Wytrawnego kłamcę zdradziła mowa ciała. "Ten uśmiech Trumpa... Wyglądało to jak mem-groteska"

redakcja naTemat
– Mowa ciała zawsze zdradza intencje. Trump jest wytrawnym kłamcą, natomiast emocje były skrajne. Nawet jeżeli spodziewał się, że jego ludzie będą go bronić, to być może gwałtowność tego, co się wydarzyło, zaskoczyła i jego. Na pewno tę reakcję przyspieszyło działanie Pence'a. I myślę, że ten współpracownik, którego cytuje CNN, może mieć rację, że pojawiło się niezrównoważenie psychiczne Trumpa – ocenia w rozmowie z naTemat dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. marketingu politycznego i mowy ciała.
Donald Trump Fot. Screen z YouTube


W środę 6 stycznia w Waszyngtonie doszło do wydarzenia bez precedensu. Tłum zwolenników Donalda Trumpa wdarł się do Kapitolu krótko po przemówieniu, w którym ten stwierdził, że wybory zostały sfałszowane. W tym dniu Kongres miał zatwierdzić Joe Bidena na stanowisku prezydenta USA.


Demonstranci sforsowali policyjne blokady i wdarli się do budynku. W trakcie szturmu zwolenników Donalda Trumpa zginęły cztery osoby. To Joe Biden wezwał Trumpa, by ten zabrał głos.

– Wzywam prezydenta Donalda Trumpa, aby wystąpił teraz w telewizji ogólnokrajowej, aby wypełnił swoją przysięgę, aby bronił konstytucji, i aby zażądał końca tego oblężenia – mówił.

W trakcie demonstracji przed Kapitolem Donald Trump zaapelował do swoich zwolenników, zamieszczając w sieci minutowe nagranie. Film został szybko usunięty z Twittera ("z powodu szerzenia nieprawdy o wyborach").
Donald Trump
wystąpienie z 06.01.21

Wiem, że was to boli. Wiem, że cierpicie. Mieliśmy wybory, które ukradziono nam. To były wybory, które wygraliśmy miażdżącą większością, wszyscy o tym wiedzą, szczególnie druga strona. Natomiast teraz musicie iść do domu. Potrzebujemy pokoju. Potrzebujemy spokoju, bezpieczeństwa. Musimy uszanować naszych wielkich ludzi. Prawo i porządek. Nie chcemy, aby komukolwiek cokolwiek się stało. To jest trudny czas, nigdy nie było tak trudnego czasu, kiedy coś takiego miałoby się wydarzyć, kiedy mogliby nam to odebrać wszystkim: mnie, wam, naszemu krajowi. To były oszukańcze wybory, ale nie wolno nam grać kartami, które rozdali nam ci ludzie. Potrzebujemy pokoju, a zatem idźcie do domu. Kochamy was, jesteście wyjątkowi. Widzieliście, co się dzieje. Widzieliście, jak traktowani są inni. Wiem, jak się czujecie, ale idźcie do domu, wróćcie do domu w pokoju.

Reporter CNN podał: "doradca Trumpa, który z nim regularnie rozmawia, uważa, że prezydent zwariował". Czy w jego wczorajszym zachowaniu można było to dostrzec?

Dr Mirosław Oczkoś: – Mogliśmy na pewno zauważyć niespójność tekstu mówionego z mimiką twarzy Donalda Trumpa.

Na twarzy Donalda Trumpa malował się uśmiech.

Tak. Zacznijmy od dobrego wystąpienia Joe Bidena, po którym nagle pojawił się – najpewniej wcześniej nagrany i to pod przymusem – film Donalda Trumpa. On chciał zachować swój dotychczasowy wizerunek, ten przyklejony uśmiech, ale nastąpiło spięcie. Wyglądało to trochę jak mem-groteska. A gdybyśmy jeszcze posłuchali tego, co mówił wczoraj Trump…

Donald Trump wyszedł do swoich zwolenników i pod pretekstem załagodzenia sytuacji, powiedział: "wybory skradziono, jesteście wyjątkowi, ale rozejdźcie się do domów". Co tak naprawdę chciał im przekazać ?

Czyli jakby Donald Trump próbował powiedzieć swoim zwolennikom: "zabijcie ich, ale kocham was".

Czyli jakby Trump chciał zakomunikować popierającym go ludziom: nauczyliście się przez ostatnią kadencję słuchać mnie i wiecie doskonale, co mówię wam między wierszami?

Dokładnie tak. Na początku wystąpienia Donalda Trumpa miałem wrażenie, że się przesłyszałem, kiedy ten mówił: "bądźcie spokojni, idźcie do domu..."

I dodał: "to były oszukańcze wybory, ale nie wolno nam grać kartami, które rozdali nam ci ludzie".

Czyli Trump przekazywał swoim zwolennikom: "nie odpuszczajcie".

I wtedy nastąpiło ewidentne poruszenie. Na screenie z wystąpienia Trumpa ten wygląda tak jakby krzyczał.

Bo nie da się przykleić uśmiechu na stałe. Mowa ciała zawsze zdradza intencje. Trump jest wytrawnym kłamcą, natomiast emocje były skrajne.
Fot. Screen z Twittera Donalda Trumpa
Bo nawet jeżeli spodziewał się, że jego ludzie będą go bronić, to być może gwałtowność tego, co się wydarzyło, zaskoczyła i jego.

Na pewno tę reakcję przyspieszyło działanie Mike'a Pence'a. I myślę, że ten współpracownik, którego cytuje CNN, może mieć rację, że to niezrównoważenie psychiczne Trumpa się pojawiło.

Moim zdaniem już na etapie nagrywania filmu Trump musiał wiedzieć, że jedna kobieta została postrzelona i są cztery ofiary. W związku z tym gdzieś tam przebija się do świadomości "krew na rękach".

Dziś jest taki przekaz wielu zagranicznych mediów, w tym CNN, że swoim wystąpieniem Donald Trump mówiąc o sfałszowanych wyborach nawoływał do przemocy. Zgodzi się pan?

Widać było, że nagranie Trumpa jest wymuszone. Trochę na zasadzie: "powiem, żebym był kryty". Natomiast pamiętajmy, że Trump niczego nie robi przypadkowo.

Jeśli jego współpracownik mówi, że prezydent zwariował, to może jest to wyższy stopień szaleństwa i Trump oszukuje też samego siebie. Na tym nagraniu widzimy człowieka, który jak na Trumpa jest mały, jakby się "w sobie skurczył".

Bardzo prosto jest kłamać w tekście, można powiedzieć, co się chce. Ale ciało zawsze pokaże prawdę. A ponieważ on chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, to wyszło, jak wyszło.
Jakby teraz rozebrać to na czynniki pierwsze i odnieść do słów: "oszukali nas; to są bandyci, kocham was, idźcie do domu", to pamiętajmy, że mocniejszy przekaz przykrywa słabszy. A mocniejszym przekazem jest zawsze emocja negatywna.

I Trump tak właśnie mówił swoim zwolennikom: "idźcie do domu, kocham was, ale nie odpuszczajcie im". I po tym wystąpieniu popierający go ludzie wyszli przed Kapitol m.in. w Atlancie.

Uprawnione jest więc stwierdzenie, że Trump albo oszalał, albo tak głęboko nie może pogodzić się z porażką, że jej nie przyjął. George W. Bush chyba najlepiej to określił, że "tak kwestionuje się wybory w republice bananowej".

To wystąpienie było dużo bardziej groźne niż wcześniejsze pohukiwania Trumpa. Jako że właściwie nie było gestykulacji, to wszystko "wyszło" w mimice twarzy.

Donald Trump w pewnym momencie mówienia wypychał delikatnie klatkę piersiową do przodu. Co to oznacza?

To oznacza skrajny stres. W mówieniu bierze udział całe ciało. Jeśli chcemy, żeby coś wybrzmiało, to próbujemy tę energię jakoś "wyrzucić". Donald Trump prawdopodobnie nie chcąc gestykulować czy przeklinać, próbował zachować pozory spokoju, ale ponieważ wewnętrzny spokój Trumpa nie istnieje, to "poszło" w klatkę i mimikę twarzy.

Co jeszcze zauważył pan w mimice twarzy Trumpa?

Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy w tym nagraniu, jest sztuczność. Odniosłem wrażenie, że wspomniany film został nagrany dużo wcześniej, niż po tym, jak Joe Biden wezwał Trumpa do odpowiedzi. Może to był jeden z wariantów.

Zadziwiające jest też, że Trump podczas tego wystąpienia personalnie nie odniósł się do Bidena.

No właśnie o tym mówimy. I to może skłaniać do refleksji, że była to jedna z wersji filmu, który został wcześniej nagrany. Pamiętajmy, że Trump zawsze się odnosił do Bidena…

Ale to oznaczałoby, że Trump mógł zakładać, że rozwój sytuacji może być tak dramatyczny.

Myślę, że stąd właśnie przecieki współpracownika Trumpa, że oszalał, puściły mu nerwy i przestał kontrolować, co się dzieje.

To, co wczoraj stało, jest dla Amerykanów szokiem, natomiast nie jest zaskoczeniem, że zwolennicy Trumpa tak właśnie się zachowują.

Dziś Trump zmienił trochę retorykę. Wprawdzie mówi, że 20 stycznia odda władzę. Ale i dodaje: "Mimo że całkowicie nie zgadzam się z wynikiem wyborów, a stoją za mną fakty, to 20 stycznia dojdzie do uporządkowanego przekazania władzy. Chociaż oznacza to koniec najwspanialszej pierwszej kadencji w historii prezydenckiej, to dopiero początek naszej walki o ponowne uczynienie Ameryki wielką". Co znów próbuje przekazać?

Trump mówi dwie rzeczy: że odda władzę, ale zrobi to pod przymusem i zarzeka się, że wcale nie odpuścił. Druga sprawa: prawdopodobnie będzie musiał założyć partię.

Bo dla Amerykanów to, co się zadziało, jest wstrząsające. Trump mówi do swoich zwolenników, że spokoju tu nie będzie i że "I will be back". On jest teraz w takim momencie, że porażką byłoby dla niego uznanie, że wygrał Biden i oddanie władzy.

I wchodzimy w pewną paranoję, zaczynamy obserwować życie w alternatywnym świecie. Zwolennicy Trumpa to wyznawcy, nie wyborcy. A wyznawca musi dostać jasny przekaz: ok, oddam tę władzę, bo mam z tyłu pistolet przystawiony do głowy, ale będę walczył dalej.

Czytaj także:

Sikorski twierdzi, że odwołanie Trumpa jest realne. "Można go uznać za niepoczytalnego"


Zwolenniczka Trumpa zastrzelona podczas zamieszek. Jej mąż opowiedział o jej patriotyzmie