Policjanci zaatakowali dziennikarzy na Marszu Niepodległości. Jeden trafił do szpitala
Na tegorocznym "Marszu Niepodległości" doszło do kilku ostrych starć chuliganów z policją. Ucierpieli w nich niestety również dziennikarze. Do sieci trafiły liczne zdjęcia i nagrania, na których widać, że funkcjonariusze użyli siły wobec reporterów. Na komentarz policji wciąż czekamy.
"Rozmawiałem z Tomkiem o 17:25 przez telefon. Czekał na zabieg w szpitalu. Został trafiony z 5-7 metrów. Trudno z tej odległości nie rozpoznać fotografa obwieszczonego sprzętem" – napisał fotograf Jarosław Maciej Goliszewski.
Czytaj też: Zamieszki przy Stadionie Narodowym. W ruch poszły kamienie, butelki i race
Policjanci byli tak zdeterminowani, że ucierpieli też dziennikarze. Dawid Krawczyk z "Gazety Wyborczej" napisał, że funkcjonariusze "uderzali pałkami również fotoreporterów w kamizelkach z napisem PRESS". Miało to miejsce na stacji Warszawa Stadion.
rzecznik Komendanta Stołecznego Policji:
"Mieliśmy do czynienia z bardzo dynamicznymi działaniami ze strony policjantów. Byli oni atakowani, obrzucani kamieniami i racami. Co ważne, w tym miejscu kierowane były komunikaty o naszych działaniach i użyciu środków przymusu bezpośredniego, Ponadto komunikaty dotyczyły opuszczenia miejsca działań Policji przez dziennikarzy. Nie zmienia to jednak faktu, że postaramy się wyjaśnić wszelkie wątpliwości dotyczące naszych interwencji i w przypadku skarg będą one szczegółowo wyjaśniane".
Czytaj też: "Jest nam po ludzku przykro". Policja tłumaczy się w sprawie postrzelenia fotoreportera
Szef MSWiA: zapowiedziana formuła "marszu" nie została dotrzymana
Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński wydał oświadczenie w sprawie przebiegu tegorocznej manifestacji z okazji rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.
"Niestety zapowiedziana formuła 'marszu' nie została dotrzymana. Obok zorganizowanego przejazdu mieliśmy do czynienia z równoległym nielegalnym zgromadzeniem, podczas którego dochodziło do szeregu incydentów polegających na agresywnych działaniach niektórych uczestników przemarszu, niszczeniu mienia i bezpośrednich atakach na policjantów zabezpieczających zgromadzenie" – czytamy.
"W stronę policjantów rzucano kamieniami i racami, podpalone zostało mieszkanie, a na błoniach Stadionu Narodowego, gdzie funkcjonuje szpital tymczasowy, blokowano dojazd dla karetek i pojazdów transportu medycznego" – wylicza Kamiński.
Przypomina też, że w świetle aktualnie obowiązujących ograniczeń będących konsekwencją epidemii koronawirusa, wszelkie zgromadzenia publiczne mają charakter nielegalny.Biorąc pod uwagę agresywne zachowanie niektórych uczestników manifestacji, konieczne było użycie środków przymusu bezpośredniego przez policjantów. Za każdym razem były one adekwatne do sytuacji. Celem Policji zawsze jest zapewnienie porządku publicznego i bezpieczeństwa.
Odpowiedzią na agresję i przemoc musi być zdecydowana i stanowcza reakcja Policji. Nie mają w tym względzie znaczenia poglądy polityczne organizatorów i uczestników demonstracji, wznoszone podczas nich hasła, czy niesione sztandary.
"Zapewniam, że wobec kolejnych zgromadzeń, podczas których miałoby dochodzić do podobnych aktów przemocy i agresji, bez względu na to kto jest organizatorem takich zgromadzeń, będą podejmowane analogiczne i bardzo stanowcze działania Policji" – napisał na koniec.
Pełna treść oświadczenia szefa MSWiA.
Czytaj też: "Tchórzliwe i skandaliczne". Trzaskowski o braku reakcji Kaczyńskiego na zamieszki narodowców
"Smutny widok". Tak wyglądał Marsz Niepodległości w Warszawie [ZDJĘCIA]