Ciepło Łukaszenki, luksusowa willa i praca dla idei. 8 rzeczy, z których zapamiętamy Karczewskiego

Anna Dryjańska
W środę rano Stanisław Karczewski ogłosił, że odchodzi ze stanowiska wicemarszałka Senatu. Polityk PiS zapewnił, że nadal pozostanie senatorem, a równolegle wróci do zawodu lekarza. Oto 8 rzeczy, z których zapamiętamy marszałka, a potem wicemarszałka Senatu z Prawa i Sprawiedliwości.
fot. Stanisław Karczewski na FB / fotomontaż

1. Ciepły jak Łukaszenka

W grudniu 2016 roku opinia publiczna miała okazję poznać opinię marszałka Stanisława Karczewskiego o dyktatorze Białorusi Aleksandrze Łukaszenko. Polityk PiS odwiedził przywódcę tego państwa, a zdjęcia, na których widać obu roześmianych panów, wrzucił na swojego Facebooka. O swojej wizycie w Mińsku Karczewski opowiadał w Radiu Zet. Nie mógł się nachwalić Łukaszenki.

– Widać, że jest człowiekiem takim... ciepłym... Jeśli mógłbym określić to spotkanie w olbrzymim pałacu, w monumentalnej budowli, no takiej przytłaczającej... chwilę czekałem na pana prezydenta... To jest jakieś przeżycie... – tak polityk PiS wspominał wizytę u dyktatora. Ta "ciepła" wypowiedź wywołała oburzenie opinii publicznej przywiązanej do demokratycznych standardów. Marszałek długo musiał się z niej tłumaczyć. Osobliwego wyjaśnienia swoich słów o Łukaszence udzielił dwa lata później, w grudniu 2018 roku. – Prawda jest taka, że wszedłem do pomieszczenia, w którym było bardzo zimno. I zdziwiło mnie, że po trzech, czterech minutach już tego chłodu nie czułem. Stąd to formułowanie o ciepłej rozmowie – przekonywał polityk PiS.


2. "Dla idei"

Gdy w październiku 2017 roku lekarze stażyści i rezydenci podjęli strajk głodowy przeciw niedofinansowaniu służby zdrowia i swoim skrajnie niskim pensjom, marszałek Karczewski udzielił im dobrej rady. "Myślenie o pieniądzach nie jest najważniejsze w życiu. Warto pracować dla jakiejś idei" – stwierdził polityk PiS. Słowa te wywołały oburzenie młodych medyków. Dali mu wyraz w mediach społecznościowych używając hasztagu #DlaIdei. M.in. wytykali marszałkowi, że sam zarabia wielokrotnie więcej od nich.

Po raz kolejny o pracę dla idei Karczewski zaapelował w kwietniu 2019 roku, gdy strajkowali nauczyciele. – Już mówiłem, że powinno się pracować dla idei. Ja pracowałem dla idei, pracuję dla idei i będę pracował dla idei – komentował protest pedagogów. I znowu podniosły się oburzone głosy, że polityk PiS głosi takie słowa zarabiając wielokrotnie więcej od nauczycieli.

"Z oświadczenia [majątkowego] Stanisława Karczewskiego za 2017 r. wynika, że łącznie odebrał w ramach marszałkowskiej pensji ponad 200 tys. zł. Miał też dietę parlamentarną w wysokości 30 tys. zł, a także dietę wyjazdową w wysokości 5 tys. zł. Miesięcznie daje to ok. 19,7 tys. zł" – pisał Rafał Badowski.

Tymczasem w lutym 2020 roku prokuratura wzięła pod lupę 400 tys. zł, które Karczewski zarobił na dyżurach szpitalu gdy był na bezpłatnym urlopie w związku z obowiązkami marszałka Senatu. Sam polityk tłumaczy, że urlop dotyczył funkcji ordynatora, a nie lekarza.

3. Pochwała barierek ("świry")

Symbolem władzy PiS w poprzedniej kadencji stały się barierki, którymi politycy odgrodzili się od społeczeństwa. O opinię na temat grodzenia parlamentu w związku z protestami społecznymi został zapytany również marszałek Stanisław Karczewski podczas spotkania z wyborcami w Gdyni.

Gdy jedna z kobiet stwierdziła, że barierki otaczające Sejm i Senat to powód do wstydu, Karczewski zripostował: – Proszę pani, barierki są żeby świry się tam nie dostawały i nie szkodziły.

4. Kłamstwo samolotowe

Gdy w 2019 roku pod lupą opinii publicznej znalazły się loty Marka Kuchcińskiego, ówczesnego marszałka Sejmu, wkrótce zaczęły się pojawiać pytania o to, jak ze służbowych lotów korzystał również marszałek Senatu. Okazało się, że Stanisław Karczewski także wykorzystywał rządowy samolot do tego, by przewozić rodzinę w luksusowych warunkach. Jako przykład stawiano jego podróż do Budapesztu w marcu 2018 roku. Na państwowy lot załapała się nie tylko żona Stanisława Karczewskiego, ale również jego wnuki.

Na początku polityk PiS wypierał się podróży służbowych z rodziną. Po jakimś czasie przyznał się do tego, że towarzyszyła mu żona, ale jej obecność miała być rzekomo konieczna ze względu na protokół dyplomatyczny. Pod naciskiem mediów wreszcie potwierdził, że do Budapesztu poleciały z nim również wnuki. Marszałek Karczewski tłumaczył, że od razu zgłosił w Kancelarii Senatu chęć zapłaty za ich podróż.

5. Kłamstwo flagowe

Kolejna sprawa, w której Stanisław Karczewski został przyłapany na mówieniu nieprawdy, dotyczyła obecności flag Unii Europejskiej przed jego gabinetem. Gdy jesienią 2019 roku większość w Senacie zdobyła opozycja, a wybory na marszałka wygrał Tomasz Grodzki (KO), przed jego gabinetem obok polskich pojawiły się unijne flagi. "W Senacie RP wraca normalność" – skomentował na Twitterze poseł Sławomir Nitras (KO), zamieszczając zdjęcie sprzed gabinetu, gdzie tradycyjnie organizowane są konferencje prasowe.

Na reakcję byłego marszałka Karczewskiego nie trzeba było długo czekać. "Bawi mnie ta hucpa z rzekomym powrotem unijnych flag do Senatu. Przez całą moją kadencję one były tam obecne" – skomentował na Twitterze Karczewski, dołączając zdjęcia... z innych miejsc niż okolice gabinetu. Internauci błyskawicznie wytknęli mu, że mówi nieprawdę. Przypomnieli także jak na początku kadencji PiS, w 2016 roku, tłumaczył zniknięcie niebiesko–żółtych flag sprzed swojego gabinetu. – Na spotkaniach z polskimi dziennikarzami będziemy mieli flagi biało-czerwone – uzasadniał kilka lat temu polityk PiS.

6. Kłamstwo mikrofonowe

Jesienią 2019 roku ubiegający się o reelekcję na stanowisko marszałka Karczewski w jasnych barwach przedstawiał sposób, w jaki kierował pracami Senatu. Swoją kandydaturę zachwalał między innymi słowami, że "nikomu nie wyłączał mikrofonu".

Głosowanie w Senacie wygrał jednak Tomasz Grodzki, a media szybko przypomniały politykowi PiS, że mówi nieprawdę. To, że Karczewski wyłączał mikrofon senatorom opozycji, jest oficjalnie uwiecznione w stenogramach.

7. Willa Karczewskiego

Latem 2019 roku "Newsweek Polska" ujawnił, że Stanisław Karczewski mieszka w ekskluzywnej rządowej willi przy ulicy Parkowej w Warszawie, a do swojej dyspozycji ma m.in salę konferencyjną. To bardzo prestiżowa lokalizacja – tuż obok Łazienek i Belwederu. W odpowiedzi na pytania mediów Senat poinformował, że kosztuje to nieco ponad 5,6 tys. zł miesięcznie. Agenci nieruchomości cytowani przez media komentowali, że rynkowa cena wynajmu tak usytuowanego i luksusowego lokalu wynosiłaby kilka– a nawet kilkanaście razy więcej. Internauci skwapliwie zaczęli wytykać Karczewskiemu, że przecież namawiał do pracy dla idei i pytali, dlaczego jak inni parlamentarzyści spoza Warszawy marszałek nie mieszka w Nowym Domu Poselskim. Karczewski z kolei przekonywał w mediach, że przynajmniej willa nie stoi pusta, a dla skarbu państwa jest to znacznie korzystniejsze rozwiązanie, niż gdyby dojeżdżał do Warszawy. – To są niezwykle ważne urzędy i godność tych urzędów powinna być w jakiś sposób brana pod uwagę – dodał.

Z willi przy ulicy Parkowej były już marszałek Karczewski wyprowadził się na początku grudnia 2019 roku. Jego następca na tym stanowisku, Tomasz Grodzki, zapowiedział, że nie zamierza się tam przenieść, bo nie jest mu to potrzebne. Karczewski rozmawiał na temat swojej przeprowadzki z "Super Expressem". – Będę teraz mieszkał na Powiślu. Trzy malutkie pokoje, mała kuchnia, mała łazienka i mały gabinet, kiedyś już tam mieszkałem. Mam bardzo dużo książek i nie wiem, jak je tu teraz pomieszczę, będę musiał chyba je zawieźć do domu w Przytyku pod Radomiem – zastanawiał się polityk PiS.

8. Walka z koronawirusem: instrukcja mycia rąk i kilka dni pracy w szpitalu

Były marszałek Karczewski, który wbrew publicznie wyrażanym nadziejom na zwycięstwo musiał się zadowolić funkcją wicemarszałka z ramienia PiS, długo nie mógł pogodzić się z wynikami głosowania. "Nikt mi nie mówił, że jestem trzecią osobą w państwie" – skarżył się w mediach, odnosząc się do tego, jak jest określany jego następca.

Rywalizacja Karczewskiego z Grodzkim (obaj są chirurgami) weszła na nowy poziom wraz z nadejściem koronawirusa. Pod koniec lutego 2020 roku, czyli na kilka dni przed tym, jak w Polsce oficjalnie stwierdzono pierwszy przypadek COVID–19, wicemarszałek Stanisław Karczewski zademonstrował w świetle kamer, że należy myć ręce inaczej niż wcześniej zaprezentował marszałek Grodzki. Polityk PiS pokazał, że mydło należy dozować łokciem. Tego samego dnia Karczewski oświadczył, że senatorowie PiS-u nie myją rąk w związku z koronawirusem, bo mają czyste ręce. Gdy reporter RMF chciał poprosić o komentarz stojącego obok szefa sanepidu, Karczewski polecił mu, by nie odpowiadał. Głośne było także zdjęcie dokumentujące kilkudniową pracę wicemarszałka Karczewskiego w szpitalu zakaźnym. Polityk PiS wrzucił na Twittera swoje zdjęcie w odzieży ochronnej, a wkrótce potem trafił na kwarantannę. Okazało się, że jedna z pacjentek szpitala była błędnie leczona na zapalenie płuc, podczas gdy tak naprawdę miała koronawirusa. Karczewski trafił na okładkę jednego z tygodników związanych z PiS jako ten, który stanął na froncie walki z epidemią.

Przeczytaj także:


Ujawnił aferę maseczkową, opowiada o kulisach. "To brzmiało jak interesy mafii"
Już wiadomo, kto będzie wicemarszałkiem Senatu. Karczewski wskazał następcę
Jest odpowiedź na pytania Brejzy. Sasin odcina się od organizacji wyborów kopertowych