To jeszcze gorsze niż samo "365 dni". Dziewczyny odgrywają sceny molestowania na TikToku

Bartosz Godziński
Świat oszalał na punkcie "365 dni". Dosłownie. Jeśli oglądaliście ten polski erotyk i uważacie go za największe zło, jakie w ostatnim czasie wypluła popkultura, to znaczy, że nie byliście na TikToku. Tag związany z filmem ma już miliard (!) wyświetleń i możemy na nim zaobserwować dość dziwny "challenge".
Fanki filmu odgrywają sceny molestowania z "365 dni" Screen z TikToka / kadr z filmu
Zainteresowanie "365 dni" jest skokowe. Najpierw wyszła książka Blanki Lipińskiej, potem była premiera ekranizacji w naszym kraju, a następnie emigracja na polskiego i światowego Netflixa. To właśnie ostatni etap doprowadził do największego boomu na historię toksycznego związku Laury i Massimo. O filmie pisały, a raczej miażdżyły go, media na każdym kontynencie, ale"365 dni" i tak stało się hit Netflixa. I nie tylko.

TikTokowe fantazje o przemocy seksualnej

Szał opanował również zdobywający coraz większą popularność serwis społecznościowy. Łącznie filmiki oznaczone tagiem #365dni mają grubo ponad miliard wyświetleń. Kiedy doniosły o tym portale, aż z ciekawości musiałem rzucić okiem na to, co tam się wyprawia.


Filmiki wrzucane przez użytkowników w większości koncentrują się na podzieleniu się pozytywnymi lub negatywni wrażeniami lub reakcjami na najbardziej pikantne sceny z "365 dni". Wśród nich jest jednak sporo dość niepokojących nagrań, na których młode tiktokerki z zangażowaniem odgrywają przemocowe sceny molestowania.

Po ilości filmików, fankom "365 dni" najbardziej do gustu przypadł chyba fragment dziejący się na pokładzie samolotu (nie chodzi jednak o niesławną scenę ze stewardessą i oralem). Główna bohaterka jest przywiązana pasami do fotela i grozi swojemu oprawcy: "Jak mnie tylko rozwiążesz makaroniarzu jebany, to zrobię ci taką jazdę...". Co znajdziemy na TikToku? Dziewczyny puszczają w tle film i ruszając ustami, wcielają się w postać unieruchomionej przez Massimo - Laury.
Scena związania w samolocie przypadła do gustu niektórym internautkomScreeny z TikToka
Natknąłem się też na filmiki, na których dziewczyny udają zagubione (to pewnie nawiązanie do tekstu Massimo: "Are you lost baby girl?") i spacerując na tle włoskiego miasteczka nieśmiało liczą na porwanie. Najlepiej przez gorącego szefa mafii, który ma bzika na ich punkcie. Co ważne, filmiki nie pochodzą tylko z Polski, ale z naprawdę różnych stron świata.
Dziewczyny w obu postach "marzą" o porwaniu przez przystojnego WłochaScreeny z TikToka
Z jednej strony, mamy więc organizacje społeczne, które domagają się usunięcia "365 dni" z Netflixa (za to, że "romantyzuje porwanie" i stawia w pozytywnym świetle m.in. toksyczną męskość i napaść seksualną), a z drugiej mamy dziewczyny, które w erze post-metoo kręcą sobie bekę z molestowania oraz uprowadzenia (przypomnę, że Laura została najpierw odurzona narkotykiem) lub po prostu nie wiedzą, o czym fantazjują oraz co parodiują.

Czy naśladowanie scen erotycznych z "365 dni" jest złe?

Nie chciałem, by to był artykuł w stylu mansplaining, więc o wytłumaczenie niezrozumiałego (przynajmniej dla mnie) zjawiska poprosiłem znaną seksuolożkę. Dr Alicja Długołęcka wyjaśnia, dlaczego kobiety naśladują kontrowersyjne sceny z "365 dni".

Nie powinniśmy traktować tych kobiet z góry i lekceważąco. – Znając zachowania młodych, współczesnych ludzi, to może być po prostu zabawa konwencją. I pewnie mają z tego niezły ubaw. Nie przeceniałabym znaczenia psychologicznego tego zjawiska. Raczej wiązałabym je z prawami rynku i dziennikarską nadinterpretacją. Posługując się analogią, nadinterpretacją byłoby stwierdzenie, że wszyscy mężczyźni oglądający pornografię właśnie tak chcą uprawiać seks. Sugerowałabym odróżnianie zabawy konwencjami, dystansowania się, czystej rozrywki od realnej seksualności – mówi moja rozmówczyni.

– Zarówno "365 dni", jak i "50 twarzy Greya", zdobyły olbrzymią popularność wśród kobiet ("365 dni" można traktować jako pokłosie popularności "Greya") i w szerszej perspektywie mogą stanowić diagnozę silnego nurtu fantazji seksualnych współczesnych kobiet. To taka nowoczesna bajka dla dorosłych, która być może tylko u niektórych odzwierciedla realne pragnienia ze świata BDSM, a u części jest czystą fantazją kompletnie niepowiązaną z rzeczywistością – dodaje.
– Nie należy zapominać, że w wersji dla dorosłych dominacja może być elementem tzw. konsensualnego seksu, czyli seksu opartego na obustronnej zgodzie, ustaleniu reguł i rzeczywistej równości. Myślę, że w przypadku części kobiet tak może być. W przypadku innych może być to wyraz nieseksualnych pragnień, tęsknoty za wewnątrzsterownym mężczyzną (nie mającym problemów z podejmowaniem decyzji) w kontekście kompletnie nieseksualnym.
Alicja Długołęcka
Seksuolożka

Jednak rozmawialiśmy o ludziach dorosłych i świadomych. W przypadku młodzieży, u której seksualność dopiero się kształtuje oraz grupy ludzi bezkrytycznie i bezrefleksyjnie przyjmujących medialną papkę tego typu produkcje są bardzo niebezpieczne i szkodliwe. Utrwalają bowiem mizoginiczne stereotypy i uczą chłopców/mężczyzn zachowań przemocowych i przedmiotowego podejścia do kobiet, a dziewczyny/kobiety uczy uległości i instrumentalnego traktowania własnego ciała.

Najważniejsza konkluzja z tego wszystkiego jest taka, żeby mężczyźni nie traktowali tego typu produkcji i ich naśladownictw (np. filmików na TikToku) jako instruktażu. – Nie chodzi też o to, żeby całkowicie ignorować to zjawisko. Ponieważ można je potraktować jako świetny pretekst do otwartej rozmowy o fantazjach i potrzebach: zarówno na wesoło, jak i na poważnie – podsumowuje dr Długołęcka.

Czytaj też: Nie, kobiety nie marzą o gwałcie. Wyjaśniamy, skąd się bierze popularna fantazja erotyczna

Żarty z gwałtów na facetach to powszechny motyw w popkulturze. Jest tego tyle, że nikogo już nie oburza