Prawicowe media znalazły kolejnego "pacjenta" marszałka Grodzkiego. Tym razem nieanonimowego
Trwa kampania w mediach wspieranych przez PiS sugerująca, że marszałek Senatu miał brać pieniądze od pacjentów. Tym razem jednak o przyjęcie łapówki Tomasza Grodzkiego oskarża człowiek wymieniony z imienia i nazwiska, bo do tej pory były to anonimowe donosy.
– Pojechałem do szpitala do Zdunowa, znalazłem doktora Grodzkiego osobiście, wręczyłem doktorowi karteczkę. Doktor Grodzki zaprosił mnie później na badanie, zostały wykonane zdjęcia rentgenowskie. Po wykonaniu zdjęć przyjął mnie w swoim gabinecie, pomieszczeniu, trudno to określić, i powiedział, że za wykonane badanie należy się 200 złotych. Wyjąłem pieniążki, zapłaciłem osobiście doktorowi Grodzkiemu. Doktor Grodzki włożył je do szuflady w biurku. To było wszystko. W zamian wydał mi zdjęcia rentgenowskie, które wykonał, plus opis – opowiada na nagraniu mężczyzna.
Osiewalski z wielką precyzją opisuje swoje zarobki i kwotę. Nie można było mu przecież pozwolić na kolejną wpadkę, jak poprzednio, kiedy do mediów narodowych zgłosił się człowiek, który w 1994 roku miał wręczyć Grodzkiemu 4000 zł, co na wtedy było równowartością 4 groszy. • YouTube.com / Gazeta Polska VD
– To był 1996 rok, zaraz po denominacji. Z tego co sobie przypominam, zarabiałem w granicach 900 złotych. Było to ok. 1/4 zarobków. Przy obecnych zarobkach, średniej krajowej, w granicach 5600 zł, stanowiłoby to ok. 1400 złotych. Jak za wykonanie zdjęć rentgenowskich z opisem, to uważam, że kwota była dość wysoka – mówi Osiewalski.
I chociaż jego opis bardziej przypomina prywatną wizytę lekarską, mężczyzna twierdzi, że mówi prawdę i będzie jej dowodził nawet przed sądem. – Ja nie wypowiadam się za innych, ale ja osobiście wręczyłem doktorowi Grodzkiemu pieniądze do ręki i tego dowiodę – zadeklarował Osiewalski.
źródło: "Gazeta Polska"