Film z Krakowa z policjantami "wspierającymi" protest obiegł sieć. Ujawniamy, jak było naprawdę
Policjanci z Krakowa zdjęli kaski i maszerowali w tłumie. Od dwóch dni takie nagranie krąży w sieci i dodaje otuchy protestującym przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego. I faktycznie na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby funkcjonariusze na służbie wsparli kobiety. Rzeczywistość jednak nie jest tak bajkowa.
Policjanci zdjęli kaski, ale nie dołączyli do protestu
Zadzwoniłem do biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, by dowiedzieć się o kulisach tej sytuacji. Zanim zadałem pytanie, rzecznik od razu dał mi odpowiedź.– To była tak zwana asysta krocząca. Przemieszczał się kilkutysięczny tłum protestujących, a wraz z nimi policjanci. Gdzieś musieli się zmieścić, by zabezpieczać zgromadzenie. Nie dołączyli jednak do manifestacji. Szli spokojnie razem z innymi, bo też sam protest był spokojny – mówił mi mł. insp. Sebastian Gleń.
Procedury policyjne pozwalają na zdjęcie kasku, jeśli sytuacja na to pozwala. – Zakładamy je wtedy, gdy np. blokujemy przejście w szyku zwartym. Tymczasem protest trwał kilka godzin. Nie ma potrzeby, by przez cały czas być w kasku. Jeśli jest spokojnie, to ubieramy czapki. Co prawda jeden z funkcjonariusze był bez, ale może zdjął tylko na chwilę. Cały sprzęt jednak nieśli ze sobą, nikt nie odrzucił tarczy, jak to podawały media – dodał rzecznik policji.
Zapytałem, czy w takim razie może inni funkcjonariusze dołączyli do manifestacji? – Nie mam informacji, by policjanci porzucili swoje obowiązki z tego powodu. Praca to jest praca, prywatne poglądy zostawiamy dla siebie. Czasem na służbie ktoś może sobie pozwolić na drobny gest wsparcia, jak policjantka z Wrocławia, która pomachała w stronę protestujących. To jednak sporadyczne sytuacje – zapewnił.
Protesty w Krakowie mają spokojny przebieg
W protestach w Krakowie uczestniczy codziennie kilka tysięcy osób – w piątek to ponad 5 tys. osób, w sobotę około 2 tys., a w niedzielę około 10 tys. – To są oczywiście nielegalne zgromadzenia. Jednak w obecnej sytuacji nie jesteśmy w stanie ich rozwiązać, wszystkich wylegitymować i odpowiednio rozliczyć. Koncentrujemy się na zapewnianiu bezpieczeństwa, by nikt np. nie potrącił samochodem protestujących, jak to było np. w Warszawie. Dochodzi może też nie tylko do agresji słownej, ale i fizycznej ze strony kontrmanifestujących. Staramy się ich wtedy izolować – mówił mój rozmówca.
Czytaj też: Nieoficjalnie: To funkcjonariusz służb specjalnych potrącił autem demonstrantki w Warszawie
Policjanci ogólnie mają teraz pełne ręce roboty. – Należy pamiętać, że samym Krakowie mamy średnio 400 interwencji dziennie zgłaszanych na numer alarmowy, prowadzimy dochodzenia, obsługujemy zdarzenia drogowe. I oczywiście walczymy z pandemią. Dziennie sprawdzamy w Krakowie ok. 7 tys. osób przebywających na kwarantannie – powiedział mł. insp. Sebastian Gleń.
W przypadku protestów policjanci przede wszystkim reagują, gdy ktoś nie stosuje się do poleceń dotyczących przemieszczania się lub nie ma na sobie maseczki.
– W niedzielę ukarano mandatami ponad 30 osób. Najpoważniejsze zdarzenie miało miejsce w poniedziałek, gdy jeden z protestujących rzucił w stronę policjanta dwiema racami. To przestępstwo więc, więc został zatrzymany. Miał przy sobie jeszcze pałkę teleskopową, gaz pieprzowy i jeszcze jedną racę. Usłyszał zarzuty i dostał dozór – poinformował rzecznik. Poszukiwany jest też mężczyzna, który groził protestującym bronią lub przedmiotem przypominającym broń.
Od tamtego czasu w całej Polsce organizowane są manifestacje i strajki. Na piątek 20 października zaplanowany jest ogólnopolski protest w Warszawie. Szykuje się gigantyczna demonstracja i blokada ulic, gdyż swój przyjazd do stolicy deklarują ludzie w całym w kraju.
Czytaj też: Szef policyjnych związkowców apeluje do protestujących. "Też mamy swoje poglądy i rodziny"
Sceny niczym na Białorusi. Nagrano, jak policja potraktowała młodą Polkę