Nie tylko hygge uratuje nas w ciężkich czasach. Cottagecore to trend, który podbija internet
Zwiewne sukienki, żaby, łąki, domowe dżemy i pachnące ciasta. To wszystko wpisuje się w trend cottagecore, który świeci obecnie triumfy na Instagramie i TikToku. Młode kobiety uciekają od koronawirusa i katastrofy klimatycznej w sielskie wiejskie klimaty i dziewiczą naturę. Brzmi to naiwnie? W tym przypadku nie ma to żadnego znaczenia. Bo w cottagecore chodzi o poczucie się dobrze i bezpiecznie.
– Cottagecore to estetyka i subkultura internetowa, która funkcjonowała już od dawna, ale teraz media zwróciły na nią szczególną uwagę. Takich treści jest bowiem obecnie bardzo dużo na TikToku, nie pojawiają się już one tylko na niszowych platformach dla wtajemniczonych, jak Tumblr – mówi w rozmowie z naTemat Katarzyna Lipińska, badaczka trendów w Grupie 4P, z zamiłowania folklorystka i netlorystka.
Również na Instagramie spod hasztagu #cottagecore wyskakują falbany i hafty, owce i żuki, owoce i warzywa, kwiaty i drzewa. Na powietrzu suszą się białe, lniane sukienki, na parapecie studzi się ciasto, a na toaletkach piętrzą się staromodne lusterka, broszki i spinki.
Co to jest cottagecore?
Jak zauważa badaczka Katarzyna Lipińska, cottagecore "wpisuje się w ostatnie lifestylowe trendy, które dziś weszły do mainstreamu, jak hodowanie roślin w domach czy duńskie hygge". Jest to o krok dalej, niż domowa dżungla czy siedzenie pod kocem, jednak Lipińska podkreśla, że wszystko to ma podobny cel: poszukiwanie prostszego świata.
Wstępu w przestrzeń cottagecore nie ma jednak modny dotąd minimalizm. – Pod postami w stylu cottagecore regularnie pojawia się hasztag grandmacore, który bardzo mi się osobiście podoba. Nie chodzi w nim o minimalizm, ale o zbieranie różnych starych drobiazgów i otaczanie się rzeczami, które niekoniecznie są kosztowne, ale dają poczucie małego wynagrodzenia w dobie, którą rządzą neurotyczne nastroje wywołane i koronawirusem, i katastrofą klimatyczną. Te drobne rytuały pomagają zatopić się w innej rzeczywistości – mówi Katarzyna Lipińska, badaczka trendów w Grupie 4P.
– Duże wrażenie zrobił na mnie post, w którym napisano, jak duży procent gatunków występujących w najpopularniejszych książkach dla dzieci, wyginie do 2050 roku. Ta nostalgia jest więc ciekawa również w tym ekologicznym kontekście. W cottagecore dużą wagę przykłada się bowiem do żab czy innych stworzeń, które są zagrożone w realnym świecie. Ten trend trzyma je więc niejako przy życiu – mówi Lipińska.
– Nie możemy cofnąć się do przeszłości, ale ogrywamy nostalgię poprzez zestawianie różnorodnych elementów retro. Pragniemy po prostu na chwilę poczuć się dobrze – pożyć domowym chlebem oraz dżemem i odciąć się od bodźców. Nie chcemy słuchać o pandemii czy czekającej nas katastrofie klimatycznej – podkreśla w naTemat Katarzyna Lipińska.
Cottagecore a millenialsi
Ten internetowy trend jest również niebywale prosty, czym także przyciąga zmęczonych codziennością ludzi. – Nie jest wielopiętrowy, ironiczny i gra z konwencjami – jest po prostu łatwy. Jest w kontrze do tego, co królowało do tej pory w internecie, czyli ironią i grami opartymi na dekonstrukcji. Jest antyintelektualny i afirmatywny, bez politycznych refleksji – tłumaczy Lipińska. Czyli oprócz technologii i smartfonów nie znajdziemy tutaj również złożonych i ironicznych memów.
Dlaczego akurat millenialsi? – Mówi się dzisiaj, że millenialsi to tak zwani "kiddos" [z ang. dzieciaki], czyli niekoniecznie są jeszcze dorosłymi i cały czas są w procesie wykluwania się. Głównie są nimi digital natives [z ang. cyfrowi tubylcy], czyli użytkownicy sieci i producenci treści – mówi w rozmowie z naTemat Lipińska. Akcentuje, że kiddos cały czas są w rzeczywistości, która nie do końca jest jeszcze dorosła.
Cottagecore, czyli wyobrażenie o wsi
Nie sposób oprzeć się jednak wrażeniu, że cottagecore to powrót do przeszłości, której... wcale nie było. Życie na wsi nigdy nie było takie sielskie, jak na oznaczonych tym hasztagiem postach na Instagramie czy filmikach na TikToku. Wszystko jest tutaj ładne i bezproblemowe. Nie widać zabijania zwierząt na mięso, ciężkiej pracy w polu czy klęsk żywiołowych.
– Cottagecore to estetyzacja, tak, jak japońskie kawaii. Jednak podczas, gdy w Japonii jest to trend przesadzony i iście barokowy, to cottagecore jest uproszczony i bliski zachodniej wrażliwości estetycznej – tłumaczy badaczka trendów Katarzyna Lipińska. Jak podkreśla, cottagecore jest nawet bardziej popularne w miastach (często wystarczy kawałek zieleni na balkonie i sypialnia wypełniona roślinami) niż na wsi.
Krytycy cottagecore tego cynizmu nie chcą jednak się wyzbyć. Zwracają uwagę nie tylko na mroczniejsze aspekty życia na wsi, o których cottagecore milczy, ale również na powtórne udomowienie kobiet. Fanki cottagecore, niczym brytyjskie TradWives, piorą, gotują, pieką, są eteryczne, łagodne i noszą głównie sukienki.
Zwłaszcza że, mimo że kobiety w cottagecore opiekują się domem, to pomagają im w tym nie mężczyźni, ale inne kobiety, ich żony. Dziewczyny piszą pod postami, że marzą o tym, żeby uciec na wieś z ukochaną, robić dżem i zbierać kwiaty. Chcą być szczęśliwe i bezpieczne. Zrozumiane. Toksycznej męskości (i w ogóle męskości) w ogóle tu nie ma. – To swego rodzaju gra, która jest zdystansowana od mainstreamowej polityki opartej na jasnych tożsamościach i deklaracjach – mówi Katarzyna Lipińska z Grupy 4P.