"Kobieta nie krzyczy po dwóch minutach". Oto wszystko, co musicie wiedzieć o kobiecym orgazmie

Ola Gersz
Kobiecy orgazm. Mało rzeczy jest aż tak obwarowanych mitami, jak on. Nie ma co ukrywać – nie tak prosto jest doświadczyć szczytowania, gdy jest się kobietą. Nie tylko frustruje to mężczyzn, którzy często nie mają pojęcia, co robić, żeby ich partnerka osiągnęła wyżyny rozkoszy, ale i same kobiety. Bo żeby orgazm był w ogóle możliwy, trzeba przede wszystkim znać swoje ciało. A potem edukować partnera.
Kobiecie trudniej jest osiągnąć orgazm, niż mężczyźnie Fot. 123RF
Kiedy ktoś chce bardzo udowodnić w dyskusji, że kobiety i mężczyźni się różnią, a różnice te są nie do pogodzenia, często przytacza argument ciężkiego kalibru – orgazm. I ma rację – orgazmy kobiet i mężczyzn są skrajnie różne. Mimo że droga do osiągnięcia maksymalnej rozkoszy jest u obu płci podobna, to mężczyźni mają "łatwiej".

– Mężczyźni mają prostą drogę do orgazmu, która jest ustalona od najmłodszych lat – chłopcy mają bowiem większe przyzwolenie na masturbację. Umieją więc dać sobie orgazm, do którego dochodzi przy umiejętnej stymulacji genitalnej – tłumaczy Anka Grzywacz, seksuolożka, która prowadziła w Radio TOK FM audycję "Dobry Seks". Jak zauważa rozmówczyni naTemat, u kobiet tak szybko i prosto nie jest. Muszą się one orgazmu nauczyć, bo nie jest to rzecz naturalna, która dzieje się po każdym stosunku. – Z różnych badań wynika, że dla przeważającej większości kobiet nie jest naturalne osiąganie orgazmu podczas każdej penetracji. Czyli, mówiąc wprost, znaczna większość nie dochodzi – podkreśla seksuolożka. O więc chodzi z kobiecym orgazmem?


Mężczyzno, nie ufaj okrzykom
"Trudno jest jednoznacznie zdefiniować orgazm u kobiety (...). Ogólnie, można stwierdzić, że kobiecy orgazm jest zjawiskiem różnorodnym, może być odmiennie przeżywany przez poszczególne kobiety" – wyjaśnia na stronie internetowej Centrum Terapii Lew-Starowicz seksuolog i psychiatra Michał Lew-Starowicz. I wymienia, że orgazm "wiąże się ze zmienionym stanem świadomości, mogą mu towarzyszyć niezależne od woli, rytmiczne skurcze mięśni miednicy, cewki moczowej i odbytu oraz prowadzi do cofnięcia się zmian ukrwienia narządów płciowych związanego z podnieceniem seksualnym (...)". Jak więc rozpoznać orgazm? Wcale niekoniecznie są ekstatyczne westchnienia i okrzyki – nie każda kobieta właśnie w taki sposób szczytuje. Seksuolożka Anka Grzywacz twierdzi wręcz, że sceny z filmów pornograficznych, w których kobieta krzyczy po dwóch minutach, to mit. Trudno zresztą takim odgłosom wierzyć, bo jak udowodniła Meg Ryan w Kiedy Harry poznał Sally", taki "głośny" orgazm łatwo jest udać – aż 67 procent spośród 101 uczestniczek badania przeprowadzonego na amerykańskim University of Kansas przyznało się do udawania orgazmu przed partnerem.

Czemu więc wierzyć? Fizjologii. Przyspieszony oddech i tętno, zaróżowiona skóra, naprężone mięśnie, ciało wygięte w łuk, skurcze pochwy – te objawy to najbardziej wiarygodne oznaki szczytowania. Ale jak do niego doprowadzić?

Gra wstępna wcale nie wstępna
– My, kobiety, mamy różne drogi do orgazmu, co jest fajne i bogate. Nie umiemy jednak z tego skorzystać, bo nikt nas tego nie uczy. Jeśli ktoś mówi w szkole o seksie, to w kontekście chorób i ciąży, a nie przyjemności. Jeśli mamy nieumiejętnych partnerów, którzy nie chcą się z nami tych orgazmów uczyć, to podczas stosunku nacisk jest jedynie na penetrację i na to, żeby to oni mieli orgazm – mówi Anka Grzywacz.

Kobiety szczytować mogą bowiem nie tylko podczas penetracji, ale również seksu oralnego lub analnego, stymulacji punktu G (o którym później), a także pettingu i masturbacji oraz, chociaż rzadko, w wyniku pieszczot piersi czy fantazji erotycznych. Kulturowo pokutuje mit, że prawdziwy seks to tylko penetracja, a prawdziwy orgazm to ten pochwowy, nie łechtaczkowy. Rozmówczyni naTemat się z tym nie zgadza. – Jeszcze od czasów Freuda istnieje przekonanie, że orgazm pochwowy jest bardziej wartościowy i dojrzały. Uważam, że to jest krzywdzące, bo to nieprawda. Orgazm to jest orgazm – to takie samo doświadczenie, a każda droga do jego doświadczenia jest równie wartościowa – wyjaśnia Grzywacz. A to właśnie pieszczoty – za pomocą palców, języka czy wibratora – większość kobiet doprowadzają do szczytowania częściej, niż penetracja.

Gra wstępna nie mówi być więc grą wstępną. – Unikam tego, bo sugeruje ono, że musi nastąpić penetracja i orgazm. A wcale nie musi – czasami możemy ograniczyć się jedynie do pieszczot. My, kobiety, mamy zróżnicowaną seksualność: czasem chcemy pieszczot (istotnych szczególnie, gdy partner nie jest nowy, ale jesteśmy ze sobą od dawna i pierwsza ekscytacja minęła), a czasem samej penetracji. To wszystko jest ok – tłumaczy seksuolożka.

Najważniejsza jest łechtaczka
Jaki jest więc warunek orgazmu w przypadku większości kobiet? Stymulacja łechtaczki. Jak zauważa Grzywacz, duży poziom satysfakcji seksualnej mają więc te osoby płci żeńskiej, które uprawiają seks z kobietami, czyli nawet bez penetracji. – Dlaczego? Bo znają one swoje ciała, a ich zbliżenia koncentrują się właśnie na stymulacji łechtaczki. Nie zawsze muszą mieć nawet gadżety erotyczne – tłumaczy seksuolożka.

Kluczem do sukcesu z męskim partnerem jest więc upewnienie się, czy wie on, gdzie jest łechtaczka. – Jeśli nie, niech poszuka jej razem z partnerką. Warto zrobić taką lekcję anatomii i tę łechtaczkę dopieścić. To zresztą jedyny narząd ludzki, który jest stworzony tylko do rozkoszy – zauważa Grzywacz i dodaje, że łechtaczkę można stymulować i zamiast penetracji, i przed nią, i w jej trakcie. – Wcale nie trzeba bać takich pieszczot przed seksem – jeśli kobieta ma podczas nich orgazm, to wcale nie oznacza to, że nie może mieć drugiego podczas stosunku – zauważa ekspertka. Warto bowiem pamiętać, że kobiety mogą mieć orgazm wielokrotny, czyli szczytować kilkukrotnie podczas stosunku. Ile razy? Nawet sześć, chociaż bohaterka genialnego serialu "Fleabag" chwaliła się, że orgazmów miała... aż dziewięć. Brzmi to mało prawdopodobnie, jednak nawet trzy razy to sporo – mężczyźni mogą podczas stosunku szczytować najwyżej dwa razy. Podkreślmy jednak, że nie każdy musi szczytować wielokrotnie – co kto lubi i może. Nie odczuwajmy presji.

Anka Grzywacz zauważa też, że seks nie musi wcale kończyć się na wytrysku faceta, a takie myślenie wciąż dominuje w kulturze. – Kobieta może dać sobie prawo do powiedzenia: "jeszcze nie kończmy, chcę mieć orgazm". Partner może ją dopieścić albo ona sama – lub z pomocą gadżetu – może "zrobić sobie dobrze". Jesteśmy ofiarami myślenia, że tylko facetowi musi być przyjemnie, ale powoli to się zmienia – zauważa Anka Grzywacz.

Punkt G
Nie można też nie wspomnieć o mitycznym wręcz punkcie G, który daje kobiecie maksymalną przyjemność. Jak zauważa Anka Grzywacz, "dominuje myślenie, że punkt G to konkretny punkcik, guziczek, który naciska się i kobieta 'odlatuje w Kosmos'". A tak nie jest. – Punkt G to cały obszar z tkanki gąbczastej, który znajduje się w pochwie kobiety. Mówi się, że można ją znaleźć na początku wejścia do pochwy, od strony brzucha – czyli, kiedy ktoś klęczy klęczy przy kobiecie i wkłada palec do pochwy, to zagina go tak, jakby kogoś przyzywał (trzeba pamiętać o krótkich paznokciach!) – tłumaczy Anka Grzywacz. Jak ten punkt G znaleźć? Trzeba go po prostu... szukać, co kobieta może robić sama albo z pomocą partnera lub partnerki. – Trzeba włożyć palec (warto użyć lubrykantu) i "wędrować", sprawdzać, gdzie kobieta odczuwa większe doznania. Warto robić to z pustym pęcherzem, żeby nie wydawało nam się, że chce nam się siku. Można też użyć gadżetów erotycznych przystosowanych do szukania punktu G – to takie twarde "narzędzia", które mogą dać dużą przyjemność – mówi seksuolożka.

O czym trzeba w tych poszukiwaniach, które – jak mamy nadzieję, zakończą się orgazmem – pamiętać? Po pierwsze, o rozluźnieniu, po drugie, o oddechu, po trzecie, o rozgrzaniu ciała, na przykład za pomocą automasażu, a po czwarte, o rozluźnieniu. Jak podkreśla Grzywacz, to ostatnie jest bardzo ważne, a myślenie w stylu "muszę mieć ten orgazm" może paradoksalnie sprawić, że organizm się zepnie i z orgazmu nici.

Po pierwsze, zapytaj
Co może robić mężczyzna, żeby pomóc kobiecie w doświadczeniu orgazmu? Seksuolożka Anka Grzywacz ma prosta odpowiedź: musi po prostu ją zapytać,co lubi. – Męskie ego często sprawi, że mężczyzna nie chce o nic pytać, bo mówi: "wiem co mam robić, jestem idealnym kochankiem". Ale to kobieta zna swoje ciało, on jest w pewnym sensie tylko "wspomagaczem" – ma język, ma palce, ma penisa. Trzeba więc mówić wprost, co się lubi – radzi ekspertka.

– Uważny kochanek będzie słuchał partnerki, obserwował, jakie dźwięki wydaje, co sprawia jej przyjemność, a co nie oraz co mu sygnalizuje. Taka komunikacja jest bardzo ważna, a uwaga powinna być skupiona na partnerce – podkreśla Grzywacz. I dodaje, że "większość problemów seksualnych par sprowadza się do tego, że ze sobą o nich nie rozmawiają, wstydzą się albo nie mają języka, żeby coś nazwać, bo są tylko albo określenia wulgarne, albo medyczne". Jednak, jak zauważa ekspertka, kobieta sama czasem nie wie, czego chce. – Czasem jest tak, że bo kobieta nie ma orgazmu, gdyż nie zna swojego ciała, a swoją przyjemność zawsze uzależniała od mężczyzny. A warto tę przyjemność sprawić sobie samej: automasażem, masturbacją, poznawaniem swojego ciała. Są seksuolodzy i sex coache, którzy krok po kroku wprowadzają kobietę w takie samopoznanie – wyjaśnia Anka Grzywacz.

Nie warto też bać się gadżetów erotycznych. Anka Grzywacz zachęca do testowania zabawek erotycznych dla par, które stymulują łechtaczkę oraz łączą jej stymulację z penetracją pochwy. – Są one na pilota i podniecają również partnera – informuje.

Orgazm... to nie wszystko
Żeby mieć satysfakcję seksualną, dobrze też pozbyć się wszelkich blokad i kulturowych przekonań, które w Polsce mają się jeszcze niestety dobrze. – Czasami na przykład myślimy, że nie wypada jęczeć ani krzyczeć, więc tłumimy nasz głos, ale wtedy jednocześnie zaciskamy szczęki, wstrzymujemy oddech i, co gorsza, blokujemy naszą miednicę, co uniemożliwia rozkosz. A przecież nawet położne mówią kobietom podczas porodu, żeby krzyczały, bo wtedy rozwarcie będzie większe. Wszystko jest ze sobą powiązane – tłumaczy.

Bywa jednak i tak, że kobieta mimo wszystko nie może doświadczyć orgazmu. Taki problem jest niestety bardzo często. Zakładając, że nasz partner lub partnerka słucha naszych sugestii, może on tkwić w głowie. – Jeśli nic nie działa, a próbowaliśmy ją wszystkiego, żeby tego orgazmu doświadczyć, to warto poprosić o pomoc seksuologa albo sex coacha. Może przyda się psychoterapia? Niektórych blokad w myśleniu i emocjach nie da się bowiem pokonać bez pomocy psychoterapeuty – mówi Grzywacz. Czasami problem wiąże się także z zaburzeniami hormonalnymi, co często pojawia się u kobiet po ciąży, karmiących. Warto wtedy udać się wtedy do lekarza, aby zbadać poziom hormonów.

Jednak trzeba podkreślić, że orgazm nie jest warunkiem satysfakcjonującego stosunku seksualnego – przyjemnie może być i bez niego, czym pisała chociażby dziennikarka Paulina Klepacz pisze w świetnym artykule "Po co ci te orgazmy?!" w prowadzonym przez siebie erotyczno-feministycznym magazynie G'rls ROOM. Podobnie uważa seksuolożka Anka Grzywacz.

– Jeśli nie masz orgazmu, nic w tym złego – to jest absolutnie w porządku. Ważne żebyś miała przyjemność, to, skąd ona przyjdzie, jest drugorzędne. Celowo mówię więc "doświadczać orgazmu", a nie "osiągać orgazm", bo seks to nie tylko szczytowanie, co często wychodzi podczas moich rozmów z parami. Radzę więc odciąć się od myślenia, że jak nie było orgazmu, to nie było satysfakcji. Kiedy mężczyzna pyta partnerki, czy było jej dobrze, często ma na myśli to tylko, czy miała ona orgazm. Ale kobiecie może być dobrze bez orgazmu – mówi Grzywacz.