizyjnym debiutem była rola w serialu "The Unusuals" w 2009 roku, dwa lata później zagrał w swoim pierwszym pierwszym filmie. I to nie byle jakim, bo "J. Edgarze" Clinta Eastwooda z Leonardem DiCaprio.
Aż w końcu nadszedł 2012 rok i serial HBO "Dziewczyny" Leny Dunham, w której Driver zagrał jedną z głównych ról, emocjonalnie niestabilnego i nieoczywistego Adama Sacklera, chłopaka granej przez Dunham Hannah. To, że mamy do czynienia z czymś, czego jeszcze nie było, pokazała już scena seksu Hannah i Adama w drugim odcinku. Krępująca, ostra, "brudna", za którą HBO nieźle się dostało.
Na fali sukcesu "Dziewczyn" Driverowi, który pokazał, że jest aktorem oryginalnym charyzmatycznym i niesamowicie utalentowanym, posypały się propozycje. Tłumnie zaczęto go obsadzać w dalszoplanowych rolach – głównie dziwaków, ekscentryków czy hipsterów. Hollywood lubi bowiem wybierać aktorów, bazując na ich aparycji, a nietypowa uroda Drivera do tego typu kreacji pasowała idealnie.
Kylo Ren, gwiazdor, idol
W 2014 roku świat żył informacją o nowej trylogii "Gwiezdnych wojen", pierwszej od "Zemsty Sithów" z 2005 roku. W "Przebudzeniu Mocy", czyli siódmej części sagi, Driver został obsadzony w roli czarnego charakteru Kylo Rena (a naprawdę Bena Solo), syna Hana Solo i Lei Organy i zdolnego rycerza Jedi, który – wzorem swojego dziadka Anakina Skyewalkera, czyli Dartha Vadera – przeszedł na Ciemną Stronę Mocy.
Początkowo grana przez Drivera postać – określana jako "emo nastolatek" – nie wszystkim przypadła do gustu, ale szybko stała się wręcz obiektem kultu. Fandom jest zafascynowany Kylo Renem i uparcie shipuje do dziś jego związek z Rey (Daisy Ridley). A fani kina byli zafascynowani Adamem. – Nie sądziłem, że jest to coś, co rzeczywiście może się wydarzyć. To, że teraz stanowię część tego świata to... dość surrealistyczne – mówił Driver o "Gwiezdnych wojnach" w rozmowie ze "Stopklatką".
Na początku tego roku Driver walczył o Oscara za najlepszą rolę drugoplanową w "Czarnym bractwie". Przegrał z Mahershalą Alim ("Green Book"), jednak to było dopiero pierwsza jego nominacja. Teraz szykuje się wyróżnienie za "Historię małżeńską", a już można przewidzieć, że Driver to ten z aktorów, którzy będzie nominowany praktycznie co rok, dwa. Raz za razem udowadnia bowiem, że jest artystą doskonałym, który wybiera ambitne role, a jednocześnie nie musi bać się o pieniądze, bo "Gwiezdne wojny" zrobiły z niego milionera z pierwszej hollywoodzkiej ligi.
A co na to wszystko sam Driver? – Sława jest fajna tylko wtedy, gdy sprawia to przyjemność dzieciakom – powiedział w kontekście spotkań z młodymi fanami "Gwiezdnych wojen", które uwielbia. I tyle. Bo Adam Driver po prostu robi swoje i robi to pierwszorzędnie.