Inni mają bankrutować, a kościoły nadal otwarte. Grzesiowski: Miejsca kultu były ogniskami zakażeń

Katarzyna Zuchowicz
Nikt nie atakuje Kościoła. Chodzi tylko o zagrożenie epidemiologiczne, jakie mogą stanowić miejsca, gdzie gromadzą się ludzie, a kościoły są jednym z nich. Wielu Polaków nie może pojąć, dlaczego rząd zamyka galerie, kina, teatry, a ich nie. – Skoro apelujemy do starszych osób, żeby zostały w domu, to jak można zapraszać je do kościoła? – dziwi się wirusolog dr Paweł Grzesiowski.
Rząd zamknął kina, teatry, galerie, ale kościoły zostają otwarte. Polacy nie pojmują, dlaczego. Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta
Od soboty obowiązują najnowsze ograniczenia, które rząd ogłosił 4 listopada. Zamknięte będą kina, muzea, teatry oraz inne miejsca kultury, nie mówiąc o galeriach handlowych. Wciąż jednak otwarte będą kościoły. I właśnie to wzbudza największe kontrowersje.

Polacy chcieliby wiedzieć, dlaczego w tym momencie pandemii, w jakim właśnie jesteśmy – gdy kolejne raporty Ministerstwa Zdrowia sieją coraz większą grozę, gdy szpitale pękają w szwach, a lekarze dwoją się i troją, by pomóc chorym, gdy inni muszą zamykać swoje biznesy – wszystkie miejsca, gdzie gromadzą się ludzie, nie są traktowane tak samo.

Księża też są zagrożeni


"Dlaczego teatry, kina, muzea i galerie nie mogą pozostać otwarte na takich samych zasadach jak kościoły?", "Czy kościoły to szczególnie wolne miejsca od epidemii?", "Nie wiedziałam, że w muzeach i galeriach sztuki są tłumy ludzi większe niż w kościołach" – reagują w internecie publicyści, celebryci, przeciętni internauci.


Czytaj także: "Kościółek otwarty, by tłumnie się pomodlić". Skrzynecka rozgoryczona zamknięciem teatrów i kin

Wytykają, że "restauratorzy mają bankrutować, a kościoły nadal otwarte". Że kultura upada, bo kina, teatry nie dadzą rady. "Jak można zamknąć ludziom możliwość zarobku, gdzie w galeriach handlowych przestrzega się zasad jak mało gdzie, a ludzi jest tyle co kot napłakał, przy czym zostawić w dalszym ciągu otwarte kościoły. Irracjonalne" – komentują. Jak widzą to epidemiolodzy?

– Ten temat niepotrzebnie jest poruszany w kontekście światopoglądu i emocji. Tak nie powinno być. To dotyczy wyłącznie kwestii epidemiologicznych. W tym względzie kościół powinien być traktowany tak samo jak każde inne miejsce zgromadzeń publicznych. Z medycznego punktu widzenia, moim zdaniem, takie wyjątki nie powinny być robione – mówi naTemat dr Paweł Grzesiowski, epidemiolog, ekspert w dziedzinie immunologii, profilaktyki i terapii zakażeń.

I nie ma na myśli tylko wiernych, ale również duchownych. – Widzimy, ile jest zakażeń wśród duchownych. To często również są osoby z grup ryzyka. Księża, zakonnice też są zagrożeni i uważam, że to ryzyko jest zupełnie niepotrzebne. Powinniśmy stosować dokładnie tę samą zasadę do wszystkich miejsc, niezależnie od ich przeznaczenia czy kultu religijnego. W tym momencie, z punktu widzenia epidemiologicznego, grupa ludzi w kościele jest taką samą grupą jak w galerii czy na uczelni– zauważa dr Grzesiowski. W tej kwestii wypowiedział się już rzecznik rządu.

Czytaj także: Dlaczego zamknięto siłownie i kina, a nie kościoły? Kuriozalne wyjaśnienie rzecznika rządu

Jako redakcja naTemat wysłaliśmy zapytanie do Ministerstwa Zdrowia. "Dlaczego zamknięcie nie obejmuje kościołów, skoro inne instytucje/lokale, skupiające podobne, a czasami nawet mniejsze ilości ludzi, zostały zamknięte? Chodzi m.in. o restauracje, bary, siłownie, sklepy w galeriach handlowych, a także szkoły. Czym kościoły różnią się od tych miejsc? – takie pytanie zadaliśmy w środę, ale wciąż na otrzymaliśmy odpowiedzi.

Jakie ograniczenia w kościołach


Oczywiście liczba wiernych w kościołach została ograniczona – do 1 osoby na 15 metrów kwadratowych. Ludzie mają mieć maseczki, zachowywać dystans, w kościołach są środki do dezynfekcji rąk. Jak to wyglądało w praktyce w ostatnich tygodniach, każdy, kto choć raz był w kościele, na pewno widział.

– A kto pilnuje, ile osób przychodzi na mszę? Czy księża zwracają uwagę, czy wszyscy mają maseczki? Jak zobaczą kogoś bez, powinni prosić z ambony o założenie lub wyjście z kościoła. Oczywiście komunia na rękę jest bezpieczniejsza, ale czy ksiądz ma rękawiczki? Czy sam ma maseczkę? Moim zdaniem w czasie komunii powinien mieć – reaguje inny z epidemiologów, który prosi o anonimowość.

Uważa, że ktoś powinien tego wszystkiego pilnować. Wtedy, przy zachowaniu wszystkich zasad i odstępu w ławkach, wierni mogliby przychodzić do kościoła.

Ale to samo można przecież odnieść do wszystkich innych obiektów, które stosowały się do wszystkich zasad i stawały na głowie, by zapewnić ludziom bezpieczeństwo, a jednak muszą być zamknięte. Na zdrowy rozum trudno to pojąć. Od miesięcy słyszeliśmy przecież o kolejnych przypadkach kościołów i klasztorów na kwarantannie, o zakażeniach księży, biskupów czy sióstr zakonnych i o tym, że Sanepid szukał wiernych, którzy uczestniczyli we mszy, w bierzmowaniu, czy w komunii św. Bo było ryzyko, że mogli się zakazić.

W tym kontekście o galeriach, teatrach, czy muzeach było cicho.

Koronawirus a zagrożenie dla wiernych w kościele


– Miejsca kultu były ogniskami zakażeń w pierwszej fali pandemii. Wiemy to na 100 proc. W wielu krajach było to potwierdzone, że gromadząc się w kościołach ludzie przekazywali sobie wirusa. Wciąż nie można tego wykluczyć. Moim zdaniem robienie wyjątku dla kościołów jest podyktowane sprawami niemerytorycznymi. Uważam, że należy spytać polityków, dlaczego udają, że jest jakaś nadprzyrodzona siła, która ma chronić starszych ludzi w kościołach – uważa dr Paweł Grzesiowski.

Jakie widzi zagrożenie koronawirusem w kościołach? Pomińmy spowiedź i komunię. Tu sami wierni mają wiele obaw. Boją się nawet komunii na rękę, zastanawiają się, czy ksiądz dezynfekował ręce, czy przypadkiem nie dotknął czyjejś dłoni. Spowiedź też nie wszędzie możliwa jest w oddzielnej sali.

– Oczywiście można powiedzieć, że kościół to bardzo specyficzne miejsce, gdzie człowiek raczej siedzi skupiony i nie zbliża się do innych ludzi. A więc jeżeli jest zachowany odstęp, mamy maseczkę, to w dużych, zwykle bardzo też wysokich, pomieszczeniach, ryzyko zachorowania jest małe. Ale w kościele często są osoby starsze, które ze względu na ryzyko, powinny pozostać teraz w domu. Do tego kościoła trzeba też dojść lub dojechać tramwajem. Jeżeli stosujemy zasadę ograniczenia kontaktów międzyludzkich do wszystkich miejsc, to kościół jest pretekstem do wyjścia z domu i spotkań z ludźmi – tłumaczy dr Grzesiowski.

Dodaje: – Skoro apelujemy do starszych osób, żeby zostały w domu, to jak z drugiej strony można zapraszać je do kościoła? Mimo, że oficjalnie władze kościelne zwolniły ludzi z obowiązku uczestnictwa we mszy. Czyli po co kościoły są otwarte? Nie do końca rozumiemy ten wyjątek, dlatego budzi to wątpliwości.