Już wiadomo, dlaczego PiS nie chce ujawniać list poparcia do KRS. Mogło dojść do nadużyć
Na listach poparcia do Krajowej Rady Sądownictwa mogą powtarzać się nazwiska osób powiązanych z byłym wiceministrem Łukaszem Piebiakiem, który stracił stanowisko po tzw. aferze hejterskiej – ujawnił Onet.
Ostatecznie ustawa została przegłosowana i podpisana przez prezydenta w innym kształcie. Listy z nazwiskami osób popierających kandydatów zostały utajnione. I pozostają tajne mimo wyroku NSA. Z nowych informacji Onetu wynika, że są duże wątpliwości, co do tego, czy każdy z wybranych do KRS sędziów zebrał 25 podpisów.
Portal podaje, że Maciej Nawacki, który ukarał sędziego Pawła Juszczyszyna, poparcia udzielił sobie sam. Co więcej, jeszcze przed głosowaniem w Sejmie swoje podpisy pod jego kandydaturą wycofało czworo sędziów.
"Zorganizowany proceder"
– Do ministerstwa przynoszono listę, a potem ktoś chodził po gabinetach, głównie tych zajmowanych przez sędziów "sprawdzonych" i pokazywał: o, tu się podpisz. No i się podpisywali – opisała Emilia, czyli internetowa hejterka współpracująca z niektórymi sędziami. – Wiem, że nazwiska na tych listach w znacznej mierze będą się powtarzać, głównie znalazły się tam parafki osób blisko związanych z byłym wiceministrem Łukaszem Piebiakiem. To był zorganizowany proceder – dodała.
Leszek Mazur, szef nowej KRS w rozmowie z Onetem przyznał, że wspomniane listy powinny być ujawnione. – Ja sobie nie wyobrażam, że mógłbym tak podpisy zbierać i nie zbierałem – zadeklarował.
Przypomnijmy, że listy poparcia do nowej KRS powinny być jawne od końca czerwca, gdy zapadł w tej sprawie prawomocny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego. Za wszelką cenę próbuje się jednak ten krok przeciągnąć w czasie. Na wniosek członka KRS Macieja Nawackiego postępowanie w tej sprawie wszczął prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych oraz były radny PiS Jan Nowak.
źródło: Onet