Straciłeś rachubę w tym, co się dzieje z wyborami w USA? Wyjaśniamy najważniejsze kwestie [FAQ]

Adam Nowiński
Chociaż od wyborów w USA minęło już kilkadziesiąt godzin, to nadal nie wiadomo, kto w nich wygrał. Dodatkowo zamęt sieje obecny prezydent Donald Trump, który zamieszcza prowokacyjne wpisy, w których rzuca oskarżeniami o fałszowanie wyborów. Czy zarzuty te mogą być prawdziwe? Z czego wynika opóźnienie w wynikach? Wyjaśniamy.
Co się dzieje z wyborami w USA? Zrzut ekranu z YouTube.com / NBC News

Dlaczego kandydat z większą liczbą głosów nie wygrywa automatycznie?

Odpowiedź na to pytanie wynika z systemu wyborczego w USA. Pretendenci do objęcia urzędu w Białym Domu walczą ze sobą w każdym z poszczególnych stanów, a każdy ze stanów ma określoną liczbę głosów elektorskich, które wynikają z tego, ilu mieszka w nim obywateli USA.

Czytaj także: Ameryka wybiera prezydenta. Kto wygra wybory 2020: Biden czy Trump? [SONDAŻE]

Dlatego na przykład Karolina Południowa, która powierzchniowo jest kilka razy mniejsza od Montany, ma trzy razy więcej głosów elektorskich (9), bo mieszka w niej o wiele więcej Amerykanów. Ponadto każdy stan liczy swoje głosy oddzielnie i na terenie każdego z nich obowiązują inne zasady liczenia oraz głosowania.


W wyniku różnic w liczbie głosów elektorskich może dojść do takiej sytuacji, która miała miejsce w 2016 roku, kiedy to na Hillary Clinton zagłosowało ogółem więcej Amerykanów, ale to Donald Trump uzyskał więcej głosów elektorskich, bo wygrał w większej liczbie stanów.

Dlaczego nie ma jeszcze wyniku?

To w sumie wynika z poprzedniego pytania. Tak jak wspomnieliśmy, w każdym z poszczególnych stanów obowiązują odrębne zasady głosowania i odrębne zasady liczenia. Na przykład w Teksasie władze stanowe zarządziły, że obywatele, którzy chcieliby zagłosować korespondencyjnie, mają do wyboru albo wysłanie karty pocztą, albo wrzucenie jej do specjalnej skrzynki.

Sęk w tym, że ograniczyły liczbę takich skrzynek do jednej na hrabstwo, co ogromnie ograniczyło ten sposób głosowania. Wiele osób w USA nie ufa poczcie, co potęgował w swoich wystąpieniach Donald Trump, a żeby dotrzeć do takiej skrzynki, wielu Teksańczyków musiało pokonać setki kilometrów.

Z tego typu przepisów wynikają także opóźnienia w liczeniu głosów. Bo o ile w Teksasie poradzono sobie z tymi problemami, to sytuacja zagmatwała się w Pensylwanii. Tam bowiem lokalne władze musiały dojść do kompromisu.

Czytaj także: Zwycięzcę wyborów w USA poznamy dopiero w piątek? Wszystko przez jeden kluczowy stan

Administracja gubernatora Demokratów Toma Wolfa chciała liczyć głosy korespondencyjne wcześniej, żeby nie opóźniać podania wyników. Z kolei Republikanie, którzy kontrolują stanową legislaturę, wcale nie chcieli liczyć głosów wysłanych pocztą, ale ostatecznie zgodzili się, żeby liczenie ich zacząć w dniu wyborów.

Stąd więc wspomniane opóźnienie, o którym wiadomo było jeszcze przed rozpoczęciem tradycyjnego głosowania. Teraz do policzenia w Pensylwanii zostały właśnie tylko karty wysłane pocztą, a te nawet jeszcze nie dotarły do punktów wyborczych. Dlatego ostateczny wynik wyborów w USA poznamy zapewne w piątek.

Demokraci są jednak pewni wygranej. – Joe Biden wygra przewagą pewnie 100 tys. głosów. Trump tutaj nie wygra. Amerykanie są mądrzy i wierzą w konstytucję. Mechanizmy wyborcze zawarte w konstytucji "przejadą się" po nim – stwierdził na antenie NBC News senator Demokratów Bob Casey.

Czy wybory mogą być "sfałszowane"?

Takie teorie w mediach społecznościowych podsyca już od kilku tygodni Donald Trump. Nie są one prawdziwe. Prezydent USA nie prezentuje żadnych dowodów, a jego wpisy wynikają z topniejącego mu poparcia w poszczególnych kluczowych stanach. Jak podaje "The Washington Post", w USA odnotowano kilka incydentów wyborczych, ale o fałszerstwach setek tysięcy głosów nikt nie mówi w tym kraju na poważnie. Liczenie głosów nadal trwa i nie ustanie, chociaż prawnicy prezydenta składają pozwy wyborcze wszędzie tam, gdzie interes Trumpa jest zagrożony.

Dlaczego Trump nawołuje do przerwania liczenia głosów?

Prezydent USA wie, że głosowanie korespondencyjne znacząco wpłynie na wynik wyborów, a zwłaszcza na jego rezultat w batalii o Biały Dom. Zwolennicy Trumpa, podobnie jak sam prezydent, nie traktują koronawirusa jako poważne zagrożenie i są zmobilizowani, żeby pójść do urn wyborczych.

To świetna układanka jeśli zestawi się drugą stronę, która z obawy przed wirusem woli głosować korespondencyjnie, żeby się nie narażać. To dlatego Donald Trump nawołuje, żeby nie liczyć głosów w Pensylwanii, bo na razie to on wygrywa w tym stanie walkę prezydencką, ale do policzenia zostało jeszcze ponad milion kart wysłanych pocztą.

W taki sposób Trump stracił stan Michigan, w którym wygrał cztery lata temu. Jeszcze w środę po południu był tam zwycięzcą, ale od wtorku liczone są tam także głosy "kopertowe" i wraz z upływem czasu poparcie dla Trumpa spadało. Ostatecznie prezydent przegrał w Michigan o ponad 100 tys. głosów.

Czytaj także: Trump traci przewagę w kluczowych stanach. Postanowił to odreagować na Twitterze