Kaczyński wygrał. Po dwóch tygodniach strajków kończy się rewolucja, a zaczyna polityka

Eliza Michalik
publicystka
Protestujący w strajku kobiet są dziś w bardzo niebezpiecznej sytuacji: cieszą się olbrzymim poparciem społecznym i dla wielu są symbolem walki o wolność, a równocześnie, jeśli nie pokażą, że mają plan i pomysł na dalszy przebieg zdarzeń to paradoksalnie na dłuższą metę mogą nie ugrać zupełnie nic.
Co dalej ze Strajkiem Kobiet? Fot. Sławomir Kamiński / AG
Bo po dwóch tygodniach strajków na naszych oczach kończy się rewolucja, a zaczyna prawdziwa polityka. A w niej na przeciwników zrobienia z Polski państwa wyznaniowego z praktycznym całkowitym zakazem aborcji czeka zła wiadomość: to już się stało. I gra, co do wielu jeszcze nie dotarło, nie toczy się o to, żeby do tego nie dopuścić, tylko o to, żeby ten stan rzeczy, który jest już faktem, cofnąć, zmienić.

Protesty stwarzają iluzję, że rzecz nie jest jeszcze zdecydowana, że pozbawienie nas, kobiet, części naszych praw obywatelskich to wciąż kwestia przyszłości, że jeszcze walczymy, że w każdej chwili karta może się odwrócić. Otóż nie. Nic podobnego.


Mamy jeszcze możliwość krytyki, wyrażania sprzeciwu i wykrzykiwania na ulicach swoich racji, tylko że to w niczym nie zmienia rzeczywistości: że nieszczęsne bezprawne orzeczenie trybunału Julii Przyłębskiej praktycznie obowiązuje, i że legalnie kobieta nie usunie już w Polsce ciężko i nieodwracalnie uszkodzonego płodu.

Czytaj także: Czy na protestach można było się zakazić? Prof. Simon wskazał prostą zależność


Na razie Kaczyński wygrał. Osiągnął swoje, a przecież polityka to nic innego jak skuteczność w osiąganiu celów i przekuwaniu planów na fakty. I stać go na to, żeby spokojnie te wszystkie protesty przeczekać, jak liczne by nie były i jak długo by nie trwały.

Oczywiście nie będzie czekał bezczynnie. Gdzieniegdzie powyrzuca się ze szkół nauczycieli i ukarze uczniów za udział w nich, co część ludzi skutecznie od pomysłu protestowania odstraszy. Z pomocą TVP zrobi się toporną propagandę w stylu, który już widziałam tam na paskach: „Protestujący to siewcy śmierci” i przekona widzów, że nagły wzrost zakażeń to wina demonstracji. Część demonstrantów usłużna policja spisze, zatrzyma, zastraszy, bezprawnie karząc mandatami. Młodzież się oczerni, powie się, że nie rozumieją o co chodzi, a w ogóle to wychodzą, żeby nie siedzieć w domach.

Niestety Jarosław Kaczyński, w przeciwieństwie do Marty Lempart, młodzieży, kobiet, Szymona Hołowni, Lewicy, Koalicji Obywatelskiej i setek tysięcy obywateli czekać może. Ma przed sobą jeszcze trzy lata rządów, poobsadzane swoimi ludźmi wszystkie państwowe spółki i urzędy, trzyma mocno w garści policję, wojsko i służby specjalne, mówi co chce, robi co chce i śmieje się wszystkim w twarz. Oszalał? Być może. Jest cynkiem? Na pewno. Ale nikt go z tego nie rozliczy i nikt mu z tego tytułu niczego nie zrobi.

Czytaj także: "Niewyobrażalne. Tak nie było nawet u Zalewskiej". To oni grożą nauczycielom ws. protestów

Oczywiście, to nie jest tak, że protesty nie spowodowały w PiS paniki, nie pogorszyły sytuacji, nie zasiały zwątpienia i ziarna wzajemnych oskarżeń i nie spowodowały lawiny nielojalności, płynących ze strachu o małe, małostkowe interesy. Co więcej, poparcie dla PiS spadło tak, jak nie spadło nigdy wcześniej. Tylko co z tego?

Za jakiś czas, jeśli nic się nie zmieni zapał części protestujących się zmniejszy i protesty będą coraz mniej liczne, zresztą media znudzą się ich ciągłym nieustanny relacjonowaniem, zresztą widoki tłumów na ulicach spowszednieją widzom, zaczną być czymś normalnym, co nie powoduje już przyspieszonego bicia serca, przypływu adrenaliny i nadziei. A może i sami protestujący zaczną się zastanawiać po co im to wszystko, co z tego będzie, czy to coś zmienia, resztę zrobi covid - bo nie mam wątpliwości, że liczba chorych i umierających będzie póki co rosnąć…

I zrozumcie mnie dobrze - nie ma w tym niczego złego, przeciwnie, to naturalna dynamika przebiegu wszystkich protestów i zdarzeń, których kołem napędowym są emocje: z początku ogromne, później stopniowo wygasają, by przekształcić się w trwałą zmianę i wpłynąć na losy narodu, albo tylko przejść do historii jako piękny, gwałtowny i kompletnie nic nie zmieniający zryw.

Czytaj także: "Ona nikogo nie udaje". Stała się twarzą protestów kobiet. Kim naprawdę jest Marta Lempart?


I tu właśnie jest robota dla Marty Lempart, Strajku Kobiet i młodych ludzi - muszą się zorganizować, działać wspólnie, nie powielać głupich błędów opozycji, to jest nie wykłócać się i nie targować o bzdury, mieć twarde, ale możliwe do spełnienia postulaty i plan na to, co robić, jeśli rząd ich nie spełni. Mieć wizję, wielkie cele przed oczami i w dodatku wiedzieć, jak to wszystko osiągnąć.