Ministrze Czarnek, SKS-y nie wystarczą. Oto dlaczego tak naprawdę dziewczynki unikają lekcji WF-u

Aneta Olender
Minister Czarnek chce walczyć z otyłością u dzieci i to akurat dobry pomysł, niedobre jest jednak to, że szef resortu edukacji wytyka dziewczynki palcami, mówiąc, że to "tu jest większy problem", Dlatego też planowane zwiększenie liczby godzin zajęć SKS, skierowane jest szczególnie do nich. Problem rzeczywiście istnieje, ale sprawa jest bardziej złożona. Sprawdziliśmy, dlaczego to dziewczynki częściej nie lubią lekcji WF-u.
Szef resortu edukacji wywołał burzę swoimi słowami o problemie z wagą wśród dziewczynek. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
O tym, że minister edukacji minął się z prawdą, już wiadomo. Przemysław Czarnek też już to wie, raczej nie mógł przeoczyć komunikatów, które po jego słowach zalały Internet.

Badania wskazują, że to chłopcy mają większy problem z nadmiernymi kilogramami. Narodowy Fundusz Zdrowia w opublikowanym w 2019 roku raporcie "Cukier, otyłość - konsekwencje" przekazał, że w 2016 r. nadwagę miało 31 proc. chłopców i 20 proc. dziewcząt, a otyłość 13 proc. chłopców i 5 proc. dziewczynek.
Czytaj także: Czarnek deklaruje, że do końca kwietnia schudnie. Wskazał, ile kilogramów chce zrzucić
I tu trzeba przyznać ministrowi rację, nie można ignorować tej kwestii, bo z roku na rok jest coraz gorzej. Akcent należy jednak położyć na zdrowiu, a nie na wyglądzie, bo właśnie skupienie się na tym drugim w dużej mierze przyczynia się do tego, że dziewczynki częściej rezygnują z lekcji WF-u. Nie lubią tych zajęć, bo zwyczajnie się wstydzą.


Niestety nie tylko tego nie lubią... Mają ogromny problem z akceptacją swoich ciał i w tym przypadku – trzeba przyznać ze smutkiem, a nawet złością – są w europejskiej czołówce.

A co takiego dzieje się na WF-ie? A właśnie to, że tam eksponowana jest, co naturalne, fizyczność. Nie chodzi tylko o to, czy jest się wysportowaną, nie tylko o to, że nauczyciele oceniają umiejętności (choć na szczęście zdarzają się też i tacy, którzy zwracają uwagę także m.in. na zaangażowanie, ale o tym za chwilę), w dużej mierze barierą rzeczywiście jest ocena, ale innych uczniów.

Nazwijmy to wprost, chodzi przecież o wyśmiewanie, wyszydzanie, ośmieszanie i o odrzucenie. Żeby było jasne, śmieją się zarówno koledzy, jak i koleżanki.

O tym nie zapomina się po wyjściu z sali gimnastycznej, czy z szatni po zrzuceniu sportowych ciuchów (choć często zdejmowanych tak, żeby nikt nie zauważył kawałka "nieakceptowalnego" ciała), to zostaje w głowie na długo. Bywa, że jest tam wciąż, gdy kobiety są dorosłe i koszyk kompleksów jest już naprawdę ciężki.

W tym tekście nie będzie jednak mowy tylko o wyglądzie, choć takie było moje pierwotne założenie, bo podczas zbierania opowieści okazało się, że przyczyn negatywnego stosunku do wychowania fizycznego jest zdecydowanie więcej.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

PORAŻKA

Karolina, lat 25: Jestem zupełną nogą, jeśli chodzi o sport. Byłam tragiczna we wszystkim, oprócz biegów. Biegi kochałam, ale na długie dystanse. Wszystkiego innego nienawidziłam. Do wszystkiego wybierano mnie na końcu, dziewczyny się ze mnie śmiały i krzyczały na mnie, gdy grałyśmy zespołowo. Czułam się jak porażka.

LEWE ZWOLNIENIE

Marta, lat 32: Nasza szkoła była mała i mieliśmy jedną sale gimnastyczna, więc ćwiczyłyśmy razem z chłopcami. Wstydziłam się pokazywać przy nich w krótkich spodenkach, bo zawsze byłam większa, niż inne dziewczyny.

Miałam duże biodra, małe piersi. Chłopcy śmiali się ze mnie i pokazywali palcami. Miałam tego dość i załatwiłam sobie lewe zwolnienie z WF-u. Na cały rok. Właściwie to załatwili je moi rodzice u znajomej lekarki, po tym, jak im się wypłakiwałam. Wiem, że powinnam mieć więcej ruchu w tym wieku, ale WF był dla mnie traumą. Nie chciałam cierpieć.

WYŚMIEWANIE

Julia, lat 30: Mam jedno wspomnienie związane z lekcją WF-u, które utkwiło mi w głowie, choć to zdarzenie bezpośrednio nie dotyczyło mnie. Koleżanka z klasy dostała okres w szatni i inne osoby się z niej śmiały, tej samej dziewczynie "dostało się" za włosy na udach.

DOSTOSOWANIE MOŻLIWOŚCI

Ania, lat 28: Pamiętam, że nikt nie brał pod uwagę, że jestem mniejszym dzieckiem. byłam chuda, niska i słaba. Miałam problemy ze zdrowiem, a musiałam robić wszystko, co reszta: stanie na rękach, wchodzenie po linie, skakanie przez kozła – nie dawałam rady, bo był za duży, musiałam również grać w kosza z osobami, którym dosięgałam do pępka.

Było to dla mnie mega stresujące, nieraz wuefistka stała nade mną i darła się, że mam rzucać dalej piłką lekarską albo skakać przez tego kozła, chociaż płakałam i mówiłam, że się boję. Czy da się inaczej? Oczywiście. Bo potem miałam nauczycielkę, która dla osób słabszych, niedysponowanych robiła podgrupę z lekkimi ćwiczeniami, dostosowanymi do naszych możliwości.

Każda osoba, która się słabiej czuła – nieważne z jakiego względu – mogła dołączyć. Nie było to dzielenie na lepszych i gorszych, a ocenianie możliwości, predyspozycji. Dzięki temu nie stresowałam przed każdą lekcją, że "znowu będzie coś, czego nie dam rady zrobić".

HIGIENA

Aleksandra, lat 27: Zdarzało się, że mieliśmy dwa WF-y na pierwszych lekcjach, a później człowiek cały dzień musiał chodzi taki śmierdzący. Podczas 5-minutowej przerwy nie ma czasu na prysznic – trzeba by dodatkowej godziny, żeby cała grupa mogła z tego skorzystać. Poza tym pewnie nie wszędzie jest taka możliwość. Dlatego właśnie dużo osób nie przychodziło albo dawało lewe zwolnienia.

NUDA

Ewelina, lat 25: U nas w klasie była moda, żeby nie ćwiczyć na wf-ie. Klasyczna wymówka to była miesiączka, doszło do tego, ze nauczyciel w kalendarzu notował sobie, kiedy która z nas ma okres. Bo za często nie ćwiczyłyśmy. Zimą nie chciało się przebierać, nosić stroju. Poza tym te zajęcia były nudne, nauczyciel rzucał nam piłkę albo kazał biegać wokół bieżni, a sam szedł do kantorka

DORASTANIE

Kasia, lat 21: Pamiętam, jak rósł biust i podczas biegu na 60 metrów chłopcy stawali i obserwowali, jak nam piersi skaczą. To było strasznie zawstydzające i traumatyczne. Mimo że lubiłam WF, to w takim momencie starałam się pobiec raz albo nie ćwiczyć w ogóle. Miałam też taki sposób, że zasłaniałam rękoma biust. Szkoda, ze żaden nauczyciel nie zareagował.
Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta

OKIEM NAUCZIELKI

Jest lepiej niż było, choć obrazek uczniów siedzących na ławkach na sali gimnastycznej nie zniknął, mówi w rozmowie z naTemat nauczycielka WF-u z ponad trzydziestoletnim stażem.

– Rzeczywiście był okres, kiedy było to nagminne, ale w ostatnich latach widzimy zmianę na plus. Owszem, zdarzają się pojedyncze, sporadyczne przypadku unikania WF-u lub ewidentnego załatwiania sobie zwolnień. Jednak częściej jest tak, że jeśli ktoś przynosi zwolnienie od lekarza, to jest ono wystawiane z powodu chorób przewlekłych lub np. po wypadku – zaznacza.

Pani Monika, która uczy w szkole ponadpodstawowej, dodaje też, że czasami zajęć unikają uczniowie z patologicznych rodzin, którzy nie mają ani wsparcia, ani nadzoru ze strony rodziców. Bywa, że są to osoby, które dźwigają mnóstwo obowiązków – muszą utrzymywać dom. Co ciekawe, z jej obserwacji wynika też, że tych niećwiczących jest więcej w szkołach branżowych niż w liceach lub technikach.

Uczniowie o powodach rezygnacji z lekcji nie mówią głośno. Nauczyciel może się ich tylko domyślać, ale kiedy dostaje zwolnienie lekarskie, to nie może dyskutować z takim dokumentem. Co ważne, tych bardzo chętnych do ćwiczeń uczniów, dla których WF jest przyjemnością, również jest niewielu.

– Większość po prostu się podporządkowuje, bo tak należy, bo muszą to zrobić, bo mają z tego ocenę... W mniejszości jest jednak grupa, która lekceważy obowiązek nauki – przyznaje nasza rozmówczyni, ale pytana "Czy prawdą jest, że uczennice częściej unikają WF-u, podkreśla, że w swojej pracy tego nie zauważa.

Być może dlatego, że jej podejście do uczniów i uczennic na zajęciach jest indywidulane. Nie przykłada do wszystkich tej samej miary, bo każdy ma inne predyspozycje. Ocenia przede wszystkim zaangażowanie. Znaczenie ma to, że ktoś próbuje. Zasady są jednak jasne, jeśli lekceważysz lekcje, to nie ma taryfy ulgowej.

– Mądrością nauczycieli jest też taka praca z uczniami, żeby zachęcać ich do aktywności. Poza tym WF to nie jest tylko ruch, WF to też teoria – kończy rozmowę nauczycielka.
Fot. Kamila Kotusz / Agencja Gazeta

Wspomnienia kolejnych czytelniczek są inną kategorią zdarzeń, ale i one się wydarzyły, i one spowodowały, że uczennice drżały na samą myśl o zajęciach sportowych. I niestety nikt nie zareagował...

OCENA WYGLĄDU

Kinga, lat 22: Miałam molestującego wuefistę. Sprawa była zgłaszana, ale nikt nie reagował. Podczas nauki gry w siatkówkę stawał za nami i dotykał nas, żeby "pokazać jak się to robi". Wstydziłyśmy się przebierać, bo patrzył na nas jak napaleniec, często oceniał nasz wygląd, zwracał uwagę, "której się przytyło".

OMDLENIA I WYMIOTY

Honorata, lat 29: Moja nauczycielka WF-u zmuszała nas do bardzo obciążających ćwiczeń i biegów. Nikt nie sprawdzał, czy każdy może wykonywać tak trudne ćwiczenia. To było upokarzanie, bo nie dawałyśmy rady. Ta kobieta się nad nami znęcała. Najpierw robiła mega trudną rozgrzewkę, a potem brała nas na dwór i kazała biegać. Gdy były upały, zdarzało się, że ktoś mdlał lub wymiotował. Bałam się chodzić na WF.

Czytaj także: Dobre nawyki z dzieciństwa, to właściwe wybory w przyszłości. Nieoceniony wpływ żywienia na zdrowie