"Niektórzy lekarze porównują ją do Bergamo". Tak wygląda dramatyczna sytuacja w Nitrze

Katarzyna Zuchowicz
Krematorium nie nadąża z przyjmowaniem ciał. Wysyła zwłoki do innych miast. Władze musiały zamówić ciężarówkę chłodnię. O bardzo złej sytuacji w Nitrze donosiły i słowackie, i polskie media. Co dzieje się w tym mieście? – Sytuacja jest bardzo dramatyczna. Niektórzy lekarze porównują ją do Bergamo wiosną 2020 roku – mówi naTemat rzecznik Urzędu Miasta w Nitrze.
"Sytuacja jest bardzo dramatyczna" – mówi rzecznik urzędu miasta w słowackiej Nitrze. Fot. www.nitralive.sk


"Dramatyczna sytuacja w Nitrze" – te tytuły w mediach mocno przykuwały wzrok. Jeszcze nie tak dawno Słowacja dawała przykład innym krajom, jak walczyć z pandemią. Jako pierwsza w UE zdecydowała się też na masowe testowanie wszystkich obywateli. Gdy w Polsce rząd ogłaszał, że zamyka stoki i hotele, na Słowacji niektórzy pewnie zacierali ręce, że przyjadą turyści z Polski. Bo tam wciąż można było jeździć na nartach.


A potem coś poszło nie tak. Nagle od Nowego Roku również tam zamknięto stoki i wprowadzono nowe obostrzenia. Zaczęły dochodzić niepokojące dane o zakażonych i zgonach. I w Nitrze pojawił się dramat.

Czytaj także: Koniec z nartami na Słowacji. Tam też zamykają stoki i hotele. Tak władze zaostrzyły restrykcje

Jak wygląda sytuacja w Nitrze


– Sytuacja jest krytyczna. Liczba osób zakażonych rośnie. W ciągu ostatnich dni sytuacja w naszym okręgu stała się najgorsza w kraju – powiedział burmistrz miasta, Marek Hattas. Jak jest dziś? – Sytuacja jest bardzo dramatyczna. Niektórzy lekarze porównują ją do tego, co działo się w Bergamo wiosną 2020 roku – mówi naTemat Tomáš Holúbek, rzecznik Urzędu Miasta w Nitrze.

Jego opis nie brzmi optymistycznie. – Szpital jest bliski upadku, lekarze i inny personel medyczny są wyczerpani i mają wszystkiego dość. Brakuje miejsca na przechowywanie zwłok przed pogrzebem, więc burmistrz miasta Marek Hattas musiał zamówić mobilną chłodnię, która już jest w użyciu i spodziewamy, że tymczasowo będzie dostępna przez najbliższe miesiące. Jeśli sytuacja się pogorszy, będziemy musieli wykorzystać lodowisko hokejowe do przechowywania zwłok – mówi.

Problem z przechowywaniem ciał


Nitra znajduje się na zachodzie Słowacji, liczy ok. 80 tys. mieszkańców. To szóste co do wielkości miasto w kraju. W 2018 roku otwarto tu fabrykę aut koncernu Jaguar Land Rover i z tego powodu było o nim głośno w Polsce. O tę inwestycję zabiegał też rząd PO-PSL.

Informacja o dramatycznej sytuacji w mieście wywołała poruszenie, ale też niedowierzanie. "Zwłoki z krematorium w Nitrze transportowane są do położonej o około 130 km na północny wschód Bańskiej Bystrzycy, a od poniedziałku będą wożone również do Bratysławy, która znajduje się w odległości około 100 km na południowy zachód od Nitry" – relacjonowała Polska Agencja Prasowa.

Na jednej z polonijnych grup na Facebooku ktoś zapytał, czy mieszkańcy Nitry mogą odnieść się do tych doniesień. "My mieszkamy w Trnawie i tutaj się o tym nic nie mówi" – zauważyła internautka.

Reakcje były skrajne. "To są bzdury" – napisał jeden z komentujących. "No nie wiem czy to są bzdury. Mojej szwagierki syn jest lekarzem i na okres świąt został wysłany, żeby pomagać w szpitalu w Nitrze. I to co zastał i zażył to masakra" – odpisał ktoś w odpowiedzi. – To prawda, ciała są odsyłane. Krematorium w Bratysławie pracuje 24 godziny na dobę. Nie było już miejsca w chłodni na cmentarzu, więc miasto musiało zamówić ciężarówkę-chłodnię – mówi naTemat Michal Šimonek z portalu nitralive.sk.. Codziennie opisuje sytuację. Na profilu FB jest wiele komentarzy.

Zapytana przez nas jedna z mieszkanek dzieli się swoimi odczuciami. – Sytuacja jest bardzo zła, ale na ulicach nie widać zmiany. Ludzie chodzą do pracy, przy wejściu do sklepów mierzą temperaturę. Tylko w w szpitalu jest dramatycznie. Jest bardzo dużo pacjentów z Covid, siedzą na korytarzach. Wielu odsyłanych jest do innych miast. Pogrzeby są opóźnione o dwa tygodnie albo dłużej. Na Facebooku są ogłoszenia, w których poszukiwane są osoby do kopania grobów. Tyle jest pogrzebów, że nie nadążają  – opowiada.

Ladislav Kríž, szef Słowackiego Stowarzyszenia Usług Pogrzebowych i Kremacyjnych, powiedział portalowi Spectator.sme.sk: "Słowacja może mieć wkrótce problem z pogrzebami. Brakuje miejsc do przechowywania zwłok, zarówno w szpitalach, jak i domach pogrzebowych".

Dlaczego taka sytuacja w Nitrze?


Skąd takie nagłe pogorszenie sytuacji w mieście? – Największym problemem w Nitrze i powiecie jest to, że w ciągu ostatnich tygodniu, od połowy grudnia, koronawirus rozprzestrzenił się dramatycznie. Prawie jedna trzecia testowanych miała wynik pozytywny. Liczba zgonów w kraju wzrosła rekordowa, jednego dnia zanotowano 207 ofiar śmiertelnych. W Nitrze każdego dnia odnotowujemy ok. 10 zgonów związanych z Covid-19. Tylko w ciągu trzech dni, w czasie Bożego Narodzenia, w naszym szpitalu zmarło 38 osób. 8 z nich zmarło w Wigilię – opowiada nam Tomáš Holúbek.

Władze miasta, jak nas informuje, wprowadziły pewne środki ostrożności, które wybiegają poza restrykcje rządowe. – Wjazd do miasta jest zakazany, chyba że jest to absolutnie konieczne. Tylko dzieci rodziców z zawodów ryzyka (medycy, policjanci itp.) mogą chodzić do przedszkola. Ograniczona zostanie liczba osób, które mogą wchodzić na pocztę, do aptek, sklepów. Pracownicy głównych fabryk i firm zostali poproszeni o zostanie w domach – mówi.

W specjalnym trybie pracuje m.in. fabryka Jaguar Land Rover.

Trudna sytuacja na Słowacji


Michal Šimonek wskazuje, że do Nitry przywożeni są pacjenci z całego powiatu, a także spoza, z innych miast. I, dziś, jego zdaniem, największym problemem jest właśnie szpital i brak lekarzy. Ale też otwarte fabryki.

– Nie wiemy, ilu pacjentów jest z Nitry. Ale wczoraj szpital w Galanta ogłosił, że pomoże Nitrze i przekształci się na szpital covidowy. Od piątku do niedzieli w Nitrze ma się odbyć masowe testowanie mieszkańców. Wczoraj powiedział, że sytuacja jest stabilna, nie pogarsza się – mówi.

Rozmawiamy chwilę o tym, dlaczego sytuacja epidemiczna na Słowacji tak bardzo się zmieniła. A kilka miesięcy temu stawiano ją za wzór. Michal Šimonek dzieli się swoją osobistą opinią. Przypomina optymizm władzy po pierwszej fali i wakacje, gdy wielu ludzi udało się np. do Chorwacji. Tak samo było w Czechach, gdzie potem nikt nie chodził w maseczkach.

– Wiele osób studiuje czy pracuje w Czechach, a potem wraca na Słowację. Ale też zasady lockdownu były dziwne. Nie można iść do centrum handlowego kupić ubrania, ale do kościoła tak. Nie można iść do restauracji, ale do fabryki samochodów z setkami innych osób tak. Nie wolno iść do szkoły, ale zakupy świąteczne można zrobić. To było szalone. Mówią teraz, że to święta przyczyniły się do sytuacji, którą mamy teraz – stwierdza nasz rozmówca.