Smutne tło listu Věry Jourovej. To pokazuje, jak słaba jest pozycja Polski w UE
PiS lubi mówić o silnej pozycji Polski na forum UE i kierowniczej roli w Grupie Wyszehradzkiej. Tymczasem wysłany do najważniejszych osób w państwie list czeskiej wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Věry Jourovej pokazuje, że tak naprawdę sojuszników nie mamy nawet w V4. Wspólne interesy kończą się tam, gdzie zaczyna być łamane prawo UE.
Nawet w Czechach nie ma sojuszników
A polityczne tło tego listu pokazuje, jak niezwykle słabą pozycję ma Polska na forum UE, czy nawet w Grupie Wyszehradzkiej. Tej grupie, która wydaje się być oczkiem w głowie PiS, Andrzeja Dudy i Mateusza Morawieckiego. Premier Polski nie raz na szczytach zapewniał przecież o świetnych stosunkach ekipy PiS m.in. z Andrejem Babišem, czyli premierem Czech i szefem partii ANO.
W piątek Morawiecki musiał więc boleśnie przypomnieć sobie, kto w czeskiej partii rządzącej de facto wciąż pozostaje jedną z najbardziej wpływowych po Babišu osób... Jak się domyślacie, mowa właśnie Věrze Jourovej (współzałożycielce ANO i wieloletniej pierwszej wiceprzewodniczącej tej formacji), której – jak widać – nic nie powstrzymało przed ostrym obejściem się z "sojusznikami" z Nowogrodzkiej w Warszawie.
Polska pod rządami PiS to Polska bez wpływówTrybunał nie pozostawił wątpliwości, że reżim dyscyplinarny kierujący zachowaniem sędziów musi zawierać niezbędne gwarancje przeciwko jego wykorzystywaniu jako politycznej kontroli nad decyzjami sądów...
PiS może próbować przekonać suwerena, że mamy wspólne interesy z Węgrami, Słowacją i Czechami. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego mogą poklepywać się po plecach z politykami Grupy Wyszehradzkiej. Jednak kolejny raz widać, że te "sojusze" kończą się tam, gdzie zaczyna się podkopywanie wspólnych europejskich wartości i interesów. Sytuacja z listem wpływowej Czeszki pokazuje to aż nadto dobitnie.
A to przecież nie pierwszy przykład, wskazujący na bardzo niską obecnie pozycję Polski w UE. Najdobitniej widać było osamotnienie rządu PiS podczas reelekcji Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej, gdy nawet Viktor Orbán głosował inaczej niż Beata Szydło.