"W tym kawałku propsuję wyłącznie ziomali, nie Andrzeja Dudę". Maryla Rodowicz o #hot16challenge2
Legenda polskiej estrady nawijająca do mikrofononu tak, jakby urodziła się nie w Zielonej Górze, lecz na nowojorskim Bronksie? Takie rzeczy tylko w #hot16challenge2. Podpytajmy artystkę, czy zamierza kontynuować karierę raperską, czyich nawijek lubi słuchać najbardziej oraz czy w swoim kawałku propsuje Andrzeja Dudę, dissując zarazem Mateusza Morawieckiego. Yo!
Proszę uwierzyć, że ten debiut nie był łatwą sprawą, bo rapowanie to nie moja bajka. Dodatkowym utrudnieniem było to, że nie chciałam założyć okularów, dzięki którym widziałabym lepiej tekst kawałka; wie pan – nie chciałam się postarzyć (śmiech). No ale jakoś się udało. Skoro zostałam nominowana, musiałam podjąć wyzwanie i zadziałać szybko.
Rzeczywiście. Musiałam naprawdę szybko opracować ten numer, przygotować swój rap najlepiej, jak tylko mogłam w tak krótkim czasie. No a przecież nie są to rzeczy tak łatwe, jak mogłoby się wydawać – przecież trzeba trzymać się rytmu, zmieścić się we frazie...
Dlatego naprawdę podziwiam hip-hopowców za umiejętność nawijania w jakimś niesamowitym wręcz tempie. Zdarza się, że wokaliści deprecjonują rap, twierdząc, że to przecież żadna sztuka, że śpiewanie jest o niebo trudniejsze. Nieprawda. Wymaga to po prostu zupełnie innych umiejętności.
Czyje skillsy podziwia pani najbardziej? No i dla kogo zamierza być pani raperską konkurencją, bo na jednym kawałku chyba się nie skończy, prawda?
Jestem wielką fanką Maty i Quebonafide. Robią naprawdę wspaniałe rzeczy. Lubię też Mery Spolsky, z którą być może nawiążę współpracę. Chodzi tu o pomoc tekściarską i produkcyjną z jej strony, współtworzenie piosenek, które będę śpiewać. Nie zamierzam rozpoczynać kariery raperskiej. Hip-hop pozostawię hip-hopowcom (śmiech).
Mam wielu przyjaciół w środowisku muzycznym, poza tym jestem bardzo aktywna na Facebooku i widziałam, jak ludzi związanych ze światem sztuki zabolała pewna wypowiedź pana premiera: kultura nie buduje gospodarki, więc zostanie odmrożona na samym końcu, nie wiadomo, kiedy... Tymi słowami niejako spuścił nas wszystkich z wodą.
W ogóle jak można wygadywać podobne rzeczy? Kiedy jadę na koncert, towarzyszy mi ponad dwadzieścia osób; muzycy, kierowcy, techniczni itp. Ja wychodzę i śpiewam. Wszyscy mieszkamy w tym kraju i tu płacimy podatki.
Czy można się więc dziwić, że wszyscy jesteśmy rozczarowani tym, że odmraża się kolejne branże – a to restauracje, a to kluby sportowe – natomiast nikt nie przejmuje się tym, co będzie z nami.
Pan premier chyba naprawdę nie zdaje sobie sprawy, jak nam jest ciężko. Powinien pochylić się nad światem sztuki, jakoś go wspomóc, zamiast mówić, że jest niepotrzebny ludziom.
Przechodząc do pana prezydenta – to, że przyjęłam od niego nominację, nie oznacza, że go propsuję. W tym kawałku propsuję wyłącznie ziomali, ludzi rapu, nie Andrzeja Dudę.
Walczyła pani z pokusą, żeby pojechać znacznie mocniej, użyć ostrzejszego słownictwa w tym kawałku?
Były różne pomysły na tę szesnastkę. Zastanawiałam się nawet nad tym, żeby zgłosić się do raperów z Ursynowa – chłopaków, którzy naprawdę potrafią rzucać mięsem – i nagrać coś pełnego wulgaryzmów, ale to nie byłabym ja.
Wie pan, bardzo nie lubię agresji, również werbalnej. No, może z jednym wyjątkiem: gdy oglądam mecze piłki nożnej, rzucam przekleństwami w ilościach wręcz hurtowych (śmiech).
Robert Lewandowski? Wiadomo, to genialny piłkarz a ja jestem wielką fanką futbolu. Magda Gessler jest naprawdę super kobietą, artystką. Podziwiam jej zmysł estetyczny, ma świetne wyczucie koloru. Kolejne osoby to Viki Gabor – utalentowana młoda piosenkarka – no mój 23-letni trener tenisa, Gabryś. Myślę, że po tej nominacji stanie się gwiazdą naszym klubie (śmiech).
W tekście narzeka pani na nudę, z którą zmaga się w czasie kwarantanny. Można podpytać o patenty na walkę z "apatią pandemiczną"?
Oczywiście dużo czytam, bo to dobry sposób na odcięcie się od niefajnej rzeczywistości. Mam szczególną słabość do biografii; w tym momencie na tapecie są "Warto żyć" Lejba Fogelmana i książka o życiu Violetty Villas.
Do tego oglądam dużo seriali. Kocham zwłaszcza produkcje z kategorii "akcja" i "kino gangsterskie", a więc nic dziwnego, że bardzo spodobało mi się "Ślepnąc od świateł". Świetny jest też amerykański serial "Ozark".
Problem polega na tym, że seriale wciągają. Obiecuję sobie, że obejrzę tylko jeden odcinek, ale kiedy się skończy, człowiek chce dowiedzieć się, co będzie w następnym... No i okazuje się, że jest już pierwsza albo druga w nocy.
Wie pan, niedawno znów otwarto korty tenisowe i wróciłam do treningów. Kocham ten sport i naprawdę cieszę się, że znów mogę pobiegać za piłką, to rewelacyjna forma aktywności fizycznej.
Nie piję zupełnie od momentu, w którym z domu wyprowadził się mój mąż, a to już cztery lata. Nawet kiedy zdarzają się u mnie takie wesołe kolacyjki dla przyjaciół. Jakoś tak odzwyczaiłam się od alkoholu, że mi po prostu nie wchodzi. W ogóle nie mam na niego ochoty. Sport nie za bardzo komponuje się z procentami.
Czyżby zamieniła pani motto "niech żyje bal" na "niech żyje (tennis) ball"?
Owe słowa, napisane przez Agnieszkę Osiecką, są apoteozą życia w najszerszym kontekście. Ważne jest to, żebyśmy cieszyli się każdym dniem.
No i pamiętali o byciu dobrymi, łagodnymi dla innych, bo przecież agresja rodzi agresję. Niczego więcej nam nie potrzeba; oczywiście oprócz zdrowia. Tak więc: nie dajmy się wirusowi!