"Zrobił się z tego jarmark i happening". Kobiety coraz ostrzej krytykują Strajk Kobiet

Ola Gersz
– Strajkujący mówią o katotalibach, wyklinają radykalną prawicę, a sami są radykałami, którzy walczą o świat namalowany wybranymi przez nich kredkami. Komuś podoba się inny kolor? To wyp******** – mówi jedna z kobiet, która popiera walkę o prawo do aborcji, ale nie podoba jej się obecna forma protestów. Takich głosów jest coraz więcej.
Nie wszystkie kobiety zgadzają się na obecną formę protestów Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
– Popieram manifestację, ale tego co robią protestujący, tej dewastacji już nie – mówi 30-letnia Ewa. – W mojej dzielnicy zdewastowali i okradli kościół, który budujemy sami, z własnej kieszeni. Ksiądz jest przerażony. Prosił, aby wierni w nocy czuwali na zmianę, bo dostał groźby, że podpalą kościół. Nawet nie wiem, jak mam to skomentować – mówi zdenerwowana.

Takich głosów jest coraz więcej. "Popieram walkę o prawa kobiet, ale formy protestów już nie". Mimo że na ulicach protestujących nie brakuje i można już mówić o prawdziwej rewolucji, to Ogólnopolski Strajk Kobiet jest coraz ostrzej krytykowany przez dziesiątki Polek. Dlaczego?


"O co w ogóle walczymy?"


Polonez na ulicy, hasło "wyp********", które skrytykował profesor Jerzy Bralczyk, hit Cypisa "JBĆ PiS", który bezapelacyjnie stał się głównym Strajku Kobiet. Jedni uważają, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji nie pozostawił innego wyboru – trzeba walczyć każdymi możliwymi środkami. Nie czas na sentymenty i bycie grzecznym.

Inni z kolei apelują o kulturę. Wśród nich jest 25-letnia Gosia. Jej zdaniem protesty przybrały już formę happeningu, co jej osobiście się nie podoba. – Wydaje mi się, że demonstracje w tak ważnej sprawie, jak aborcja nieuleczalnie, śmiertelnie chorych dzieci – a to była ich pierwotna przyczyna – nie powinny odbywać się w takiej "jarmarcznej" atmosferze. Nie podobają mi się wulgaryzmy, tańczenie do "Jeb** PiS", chamskie hasła na plakatach – opowiada.

Zdaniem Gosi obecna "happeningowa" forma protestów odwraca uwagę od istoty sprawy – walki o prawo do aborcji.

– Trudno traktować te protesty poważnie. Bo o co właściwie walczymy? Jakie mamy postulaty? Czego się domagamy? To protest czy wielka antyrządowa impreza? Jestem przeciwna wyrokowi TK, uważam, że to zamach na prawa człowieka, ale nie podoba mi się to, co robi Strajk Kobiet – podkreśla.

"Strajkujący są radykałami"


– Wracam z pracy. Napis "piekło kobiet" na wiacie przystanku, hasła na murach, śmietnikach. Nie ma mojej zgody na wandalizm – mówi z kolei 29-letnia Marta. Mówi, że na protest w obliczu szalejącej pandemii koronawirusa iść nie może, bo mieszka obecnie z rodzicami i boi się ich zakazić. Ale czy poszłaby na manifestację, gdyby koronawirusa nie było? – Szczerze? Nie mam pojęcia. Strajk Kobiet przybiera niebezpieczny obrót. "Zachowują się jak dzicz" – powiedziała moja mama, gdy zobaczyła w internecie nagranie, gdy rozchichotana grupka młodzieży maluje błyskawicę na jednym z pomników. Jestem za legalną aborcją na żądanie, ale to nie jest już uczciwa walka – mówi Marta.

A jak wygląda "uczciwa" walka? – Nie tak – ucina krótko. – Nie za cenę zniszczeń i chaosu. No ale ja nie jestem rewolucjonistką – dodaje.

– Ja przestałam chodzić na protesty, gdy zaczęli wchodzić do kościołów, bawić się w wandalizm i wykrzykiwać wulgaryzmy pod domem Kai Godek. Czarę goryczy przelała reakcja Marty Lempart i aktywistek na włączenie się w protesty Szymona Hołowni oraz internetowa dyskusja, czy... na protesty powinno się przynosić tęczowe flagi – mówi z kolei 30-letnia Karolina. – Nie będę popierać protestów, które wykluczają. "Ty możesz z nami iść, ale ty już nie". Dlatego wolę już nie walczyć o prawa kobiet na ulicach, skoro ta walka zaczyna nabierać politycznych, dyskryminujących rumieńców. Strajkujący mówią o katotalibach, wyklinają radykalną prawicę, a sami są radykałami, którzy walczą o świat namalowany wybranymi przez nich kredkami. Komuś podoba się inny kolor? To wyp******** – mówi.

Znani krytykują protesty


Zresztą coraz więcej znanych decyduje się na głos sprzeciwu wobec manifestacji w obecnej formie. Głos zabrała m.in. Edyta Pazura, żona Cezarego Pazury, która również była oburzona wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Jak stwierdziła, "nie rozumie dlaczego, ktoś ruszał kompromis z 1993 roku, po 27 latach jego funkcjonowania". Jednak same protesty skrytykowała. "Jestem zwolenniczką wolnych wyborów, jak i przeciwniczką wulgaryzmów, wandalizmu, i głoszenia haseł pt: "wojna", która przyniosła przed laty śmierć wielu milionom ludzi na świecie. Nie pokazuję środkowego palca, mimo iż solidaryzuję się ze wszystkimi kobietami, które czują się oszukane (ja też do tej grupy należę)" – napisała na Instagramie.

"Myślałam – raczej byłam naiwnie przekonana, że dojdzie do czegoś innego, a tymczasem obserwuję obsesyjną nienawiść i wrogość. To bardzo, bardzo smutne, gdyż jesteśmy żywym przykładem dla kolejnych pokoleń. Nie wolno niszczyć, dewastować pomników, cudzego mienia..." – dodała.

O agresji pisała również Maffashion, czyli Julia Kuczyńska. Blogerka, która niedawno urodziła synka, ostro zareagowała na decyzję TK i broni praw kobiet w sieci. Nie spodobały jej się jednak m.in. ataki na kościoły.

"Wyszli [na ulice] wszyscy. Także ci, którzy nie o prawa walczą, a są zwyczajnymi agresorami. Zostawcie kościoły w spokoju. Nie dewastujcie cudzego mienia. Nie dawajcie władzy pretekstu do odwracania uwagi od głównego problemu. Do tego stopnia rzutuje to na cały protest, ze później Kaczyński w swoim przemówieniu wykorzystuje to, a w moim odczuciu wręcz nakłania do wojny" – napisała. Maffashion skrytykowała także "wojenne" hasła na Strajku Kobiet. "Osobiście nie lubię kiedy używa się słowa „wojna”. Dlatego tez hasła i transparenty z tym słowem w tle są dla mnie cholernie smutne. Sama ich nie użyję. Wojna to coś, czego wszyscy powinniśmy chcieć uniknąć. Nie ona powinna być następstwem tego, o co obecnie walczymy – dodała.

I zaapelowała: "Kochani bądźcie dzielni, walczymy dalej! Uważajcie na siebie i dobrem zwalczajmy zło".

Opinia publiczna nie szczędziła również ostrych słów, gdy Strajk Kobiet opublikował adresy i numery telefonów m.in. Krystyny Pawłowicz czy Kai Godek. "To mnie przeraża" – napisała na Twitterze dziennikarka i redaktorka publicystyki w ngo.pl Estera Flieger. "To jest przemocowe. Brakuje spojrzenia, do czego to może doprowadzić. Ponad półtora roku po tym, co stało się w Gdańsku. Eskalacja i co dalej?" – dodała.

"Pęka mi serce"


Bardzo dużo jest głosów przeciwko atakom na kościoły, które miały miejsce w niedzielę. Kościół w Polsce otwarcie wspierał rządzących w dążeniu do ograniczenia prawa aborcyjnego, stąd zaplanowano protesty podczas nabożeństw. Niektórzy poszli jednak dalej: mazali na murach kościołach, drzwiach, chodnikach przed świątyniami.

Zasmuciło to 31-letnią Agatę, katoliczkę, którą oburzył wyrok Trybunału Konstytucyjnego i jest za legalną aborcja. – Jest mi przykro, bo jestem wierząca, a dziś na protestach dominuje myślenie "albo jesteś z nami, albo przeciwko nam". Jeśli jesteś wierząca, to jesteś głupia – mówi wprost.

Agata wyznaje, że "pęka jej serce", kiedy widzi zniszczenia na murach kościołów, ale jednocześnie podkreśla, że "stara się rozumieć ból ludzi, którzy mają dość i tych zniszczeń dokonują". – Nie jest to coś, co mi się podoba, ale naprawdę staram się zrozumieć. Boli mnie to, ale wiem, że to konsekwencja działań Kościoła. Kościoły przestały być dla wielu czymś świętym i stały się synonimem cierpienia. Kościół za bardzo wtrąca się w nasze życie i tak się to kończy. A jednocześnie cały czas jest chroniony, dlatego ludzie mają dość – zauważa.

Jednak Agata podkreśla, że jest różnica między Kościołem a wiarą. Uważa, że wierzący obrywają rykoszetem za to, co robił i robi kler. Nie może się zgodzić na hejt pod adresem katolików czy obraźliwe uwagi o jej religii, które widzi w internecie.

– Wiara nie jest czymś złym. I nie chodzi mi tutaj wcale o głaskanie po głowach i stawianie na piedestał księży. Ale wśród wierzących są ludzie, którzy wiarę traktują inaczej, są dobrzy i wspierają walkę o prawa kobiet, na przykład moi rodzice. Nie można karać wszystkich wierzących za grzechy kleru – zaznacza dobitnie.

A na koniec ma do Strajku Kobiet ważny apel: "Skoro walczymy o wolność, to pozwólcie nam wybierać. Inaczej ta wolność będzie tylko wolnością, która mi pasuje i którą ja dyktuję".