Film z Krakowa z policjantami "wspierającymi" protest obiegł sieć. Ujawniamy, jak było naprawdę

Bartosz Godziński
Policjanci z Krakowa zdjęli kaski i maszerowali w tłumie. Od dwóch dni takie nagranie krąży w sieci i dodaje otuchy protestującym przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego. I faktycznie na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby funkcjonariusze na służbie wsparli kobiety. Rzeczywistość jednak nie jest tak bajkowa.
Policjanci zdjęli kaski w czasie marszu Screen z www.instagram.com/strajk_kobiet/
"Mam ciarki na całym ciele, jak to oglądam...", "Można być człowiekiem? Można!", "To też ludzie! Reszta powinna brać z nich przykład!", "Oglądam to z ciepłem w sercu. To jest szacun. Może powinniśmy teraz skandować 'POLICJANCI CHODŹCIE Z NAMI'?" – czytamy w komentarzach pod poniższym filmikiem na instagramowym profilu Strajku Kobiet. O nagraniu pisaliśmy też w naTemat.

Policjanci zdjęli kaski, ale nie dołączyli do protestu

Zadzwoniłem do biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, by dowiedzieć się o kulisach tej sytuacji. Zanim zadałem pytanie, rzecznik od razu dał mi odpowiedź.


– To była tak zwana asysta krocząca. Przemieszczał się kilkutysięczny tłum protestujących, a wraz z nimi policjanci. Gdzieś musieli się zmieścić, by zabezpieczać zgromadzenie. Nie dołączyli jednak do manifestacji. Szli spokojnie razem z innymi, bo też sam protest był spokojny – mówił mi mł. insp. Sebastian Gleń.

Procedury policyjne pozwalają na zdjęcie kasku, jeśli sytuacja na to pozwala. – Zakładamy je wtedy, gdy np. blokujemy przejście w szyku zwartym. Tymczasem protest trwał kilka godzin. Nie ma potrzeby, by przez cały czas być w kasku. Jeśli jest spokojnie, to ubieramy czapki. Co prawda jeden z funkcjonariusze był bez, ale może zdjął tylko na chwilę. Cały sprzęt jednak nieśli ze sobą, nikt nie odrzucił tarczy, jak to podawały media – dodał rzecznik policji.

Zapytałem, czy w takim razie może inni funkcjonariusze dołączyli do manifestacji? – Nie mam informacji, by policjanci porzucili swoje obowiązki z tego powodu. Praca to jest praca, prywatne poglądy zostawiamy dla siebie. Czasem na służbie ktoś może sobie pozwolić na drobny gest wsparcia, jak policjantka z Wrocławia, która pomachała w stronę protestujących. To jednak sporadyczne sytuacje – zapewnił.

Protesty w Krakowie mają spokojny przebieg

W protestach w Krakowie uczestniczy codziennie kilka tysięcy osób – w piątek to ponad 5 tys. osób, w sobotę około 2 tys., a w niedzielę około 10 tys.

– To są oczywiście nielegalne zgromadzenia. Jednak w obecnej sytuacji nie jesteśmy w stanie ich rozwiązać, wszystkich wylegitymować i odpowiednio rozliczyć. Koncentrujemy się na zapewnianiu bezpieczeństwa, by nikt np. nie potrącił samochodem protestujących, jak to było np. w Warszawie. Dochodzi może też nie tylko do agresji słownej, ale i fizycznej ze strony kontrmanifestujących. Staramy się ich wtedy izolować – mówił mój rozmówca.

Czytaj też: Nieoficjalnie: To funkcjonariusz służb specjalnych potrącił autem demonstrantki w Warszawie

Policjanci ogólnie mają teraz pełne ręce roboty. – Należy pamiętać, że samym Krakowie mamy średnio 400 interwencji dziennie zgłaszanych na numer alarmowy, prowadzimy dochodzenia, obsługujemy zdarzenia drogowe. I oczywiście walczymy z pandemią. Dziennie sprawdzamy w Krakowie ok. 7 tys. osób przebywających na kwarantannie – powiedział mł. insp. Sebastian Gleń.

W przypadku protestów policjanci przede wszystkim reagują, gdy ktoś nie stosuje się do poleceń dotyczących przemieszczania się lub nie ma na sobie maseczki.

– W niedzielę ukarano mandatami ponad 30 osób. Najpoważniejsze zdarzenie miało miejsce w poniedziałek, gdy jeden z protestujących rzucił w stronę policjanta dwiema racami. To przestępstwo więc, więc został zatrzymany. Miał przy sobie jeszcze pałkę teleskopową, gaz pieprzowy i jeszcze jedną racę. Usłyszał zarzuty i dostał dozór – poinformował rzecznik. Poszukiwany jest też mężczyzna, który groził protestującym bronią lub przedmiotem przypominającym broń.
22 października Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne przepisy w sprawie aborcji w Polsce. Wyrok zakazuje tzw. aborcji eugenicznej (w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu).

Od tamtego czasu w całej Polsce organizowane są manifestacje i strajki. Na piątek 20 października zaplanowany jest ogólnopolski protest w Warszawie. Szykuje się gigantyczna demonstracja i blokada ulic, gdyż swój przyjazd do stolicy deklarują ludzie w całym w kraju.

Czytaj też: Szef policyjnych związkowców apeluje do protestujących. "Też mamy swoje poglądy i rodziny"

Sceny niczym na Białorusi. Nagrano, jak policja potraktowała młodą Polkę