Słowa Marczaka mówią wszystko o tych czasach. Wskazał, czego "nigdy nie jest za dużo"

redakcja naTemat
– Nigdy nie ma policji za dużo – tak rzecznik stołecznej policji odpowiedział na zarzuty dotyczące ściągnięcia do Warszawy na protest kobiet policjantów z garnizonów z całej Polski.
Rzecznik policji wytłumaczył, dlaczego do Warszawy ściągnięto tak duże siły policji. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
– My nie możemy sobie pozwolić na to, żeby poczekać do pierwszego momentu, kiedy policjanci zostaną zaatakowani. My mamy być gotowi na sytuacje, które się pojawią. Stąd z naszej strony odpowiednie siły i środki do tego, żeby było bezpiecznie – powiedział na konferencji rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji, nadkom. Sylwester Marczak. W ten sposób odniósł się on do zarzutów, że w niedzielę do stolicy zjechały się setki policjantów z innych garnizonów, a na samym proteście kobiet byli oni uzbrojeni po zęby, m.in. mieli pasy z gumowymi pociskami.


Czytaj także: Twierdza. Ujawniono, ilu policjantów pilnowało domu Kaczyńskiego podczas niedzielnego strajku

– Nigdy nie ma policji za dużo. Policja jest od tego, żeby było bezpiecznie i o to bezpieczeństwo dzisiaj policjanci dbali – skomentował nadkom. Marczak.

Policjanci z całej Polski pilnowali Kaczyńskiego

Przypomnijmy, że policja na niedzielny strajk kobiet przygotowywała się od paru dni. W sieci pojawiały się nagrania z hoteli, w których garnizonowani byli funkcjonariusze. Na samym proteście doszło natomiast do kilku niegroźnych incydentów.

Na ulicy Marszałkowskiej doszło do pierwszych przepychanek z policją, która zagrodziła drogę demonstracji i zmusiła protestujące do wejścia w boczne uliczki.

Te zaprowadziły pochód na plac Piłsudskiego pod pomnik Ofiar Katastrofy Smoleńskiej, który policjanci otoczyli szczelnym kordonem. Tam też u jednej z osób w tłumie funkcjonariusze mieli znaleźć nóż.

Czytaj także: Znamy bilans niedzielnego Strajku Kobiet. Policja wylegitymowała ponad 200 osób