2020 rok zmienił polską mentalność. Jeśli nikt tego nie zatrzyma, czeka nas ponura dyktatura

Eliza Michalik
publicystka
Jeszcze niedawno mało kto na pytanie, czego życzy sobie w nowym roku, odpowiedziałby, że normalności. Teraz to jedno z naszych głównych pragnień i większość znanych mi osób w 2021 roku życzy sobie tylko tego. Bo jeśli pandemia czegoś mnie nauczyła w wymiarze ludzkim to właśnie tego, żeby doceniać małe, proste rzeczy, bo to z nich, a nie jakichś wydumanych aktów strzelistych składa się życie.
Eliza Michalik pisze o tym, co wydarzyło się w 2020 roku Fot. Dawid Żuchowicz / AG
Ze spotkań z przyjaciółmi i nieznajomymi, spacerów w parku, wizyt u kochanych bliskich, rodziców i rodzeństwa, wyjazdów na weekend na Mazury, podróży w nowe, ciekawe miejsca, miłych wyjść na drinka czy kawę. I życia bez strachu i tego ciągłego męczącego oczekiwania i napięcia: zaraziłam się czy nie? To już? Czy dopiero za chwilę? A może nigdy?

Większość z nas nie pragnie już urody czy bogactw, wielkich spektakularnych przygód, ale szczepionek, radości życia bez bezradności z którą patrzy się na chorobę i śmierć najbliższych i ich cierpienie. Chodzenia do pracy i posiadania tej pracy, otwartych knajpek, siłowni, sklepów i urzędów, widoku cudzych odkrytych twarzy na ulicy. Tylu rzeczy nie docenialiśmy i nie widzieliśmy, uważając je za oczywistość, a 2020 rok pokazał, że to wszystko, co traktujemy za pewnik może w każdej chwili zniknąć i że właściwie nic się nam od życia nie należy i nic nie jest dane raz na zawsze.


To Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, powiedział mi ostatnio, że nigdy w całym swoim życiu nie tęsknił tak bardzo za normalnością i pomyślałam, że ma rację, że to jest główna lekcja płynąca z minionego roku. Nie wiem na ile ta zmiana będzie w nas trwała, bo może minie wraz z pandemią, ale mam nieśmiałą nadzieję, że choć w niektórych zostanie zostanie na dłużej.

Czytaj także: Eliza Michalik: Mam obawy, ale zaszczepię się tak szybko, jak to możliwe

Trzeba niestety mieć świadomość, że 2021 rok będzie także czasem trudnym i pełnym skomplikowanych wyzwań. Rząd polski wykorzystał niestety koronawirusa do celów politycznych i wprowadzania w przyspieszonym tempie porządków autorytarnych i ograniczenia swobód i praw obywatelskich, nie mówiąc o ostentacyjnym i bezczelnym afiszowaniu się z własną nietykalnością i staniem ponad prawem (choćby brak kar dla organizatorów urodzin Radia Maryja, czy Jarosława Kaczyńskiego i innych polityków chodzących bez masek).

Nie będę pisać o zorganizowanej walce rządu PiS z praworządnością, bo wszyscy to świetnie pamiętamy, o organizowaniu wyborów w środku pandemii czy bezprawnym i brutalnym tłumieniu protestów kobiet i represjach wobec dziennikarzy, bo to wszystko rzeczy powszechnie znane, o których ci, których to obchodzi i dotyka nigdy nie zapomną.

Problem w tym, że dokonały się pewne niekorzystne zmiany w naszej mentalności - jako społeczeństwo zaczynamy przyzwyczajać się do tego, że politycy nie są naszymi sługami, tylko władcami i że wolno im więcej, a to - jeśli nikt tego nie zatrzyma - zmieni Polskę być może na bardzo bardzo długo w ponurą dyktaturę.

W tym procesie niestety bierze aktywnie udział polski Kościół katolicki, który w czasie pandemii zapisał wyjątkowo niechlubną kartę, jako jawny i na wskroś nieprzyzwoity i chciwy obrońca pedofilów w sutannach.

Jako wrodzona optymistka uważam oczywiście, że to dobrze - bo zawsze lepiej jest wiedzieć niż nie wiedzieć i znać prawdę: o ludziach, partiach politycznych, czy wpływowych organizacjach, takich jak kościół. Bo prawda, nawet jeśli ujawnia okrucieństwo, chciwość, prostactwo czy bezmyślność jest pierwszym, niezbędnym krokiem do poprawy sytuacji - bez uświadomienia sobie jej nie można nic zmienić.

I na koniec: ponoć jasnowidze na 2021 rok przewidują najazd kosmitów i spektakularne tąpnięcie w sondażach Prawa i Sprawiedliwości. I przyznam, że ta pierwsza opcja nawet mnie pociąga - a nuż okazałoby się, że zielone ludziki (choć teraz określenie „zielony ludzik” kojarzy się ambiwalentnie) szanują prawo i ludzi, są nowoczesne i tolerancyjne, a nad zażarte kłótnie przedkładają współpracę.

Jeśli zaś chodzi o PiS - tu pomóc może już tylko Szymon Hołownia, który, o czym pisał niedawno portal OkoPress, wraz ze swoimi ludźmi pracuje jak mrówka w powiatach, angażując małe lokalne społeczności w wiele aktywności ponad podziałami partyjnymi - czyli robi to, co wszyscy politycy robić powinni.

Kochani moi, w Nowym Roku życzę Wam dobrych, trzeźwo i pragmatycznie oceniających rzeczywistość silnych Was - dbających o swój dobrostan psychiczny i fizyczny, radosnych i mądrych, działających skutecznie i z rozwagą i nie tracących wiary i nadziei. Oraz miłości, oczywiście.

Wszystkiego najlepszego!

Czytaj także: Metoda na "po cichu". Oto dlaczego PiS nadal wygrywa i ma wysokie poparcie